Rząd bagatelizuje wizytę Nawrockiego u Trumpa. "Wypełnił plan, tyle"
Rozmówca z otoczenia premiera Donalda Tuska o wizycie prezydenta w USA: - To żaden sukces Nawrockiego, po prostu zrealizował instrukcję z rządu.
Politycy koalicji przekonują, że deklaracja prezydenta USA Donalda Trumpa o zwiększeniu obecności sił amerykańskich w Polsce oraz zaproszenie prezydenta Karola Nawrockiego na spotkanie państwa grupy G20 to "sukces Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego".
- Doceniamy ich poczucie humoru. Nawet nie chce mi się tego komentować - napisał nam jeden z prezydenckich doradców, pytany o przekaz rządzących.
Amerykański przywódca przyjął w Białym Domu Karola Nawrockiego. Polski prezydent zadeklarował, że jego pierwszą zagraniczną wizytą będzie wizyta w Waszyngtonie. I tak się stało. Współpracownicy głowy państwa jeszcze przed wylotem zapewniali nas nieoficjalnie, że jednym z najważniejszych celów spotkania z Trumpem będzie uzyskanie deklaracji o zachowaniu liczby amerykańskich żołnierzy w naszym kraju lub wręcz jej zwiększenie. Taka deklaracja padła.
"Tak, zostaną. Rozmieścimy ich więcej, jeśli Polacy będą chcieli" - powiedział o amerykańskich żołnierzach w Polsce Trump.
Donald Trump zaprosił także polskiego prezydenta na spotkanie grupy G20. Karol Nawrocki poinformował o tym po dwugodzinnej rozmowie z amerykańskim prezydentem.
Obie deklaracje Trumpa rząd przypisuje sobie jako sukces. Mimo że ani Donald Tusk, ani Radosław Sikorski, na razie nie byli w Białym Domu. Wedle PiS - nie mają tam wstępu. O domniemanych powodach pisaliśmy w WP.
Ministrowie koalicji 15 października przekonują jednak: gdyby nie premier i szef MSZ, deklaracji o żołnierzach USA w Polsce i obecności w G20 by nie było.
- Nawrocki powinien podziękować Sikorskiemu, który spotkał się z sekretarzem Rubio i powiedział mu o ambicjach Polski w sprawie G20. A obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce to robota Tuska i Kosiniaka - mówi o premierze i szefie MON jeden z wiceministrów z Koalicji Obywatelskiej.
Przekonany jest o tym również wiceminister aktywów państwowych Robert Kropiwnicki. - Mówił o tym Radosław Sikorski, to sukces - przekonywał w programie "Tłit" Wirtualnej Polski.
Szef MSZ przed wylotem Karola Nawrockiego do USA sam przyznawał, że miarą sukcesu tej wizyty będzie deklaracja Trumpa o amerykańskich żołnierzach w Polsce. Trump to zadeklarował, ale politycy KO nie trzymają się przekazu własnego ministra. Uważają, że to nie sukces kancelarii prezydenta, ale premiera, który z Trumpem nie rozmawiał.
- To nie jest istotne, kto z kim rozmawiał, prezydent dostał instrukcję z rządu, zrealizował plan, wszyscy powinniśmy być zadowoleni, to jest najważniejsze - podsumowuje krótko poseł KO.
Inny rozmówca powtarza: - Wypełnił plan, tyle.
- To jest deklaracja, która potwierdza wcześniejsze rozmowy wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza (...). Ale to nie jest tak, że na tym spotkaniu zostało coś szczególnie ustalone, Donald Trump powiedział o tym w przywitaniu - powiedział Wirtualnej Polsce wiceminister Robert Kropiwnicki.
Doceniony szef MON
Politycy PiS wyśmiewają ten przekaz. Karol Nawrocki docenia jednak rolę w relacjach z USA wicepremiera i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza. Sam minister przypomniał, że dwukrotnie w ostatnich miesiącach spotykał się z sekretarzem obrony USA Pete’em Hegsethem, który podczas spotkań mówił, że USA są zadowolone i z warunków, i z tego, jak Polska podchodzi do obecności amerykańskich wojsk.
- My ze swej strony zrobiliśmy wszystko, żeby przekonywać, pokazywać, jak ważna jest ta obecność i że jesteśmy żelaznym sojusznikiem. Zresztą ciekawe są opinie think tanków amerykańskich pokazujące Polskę jako absolutnie modelowego sojusznika. I że warto inwestować w nasz kraj, ponieważ rozumiemy potrzeby bezpieczeństwa dzisiejszego świata - podkreślał szef MON na konferencji prasowej.
Z Pałacu Prezydenckiego słyszymy, że Kosiniak-Kamysz to jedyny polityk z rządu Donalda Tuska, który "ma otwarte kanały komunikacji z Białym Domem".
Szef MON podziękował prezydentowi, szef MSZ za to wytykał mu, że zdecydował się zablokować polską delegację z ministerstwa na wizycie w Białym Domu.
- Ja się w wielu sprawach nie zgadzam z premierem, natomiast dziś w Waszyngtonie reprezentowałem racje państwa polskiego - powiedział Karol Nawrocki podczas konferencji prasowej po rozmowie z prezydentem USA.
Przekonywał, że udało mu się załatwić to, czego nie potrafił do tej pory zrobić polski rząd. - Myślę tutaj w kontekście państwowym, a nie w kontekście tego, co uroiło się panu wicepremierowi ministrowi spraw zagranicznych - dodał prezydent w odpowiedzi na pytanie dziennikarza WP w Waszyngtonie.
Wedle naszych informacji, brak zaproszenia ze strony kancelarii prezydenta wynika m.in. z podszeptów jego doradców. To ludzie Nawrockiego doradzili mu, by nie dołączać do delegacji osób z rządu. - Sikorski nazywa nas publicznie "durniami", Tusk nas obraża, obraża prezydenta Nawrockiego, pouczając go, podając bajki o jakichś "instrukcjach" dla niego. I oni się spodziewali, że będziemy z nimi w Białym Domu? To jest kuriozum - dziwi się rozmówca zbliżony do Pałacu Prezydenckiego.
Przeglądy wojsk
Jak pisaliśmy w WP, wizyta prezydenta Polski Karola Nawrockiego w Białym Domu była poprzedzona trzydniowymi przygotowaniami, obejmującymi analizę materiałów o wojskowości i scenariusze rozmów.
Pentagon przeprowadza regularne przeglądy rozmieszczenia wojsk, zwane Global Posture Review (GPR), aby ocenić lokalizacje i liczebność sił zbrojnych USA stacjonujących za granicą.
W 2025 r., po objęciu urzędu przez administrację Trumpa, rozpoczęto nowy przegląd postury wojskowej, który koncentruje się na dostosowaniu sił do priorytetów narodowych i zagrożeń, szczególnie w kontekście rywalizacji Chiny-Rosja i zmniejszenia obecności wojskowej w Europie na rzecz regionu Indo-Pacyfiku.
- Rozmawialiśmy z panem prezydentem i z ministrami o rozszerzeniu komponentu żołnierzy amerykańskich w Polsce, co cieszy mnie w sposób szczególny. Były konkretne dyskusje dotyczące właśnie tego projektu - mówił prezydent Nawrocki po spotkaniu, na konferencji z polskimi mediami.
Wskazał, że w najbliższych dniach szef BBN Sławomir Cenckiewicz oraz sekretarz obrony Pete Hegseth będą przygotowywali rozwiązania w tym zakresie. - Donald Trump sam o tym powiedział w Gabinecie Owalnym i wielokrotnie powtórzył podczas spotkania delegacji. Wydaje się, że pomaga w tym jego osobisty stosunek do Polski, ale również biznesowa matematyka. Trump wie, że Polska od lat wydaje więcej na obronność, niż powinna według ustaleń NATO - podkreślał prezydent.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski