PolitykaRyzykowali życie własnych dzieci, by ratować Żydów. Teraz rodzina usłyszała skandaliczne zarzuty

Ryzykowali życie własnych dzieci, by ratować Żydów. Teraz rodzina usłyszała skandaliczne zarzuty

Gdy usłyszała słowa izraelskiego ministra, że Polacy antysemityzm wyssali z mlekiem matki, poczuła, jakby dał jej w twarz. Dziadkowie Joanny Grzelki-Kopeć ryzykowali życie swoje i czwórki dzieci, ukrywając trzyosobową żydowską rodzinę. – W czerwcu mam odebrać od Yad Vashem medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata dla dziadków. Powinnam to teraz zrobić? – mówi w rozmowie z WP.

Ryzykowali życie własnych dzieci, by ratować Żydów. Teraz rodzina usłyszała skandaliczne zarzuty
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Mieśnik

25.02.2019 | aktual.: 25.02.2019 17:38

Dziura w ziemi wykopana pod żłobem dla zwierząt mieściła dwie dorosłe osoby i dziecko. Było trochę miejsca do spania. Nocnik i kilka ubrań. Chaim i Malwina z kilkuletnią Dusią spędzili w niej dziewięć miesięcy.

Dziurę wykopał Stanisław Ferenc tuż po tym, jak w sierpniu 1943 r. rodzina Blumów zapukała do drzwi domu w ukraińskiej wsi Ładyczyn. Szukali pomocy. W tym czasie nasiliły się ataki Ukraińców i Żydzi czuli się zagrożeni.

Zapukali ze strachu

Obie rodziny znały się od kilku lat. Ferencowie zaciągali pożyczki u Blumów. Zawsze spłacali w terminie. Z czasem się zaprzyjaźnili i poznali historię Chaima. Jego pierwsza żona zmarła, kiedy na jej oczach zastrzelono koleżankę Żydówkę. Tekla mówiła, że "pękło jej serce". Chaim został sam z maleńką córeczką. Wkrótce ożenił się z Malwiną, siostrą tragicznie zmarłej żony.

Tekla i Stanisław Ferenc:

Obraz
© Archiwum prywatne

Gdy Blumowie pukali do drzwi Ferenców, Tekla i Stanisław mieli czwórkę własnych dzieci. Dom był malutki, zwłaszcza od czasu, gdy podzielili go na dwie części. Jedną zajęli sami, w drugiej trzymali zwierzęta. Przenieśli je do części mieszkalnej, ponieważ bandy UPA kradły wszystko, co wpadło im w ręce.
Gdy nie było zagrożenia, Blumowie przebywali w części mieszkalnej domu Ferenców. Jednak gdy zbliżali się banderowcy, rodzina Żydów wchodziła do kryjówki.

Dziura była bardzo dobrze zamaskowana. Tekla zanosiła im jedzenie pod pozorem karmienia zwierząt i wynosiła zawartość nocnika. Kiedy niebezpieczeństwo mijało – wracali do domu Ferenców. Tak żyli dziewięć miesięcy. W maju 1945 roku zostali przesiedleni na polskie ziemie zachodnie. Rodzina Ferenców trafiła pod Wrocław, do Laskowic Oławskich (obecnie Jelcz-Laskowice), a rodzina Blum do Legnicy.

"Kochanym gospodarzom"

Kilka lat po wojnie Chaim zaginął. Jego żona z córką wyjechały do Izraela. Dziś żyje już tylko Dusia. Ma 80 lat. Całe życie utrzymywała kontakt z rodziną Ferenców. Wysyłała im zdjęcia z mamą, ze swojego ślubu. "Kochanym gospodarzom w dowód nigdy niezapomnianej wdzięczności ofiaruję swą podobiznę" – to tylko jeden z listów Dusi i Malwiny Blum do Ferenców.

Tekla Ferenc nigdy nie chciała opowiadać o tym, jak pomagała rodzinie Blumów. – Powtarzała, że boi się sąsiadów. Krzywo patrzyli na dziadków nawet po wojnie, gdy Blumowie odwiedzali ich w Jelczu – mówi Joanna Grzelka-Kopeć.

W czerwcu ma odebrać przyznany dziadkom medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Uroczystość organizowana przez Yad Vashem i Ambasadę Izraela w Polsce ma się odbyć w Krakowie. – Gdy usłyszałam słowa izraelskiego ministra, pomyślałam, że chyba jednak nie odbiorę tego medalu. O historiach takich jak moich dziadków trzeba jednak głośno mówić – podkreśla Joanna Grzelka-Kopeć.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (675)