Premier Francji walczy o wotum zaufania. Wynik głosowania przesądzony?
Premier Francji Francois Bayrou w poniedziałek zwróci się o wotum zaufania dla swojego mniejszościowego rządu. Mimo prób zjednania opozycji, wynik głosowania wydaje się przesądzony. Opozycja już przygotowuje się na ewentualny upadek rządu.
W lipcu Bayrou przedstawił projekt budżetu na 2026 rok zakładający oszczędności rzędu prawie 44 mld euro. W Zgromadzeniu Narodowym, niższej izbie parlamentu, premier będzie przekonywał posłów, że kraj stoi w obliczu palącej potrzeby naprawy finansów publicznych. Do tej diagnozy sytuacji Bayrou chce przekonać opozycję, by potem negocjować z nią w sprawie konkretnych rozwiązań.
Jednak opozycja - zarówno z lewej, jak i prawej strony - nie tylko odrzuca projekt budżetu, ale uważa, że odpowiedzialność za stan finansów publicznych ponosi centrowy obóz polityczny prezydenta Emmanuela Macrona. Bayrou, szef partii MoDem, należy do tego obozu, któremu od 2022 roku, początku drugiej kadencji Macrona, nie udało się stworzyć większościowego rządu. To już trzeci premier od stycznia 2024 roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Karol Nawrocki w USA. Mieszkańcy Białegostoku powiedzieli, co myślą o tej wizycie
Jego wystąpienie rozpocznie się o godz. 15, a wynik głosowania poznamy najwcześniej około godz. 19. Jeśli przegra, będzie pierwszym premierem w historii V Republiki zmuszonym do odejścia w wyniku głosowania nad wotum zaufania.
Wcześniej żaden premier nie zwracał się o głosowanie, nie będąc pewnym rezultatu. Jednak Francja jest w sytuacji bezprecedensowej w ostatnich dekadach: parlament, który powstał po wyborach w lipcu 2024 roku jest podzielony między trzy siły polityczne, z których żadna nie ma dość mandatów, by samodzielnie utworzyć rząd.
Francja. Przedterminowe wybory szansą dla Marine LePen
Mimo konsultacji z poszczególnymi partiami politycznymi od początku września i aktywności medialnej, premier nie przekonał opozycji. Skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN) w upadku rządu Bayrou widzi szansę na nowe wybory parlamentarne, które wzmocnią jego pozycję. Według sondaży z pierwszych dni września RN wraz z sojusznikami może liczyć na 31,5 proc. głosów w przypadku przedterminowych wyborów - najwięcej spośród wszystkich partii. Ocenia się, że tym razem "front republikański" - strategia głosowania odciągająca głosy dla skrajnej prawicy - nie będzie skuteczny tak, jak w wyborach w 2024 roku.
Przywódczyni skrajnej prawicy Marine Le Pen uważa przedterminowe wybory za swoją szansę na rozstrzygnięcie sytuacji, która utrudnia jej kandydowanie w wyborach prezydenckich w 2027 roku. Polityczka została skazana w pierwszej instancji w sprawie dotyczącej fikcyjnego zatrudniania asystentów eurodeputowanych w Parlamencie Europejskim i sąd zakazał jej ubiegania się o funkcje publiczne. Le Pen mimo to chce kandydować w razie przyspieszonych wyborów parlamentarnych, aby francuska Rada Konstytucyjna musiała wypowiedzieć się na temat jej statusu jako kandydatki.
Następstwa upadku rządu Bayrou trudno jest przewidzieć. Jego skutki nie byłyby odczuwalne dla polityki zagranicznej i obrony, która tradycyjnie leży w kompetencjach szefa państwa. Mimo to, konieczność powołania nowego gabinetu - co, jak się prognozuje, Macron starałby się zrobić szybko, by uspokoić rynki - odciągałaby uwagę prezydenta od agendy międzynarodowej. W budżecie na przyszły rok zawarte są też zwiększone wydatki na obronność, a zatem upadek rządu, skutkujący odłożeniem projektu, hamowałby ich realizację.
Rząd Bayrou mógłby przetrwać, gdyby nie zagłosowało przeciwko niemu RN lub Partia Socjalistyczna (PS). Wobec determinacji RN, by doprowadzić do upadku rządu, premier liczył w ostatnich dniach na PS. Ogłosili oni jednak gotowość do utworzenia nowego rządu z premierem z lewicy, przedstawili też "kontrbudżet" z oszczędnościami na poziomie 23 mld euro. Propozycje PS są nie do pogodzenia z planami Bayrou.
Klincz, w jakim znalazły się siły polityczne, stawia w trudnej sytuacji samego prezydenta Macrona. Prócz krytycznej oceny bilansu jego rządów opozycja obciąża go odpowiedzialnością za to, że rozwiązując parlament w 2024 roku, przyczynił się do obecnego kryzysu. Skrajna lewica i skrajna prawica żądają ustąpienia Macrona i rozpisania przedterminowych wyborów prezydenckich, co szef państwa wykluczył. Presja na prezydenta będzie jednak narastała, gdy Macron powoła po Bayrou kolejnego premiera, a ten również zostanie zmuszony do ustąpienia.
Czytaj też: