"Rytualne samozaoranie". Ekspert o wyniku Konfederacji
- W Konfederacji doszło do tego, co zawsze, czyli do rytualnego samozaorania. Tym razem wynikało ono z zupełnego niezrozumienia, na czym polegał jej spektakularny wzrost sondażowy wiosną i latem tego roku - ocenił prof. Przemysław Sadura w programie specjalnym WP. Wyjaśnił, że w tym okresie Konfederacja przyciągnęła wielu młodych niezdecydowanych wyborców - dwudziesto- i trzydziestolatków - hasłami obniżenia podatków i zmniejszania poziomu transferów socjalnych. Jednak, jak wskazywał Sadura, nie byli oni ani przeciwnikami UE, ani mizoginami, ani rasistami i homofobami. Dlatego, gdy partią i jej liderem szerzej zainteresowały się media, to dowiedzieli się oni, jaki jest program Konfederacji poza kwestiami podatkowymi, np. w stosunku do Unii czy Żydów. To spowodowało gwałtowny odpływ wyborców od ugrupowania Sławomira Mentzena. Potem, jak wyjaśnił Sadura, Konfederacja wróciła na stare tory - pojawiły się wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego o pedofilii, czy krytyka polityki klimatycznej, co jeszcze bardziej zniechęciło młody elektorat. - Gdyby mieli jeszcze kilka tygodni kampanii, to bez szkody dla jakości polskiego parlamentaryzmu pewnie nie dostaliby się do parlamentu. (…) W Polsce jest potencjał na prawicowy populizm skierowany do młodzieży, ale na szczęście organizacją takiej partii zajęli się nieudacznicy i znowu im się nie udało - podsumował.