Rytel. Beata Szydło na zdjęciu z gangsterami. "Służby działały prawidłowo"
Po emisji reportażu "Superwizjera", w którym ówczesna szefowa rządu Beata Szydło została pokazana wśród groźnych gangsterów, nie wyciągnięto żadnych konsekwencji służbowych. - Ochraniający funkcjonariusze BOR nie stwierdzili bezpośredniego zagrożenia dla życia lub zdrowia Pani Premier – uważa Maciej Wąsik, zastępca koordynatora ds. służb specjalnych i wiceszef MSWiA.
Przypomnijmy, w listopadzie ub. roku "Superwizjer TVN” opisał historię Olgierda L. To jeden z przywódców trójmiejskiego półświatka, stojący na czele klubu motocyklowego "Bad Company". Według autorów reportażu, do klubu należą między innymi recydywiści i neonaziści. Nieoficjalnie mówi się, że organizacja zajmuje się sutenerstwem, handlem narkotykami i wymuszaniem haraczy.
W materiale ujawniono nagranie z 2017 roku, z udziałem ówczesnej premier Beaty Szydło oraz byłym ministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem. Szefowa rządu odwiedziła mieszkańców Rytla (woj. pomorskie), przez który przeszła wówczas nawałnica. Miejscowość została spustoszona przez wichurę, zginęło 5 osób, a dziesiątki zostało rannych.
Na nagraniu widać, jak członkowie rządu ściskają dłonie i robią sobie zdjęcia z wolontariuszami, którymi jak później się okazało, byli członkowie "Bad Company".
Na zdjęciach z Rytla można zobaczyć m.in. Sławomira K. i Bartosza L., którzy brali udział w bójce zakończonej śmiercią.
Zobacz też: Decyzja ws. wypadku Beaty Szydło. Michał Kamiński oburzony
Po materiale "Superwizjera” wybuchła burza. Opozycja domagała się wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za doprowadzenie do sytuacji z udziałem premier Szydło.
Kto dopuścił do takiej sytuacji?
- Wiedziano, kto jest w środku i kogo pani premier może napotkać w budynku. Wiedział to być może ktoś z gabinetu politycznego, być może któryś z doradców, na pewno ludzie od ochrony. Co się takiego stało, że pani premier została postawiona w takiej sytuacji? - pytał współautor materiału dziennikarz Bertold Kittel.
W podobnym tonie wypowiadała się posłanka Platformy Izabela Leszczyna. Tuż po emisji programu skierowała do MSWiA w tej sprawie poselskie zapytanie.
"Czy sytuacja bezpośredniego spotkania Prezes Rady Ministrów z osobami ze świata przestępczego została przeanalizowana po zakończeniu wizyty? Jeśli tak, jakie wnioski sformułowano? Czy zostały wyciągnięte jakiekolwiek konsekwencje tej sytuacji?" – pytała w piśmie do szefa MSWiA posłanka Leszczyna.
Mimo wielu wątpliwości, MSWiA twierdzi, że działania funkcjonariuszy były wykonywane prawidłowo.
"Za ochronę Pani Beaty Szydło byli odpowiedzialni funkcjonariusze ówczesnego Biura Ochrony Rządu (BOR). Przyjazd Pani Premier Beaty Szydło do Rytla w dniu 15 sierpnia 2017 roku nie był wcześniej planowany, bowiem odbył się w związku z nawałnicami, które miały miejsce w tych rejonach. Niemniej funkcjonariusze BOR dokonali wszelkich stosownych czynności mających na celu bezpieczne przeprowadzenie tej wizyty" – informuje w odpowiedzi na zapytanie posłanki Platformy minister Maciej Wąsik.
Nikt nie poniesie odpowiedzialności
Jego zdaniem, użyte przy tym zabezpieczeniu siły i środki zostały uznane za wystarczające do zapobieżenia ewentualnemu zagrożeniu wobec ówczesnej szefowej rządu.
"Podczas pobytu w Rytlu Pani Beata Szydło dokonała wizytacji pomieszczenia, w którym przebywali wolontariusze udzielający pomocy osobom poszkodowanym w czasie klęski żywiołowej. Ochraniający funkcjonariusze nie stwierdzili bezpośredniego zagrożenia dla życia lub zdrowia Pani Premier. Należy podkreślić, że to funkcjonariusze każdorazowo dokonują oceny zagrożenia i podejmują właściwe działania w celu neutralizowania potencjalnego niebezpieczeństwa dla osoby ochranianej. W opisywanym przypadku nie stwierdzono uchybień mogących skutkować podjęciem czynności natury dyscyplinarnej"– ujawnia minister Maciej Wąsik.
Po emisji "Superwizjera” do sprawy odniosła się również bezpośrednio był szefowa rządu, obecnie europosłanka PiS Beata Szydło. "Sugerowanie, że przypadkowe spotkanie z ludźmi, podającymi się w Rytlu za wolontariuszy, było kontaktami polityków PiS z gangsterami jest szczególnie obrzydliwym kłamstwem" - napisała Szydło.
Według autorów materiału, nie ma żadnych wątpliwości, iż Beata Szydło nie ma żadnych kontaktów z ludźmi pokroju Olgierda L. Problemem jest zachowanie służb, które dopuściły do takiej sytuacji. - Chciałbym, żeby urzędnicy rządowi, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo, albo pan premier Mateusz Morawiecki, powiedzieli to jasno: tak, za bezpieczeństwo w państwie odpowiadają amatorzy i nie wiemy, jak to się stało, że do tego doszło – oceniał dziennikarz TVN Bertold Kittel.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl