ŚwiatRutkowski tłumaczy się z akcji w Berlinie

Rutkowski tłumaczy się z akcji w Berlinie

Zatrzymano ochroniarzy z firmy Rutkowskiego w Berlinie - podaje bz-berlin.de. Czterej pracownicy detektywistycznej firmy próbowali uprowadzić w poniedziałek w Berlinie młodą, pochodzącą z Polski kobietę. - Niemiecka policja już wcześniej wiedziała o całej akcji – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Krzysztof Rutkowski zaprzeczając, żeby jego ludzie zostali zatrzymani. Tłumaczy, że ludzie z jego biura współpracowali z niemiecką policją ws. ujęcia szajki złodziei.

Rutkowski tłumaczy się z akcji w Berlinie
Źródło zdjęć: © bz-berlin.de

14.02.2012 | aktual.: 14.02.2012 12:54

Jak czytamy w niemieckim serwisie, czterech mężczyzn ubranych na czarno, w kamizelkach kuloodpornych próbowało uprowadzić 22-letnią Monikę G. Akcję przeprowadzili rano, gdy kobieta, wracając ze sklepu, podjechała samochodem pod dom. Przy próbie zatrzymania jednak wyrwała się i schroniła w domu, gdzie był jej 20-letni mąż Stanisław. Para natychmiast poinformowała o zdarzeniu policję.

Cała akcja wydarzyła się w północnoberlińskiej dzielnicy Reinickendorf, a rzekomi porywacze okazali się pracownikami firmy detektywistycznej Rutkowski Patrol. Zostali zatrzymani za próbę uprowadzenia 22-latki.

Najprawdopodobniej związkowi Moniki G. sprzeciwiali się jej rodzice i to oni zlecili Rutkowskiemu sprowadzenie córki do Polski. Para poznała się kilka miesięcy temu w Polsce i po kilku tygodniach wzięła ślub.

Rutkowski: niemiecka policja wcześniej wiedziała o akcji

Rutkowski tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską, że cała sprawa dotyczyła Romów, którzy trudnili się kradzieżą samochodów. – Kilka lat temu pracownicy mojego biura zatrzymywali dwóch Romów w Witkowie, podejrzewanych o kradzieże ciężarówek. Jeden z Cyganów został przekazany do dyspozycji komendy powiatowej policji w Gnieźnie, drugi trafił do szpitala w Poznaniu. Teraz w Berlinie próbowano zatrzymać ich synów – opowiada Rutkowski. Mówi, że czterej pracownicy jego biura podjechali dwoma radiowozami. Kiedy weszli na teren, gdzie przebywali Romowie, zostali zaatakowani przez 15-osobową grupę. – Na pomoc przyjechało 20 radiowozów niemieckiej policji – mówi. Dodaje, że niemiecka policja już wcześniej wiedziała o całej akcji.

Rutkowski pytany, dlaczego jego ludzie zostali odwiezieni na komisariat, odpowiada, że „w celu przekazania dodatkowych informacji dotyczących całej bandy”. Zaprzecza też, żeby jego ludzie zostali spisani na komisariacie przez niemiecką policję.

Wirtualna Polska dotarła do pracownika operacyjnego biura Rutkowskiego, który brał udział w akcji w Berlinie. Zapytany o zdjęcia, na których widać, jak policja przeszukuje ludzi Rutkowskiego, tłumaczy, że chodziło o rutynowe procedury niemieckiej policji, które musiały zostać wykonane wobec wszystkich znajdujących się na miejscu zdarzenia. Potwierdza, że niemiecka policja już wcześniej wiedziała o akcji. Zaprzecza też, żeby którykolwiek z pracowników biura Rutkowskiego został przewieziony na komisariat policji celem zatrzymania.

Pracownik operacyjny przyznaje, że podczas akcji zaskoczyła go ilość Romów znajdujących się na miejscu. Na początku było ich 15, jednak potem - jak mówi - pojawiło się znacznie więcej. Ostatecznie udało się zatrzymać tylko część osób.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
krzysztof rutkowskiBerlinzatrzymanie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (824)