PolskaRutkowski na celowniku

Rutkowski na celowniku


Rybnicka prokuratura twierdzi, że biuro doradcze Krzysztofa Rutkowskiego prowadziło nielegalne czynności detektywistyczne! Sprawa wyszła na jaw przy okazji postawienia w zeszłym tygodniu zarzutów matce 7-letniego Krzysia, którego ludzie detektywa w głośnej akcji z października ub. roku "odbili" ze szkoły w Książenicach. Kobieta otrzymała zarzut pomocnictwa w nielegalnym procederze!

Rutkowski na celowniku

- Pomogła ludziom z biura Rutkowskiego odbić syna ze szkoły, wynajęła firmę, która nie miała do tego żadnego prawa - mówi prokurator Bernadetta Breisa, szefowa prokuratury rejonowej w Rybniku.

Czy zatem biuro detektywa działało nielegalnie? - Tak, bo nie ma wymaganej prawem licencji, przyznawanej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji - wyjaśnia Breisa.

Jak wynika z przesłanych danych z MSWiA, biuro Rutkowskiego wystąpiło o licencję już po październikowej akcji w szkole. - Jednak jej nie otrzymało. Przyczyną odmowy była m.in. kontrowersyjna akcja, ale także wiele innych zdarzeń z całej Polski - dodaje prokurator.

Czy firma nie posiada licencji na prowadzenie działalności detektywistycznej? - I tak, i nie. Rutkowski ma dwie firmy: Rutkowski Biuro Doradcze i Rutkowski Biuro Detektywistyczne Security Service. Pierwsza faktycznie nie posiada licencji, bo nie zajmuje się działaniami typowo detektywistycznymi - wyjaśnia Monika Chmielnicka, rzecznik firmy Rutkowski Biuro Doradcze.

Według prokuratury, firma miała świadomość naginania prawa, więc dlatego później wystąpiła do MSWiA po licencję. Czy to prawda?

- Chcieliśmy rozszerzyć działalność, by w przyszłości uniknąć takich sytuacji. Faktem jest, że nie dostaliśmy licencji - przyznaje Chmielnicka, sugerując, że cała sprawa ma charakter nagonki na Rutkowskiego: - Odkąd szef przestał być posłem, zewsząd odzywają się pretensje do jego działań.

Według rybnickiej prokuratury firma detektywistyczna Krzysztofa Rutkowskiego. która w październiku ub. roku pomogła matce zabrać ze szkoły 7-letniego Krzysia, działała nielegalnie. - Jego firma nie ma wymaganej prawem licencji, przyznawanej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji - tłumaczy prokurator Bernadetta Breisa, szefowa rybnickiej prokuratury rejonowej. Prokuratura dostała takie potwierdzenie z ministerstwa.

- Przyznaję, że byłam zaskoczona - dodaje prokurator Breisa.
Jak wynika z przesłanych danych, biuro Rutkowskiego wystąpiło o ten dokument już po październikowej akcji w szkole. - Jednak jej nie otrzymało. Przyczyną odmowy była m.in. kontrowersyjna akcja w Książenicach, ale także wiele innych zdarzeń z całej Polski - dodaje prokurator.

Matka chłopca, która przy okazji otrzymała zarzut wynajęcia ludzi do przeprowadzenia czynności przeznaczonych dla organów państwowych, nie przyznaje się do winy. - Natomiast szczegółowo opowiedziała, jak pomagała przy inwigilacji dziecka i jak przygotowywano się do akcji. To przecież typowe działania detektywistyczne - dodaje prokurator Breisa. Wersja Rutkowskiego różni się od tej, prezentowanej przez prokuraturę. Jego ludzie nie odbijali, a... asystowali przy całej akcji, pomagając matce. - Robiliśmy to dla ochrony matki, która od kilku lat nie mogła odzyskać dziecka, które przyznał sąd. Wyrok jest prawomocny z klauzulą natychmiastowej wykonalności - przypomina detektyw.

Według jego relacji, to dyrekcja szkoły jest winna temu, że doszło do szamotaniny. To dyrektorka szkoły zawiadomiła policję o całym zdarzeniu. Rodzice dzieci, które widziały całą akcję, złożyli pozew przeciwko Rutkowskiemu. Żądają zadośćuczynienia. - Nasze dzieci przeżyły traumę, muszą korzystać z pomocy psychologów - tłumaczą.

Firma jednak twierdzi, że cała sprawa ma charakter nagonki, a na celowniku jest postać Krzysztofa Rutkowskiego.

- Prokuratura nie chce słuchać naszych argumentów. My przecież działaliśmy w dobrej wierze. W dniu przeprowadzania akcji chcieliśmy, by towarzyszył nam kurator sądowy, ale akurat był na urlopie - dodaje Chmielnicka.

Prokuratura ma swoje zdanie. Przypomina, że dziecko nie może być "odbijane siłą", bo takimi sprawami zajmuje się komornik, pod nadzorem policji i kuratora sądowego.

- Dziecko nie jest przecież rzeczą, a tak zostało potraktowane - dodają w rybnickiej prokuraturze.

Już w minioną środę prokuratura poinformowała o postawieniu zarzutów trzem pracownikom biura doradczego Krzysztofa Rutkowskiego. Zdaniem rybnickich stróżów prawa, przeprowadzając akcję w szkole podstawowej w Książenicach, także złamali prawo.

- Ludziom Rutkowskiego przedstawiliśmy zarzuty z ustawy o usługach detektywistycznych oraz z kodeksu karnego: wtargnięcia do szkoły wbrew woli dyrekcji i zmuszania do określonego zachowania przy użyciu przemocy. Grozi za to do 3 lat - powiedziała prokurator Breisa.

Dwóch podejrzanych miało licencję pracownika ochrony, tymczasem według prokuratury, przeprowadzali czynności typowo detektywistyczne.

- Wystąpiliśmy do komendanta śląskiej policji o odebranie im licencji - wyjaśnia Breisa.

W całej sprawie może oberwać się również miejscowej policji, która - według wstępnych ustaleń - dosyć opornie prowadziła śledztwo w tej sprawie. - Ignorowano nasze polecenia, nie dostarczano nam wszystkich informacji, nie wykonywano wszystkich czynności wymaganych prawem - informuje prokuratura Breisa.

Jacek Bombor

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)