Ruszyła wojna z patoinfluencerami. Będą zajęcia dla uczniów podstawówek
Nowy rząd na razie nie wskrzesza pomysłów poprzedniego, by zaostrzyć przepisy karne wobec patoinfluencerów. Rozpoczął natomiast szereg działań, które pozwolą zwalczać ich szkodliwą działalność. Nasi rozmówcy podkreślają jednak, że trzeba robić więcej, m.in. wziąć się za ich portfele i przestać organizować walki MMA z ich udziałem.
Temat wywołała posłanka PiS Anna Gembicka, która skierowała w sprawie walki z patoinfluencerami dwie interpelacje, prosząc o informację, co się w tej kwestii dzieje.
Jak wynika z obszernej odpowiedzi, której udzieliła jej wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer, dzieje się już sporo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według informacji z resortu, wojna z patostreamingiem na dobre ruszyła w tym półroczu i jest prowadzona na kilku frontach. Pierwszy to szereg szkoleń dla policjantów (łącznie ponad 200 specjalistów policyjnych). Drugi to cykl wykładów dla rodziców i nauczycieli, prowadzonych zarówno w sieci, jak i stacjonarnie, w kilku polskich miastach. Natomiast trzeci to cykl szkoleń dla uczniów, z których najważniejsze mają wystartować za kilka miesięcy.
"W roku szkolnym 2024/2025 planowany jest cykl comiesięcznych lekcji online dedykowanych uczniom szkół podstawowych. Będą prowadzone przez specjalistów z Działu Profilaktyki Cyberzagrożeń. Jednym z 10 tematów są treści szkodliwe z uwzględnieniem patotreści" - deklaruje wiceminister Lubnauer.
Dodaje, że w tym roku rząd chce opracować strategię walki z niekorzystnym zjawiskiem "w zakresie: zasadności wprowadzenia regulacji chroniących małoletnich przed szkodliwymi treściami w internecie; ustalenia kategorii wiekowych małoletnich, którzy wymagają ochrony, przedyskutowania zakresu definicji treści szkodliwych, wskazania podmiotów zobowiązanych oraz przeanalizowania optymalnych rozwiązań technicznych w zakresie weryfikacji wieku itp."
Z pisma wiceminister wynika też, że w walce z patoinfuencerami konieczne będzie zmobilizowanie influencerów, żeby głośno mówili o szkodliwości patoinfluenceringu, a także sponsorów.
Czy to wystarczy na patoinfuencerów?
- Musimy ochronić dzieci i młodzież przed patoinfuencerami - nie ma wątpliwości posłanka Gembicka. - Ci ludzie promują przestępcze działania, a niestety zdarza się, że młodzi się tym inspirują. Należy twardo pokazać, że nie jest to postawa godna naśladowania.
Parlamentarzystka PiS wskazuje, że najskuteczniejszym rozwiązaniem może okazać się to, po które rząd jeszcze nie sięgnął, czyli odebranie zysku patostreamerom, ewentualnie wcześniejsze uniemożliwienie im zarabiania w ten sposób. To może zadziałać na nich odstraszająco lub zniechęcająco.
- Szkolenia, które rozpoczęliśmy już w poprzedniej kadencji rządu, to moim zdaniem jeszcze za mało - zaznacza. - Uważam, że należy uruchomić również kampanie społeczne, które uświadamiałyby szkodliwość tego zjawiska oraz wprowadzić zakaz zarabiania na patostreamingu. Tak jak w USA przestępcy nie mogą zarabiać np. na pisaniu książek o swoich zbrodniach, tak tutaj nie powinno być możliwości zarabiania na promowaniu patologicznych zachowań.
Powinni "umierać" w ciszy
Jak komentuje dla WP Wojtek Kardyś, ekspert do spraw komunikacji internetowej, który już 10 lat temu wyspecjalizował się w marketingu influencerskim, przyjęte przez rząd działania są dobre, ponieważ trzeba na wielu płaszczyznach tłumaczyć, czym jest patostreaming. Szczególnie, że wiele osób nie rozumie, jak wielkie jest to zagrożenie.
- Cieszę się, że szkolenia ruszyły, choć nie wiem, czy dzieci powinny być szkolone on-line. Mogą nie wytrzymać patrzenia kilku godzin w ekran. Warto zorganizować im takie kursy stacjonarnie - mówi.
Specjalista ma też dobre zdanie o pomyśle włączenia w tę walkę influencerów.
- Influencerzy i youtuberzy mają paskudny PR, wygrywają w rankingach najmniej prestiżowych zawodów, więc opłaci im się dołączenie do tej akcji, by poprawić swój wizerunek - podkreśla Kardyś. - Co więcej, z Zachodu idzie już moda na działania prospołeczne, tam influencerzy chcą pomagać społeczeństwu i dobrze na tym wychodzą. Ze sponsorami może być podobnie. Myślę, że jeśli będzie trzeba, sypną nawet groszem na walkę z patoinfluencerami oraz na szkolenia w tym zakresie.
Ekspert do spraw komunikacji internetowej podkreśla, że nikt nie powinien przymykać oczu na walki MMA z udziałem patoinfluencerów, zapraszać ich na wywiady czy promować ich w teledyskach, bo tego typu wydarzenia nie tylko pompują ich portfele, ale też pokazują innym, że mogą być jakiegoś rodzaju wzorem.
- Powinniśmy odebrać im agorę, możliwość wypowiadania się, przestać ich promować - nie ma wątpliwości Wojtek Kardyś. - Nie rozumiem np. sytuacji z Fagatą, która występuje u podcasterów i udziela wywiadów. Ci ludzie powinni być bojkotowani przez biznes, marki, podmioty publiczne i media. Te osoby powinny "umierać" PR-owo w ciszy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zjawisko powszednieje, trzeba się śpieszyć
Patoinfluencerzy w ostatnich latach stali się zmorą polskiego internetu. Często nagrywali filmy, będąc pod wpływem alkoholu lub narkotyków, przeważnie wylewali z siebie potoki wulgaryzmów, niekiedy bili swoich bliskich lub przypadkowe osoby podczas nagrań, znęcali się nad innymi ludźmi (nieraz nad kobietami i dziećmi) oraz zwierzętami, chwalili się pirackimi rajdami po polskich drogach, pochwalali przestępstwa lub sami je popełniali, niekiedy nawet o charakterze seksualnym.
Wielkie serwisy internetowe, takie jak YouTube czy Facebook twierdziły, że z nimi walczą, ale nawet po zawieszaniu lub blokowaniu kont znów wracali na wielkie platformy. Niektórzy mieli lub nadal mają setki tysięcy fanów, zarabiali dzięki nim olbrzymie pieniądze (głównie z internetowych datków i wyświetleń filmów), i nadal są zapraszani choćby do udziałów w walkach MMA, które przynoszą im krocie.
Co prawda niektórzy patoinfluencerzy trafiali za kraty (np. "Magical", jego matka "Gocha", "Kamerzysta", antyszczepionkowiec "Suweren" czy wielbiony przez skrajnych nacjonalistów "Jaszczur") lub wszczynano wobec nich postępowania (pirat drogowy "Pat.derra" czy "Gural"), ale potem wielu z nich wracało do swojej działalności.
Rok temu rząd Zjednoczonej Prawicy zaproponował dodanie do Kodeksu karnego artykułu 255b, który przewidywał m.in. penalizację rozpowszechniania filmów z patoifluencerami oraz surowe kary za nagrania z przestępstwami, które kręcili w celach zarobkowych. Nic z tego jednak nie wyszło.
Prawnicy byli podzieleni, bo o ile część z nich uważała, że to dobre rozwiązanie, ale musi iść w parze z edukowaniem społeczeństwa, to inni wyrażali opinię, że zmiany mają charakter populistyczny i niepełny, bez uwzględnienia obowiązku usuwania patotreści przez właścicieli portali i bez podobnych zmian w Kodeksie wykroczeń. W dyskusjach podnoszono także, że za wszystkie przestępstwa patoinfluencerów i tak można ich ścigać na podstawie istniejących przepisów.
W praktyce i tak prawie zawsze sądy muszą lub powinny karać surowiej przestępców, którzy łamią prawo dla pieniędzy i się publicznie tym chwalą w mediach. Szczególnie, jeśli zrobili lub próbują z tego zrobić stałe źródło dochodów.
Według badań przeprowadzonych przez NASK w ubiegłym roku 26 proc. polskich nastolatków ogląda w sieci filmy publikowane przez patoinfluencerów, a coraz więcej z nich najwyraźniej zaczyna je traktować jako integralną część internetu, ponieważ nie potrafią rozróżnić, czy tego rodzaju nagrania są patotreściami, czy "normalnymi" multimediami.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski