PolskaRusza proces Lesiaka - czy będze jawny?

Rusza proces Lesiaka - czy będze jawny?

Proces b. oficera SB i Urzędu Ochrony
Państwa płk. Jana Lesiaka, oskarżonego o inwigilację prawicy przez
UOP w latach 90., rusza w środę przed warszawskim sądem. Proces
może być w części jawny, ale sąd nie ma jeszcze oficjalnej
informacji o zgodzie ABW na częściowe odtajnienie akt.

Lesiak to jedyny oskarżony w ujawnionej w 1997 r. głośnej sprawie inwigilacji, którą UOP miał prowadzić w latach 1991-1997, głównie co do polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej - m.in. Jarosława i Lecha Kaczyńskich. Podsądny odpowiada z wolnej stopy za przekroczenie uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań - za co grozi do 3 lat więzienia.

Lesiak już w 1999 r. w wywiadzie dla PAP zaprzeczał, by zespół inspekcyjno-operacyjnego gabinetu szefa UOP, którym kierował, zajmował się inwigilacją. Prowadząc sprawy operacyjne na największe afery pierwszej połowy lat 90., uzyskiwaliśmy informacje o wielu osobach, w tym i o niektórych politykach, zarówno prawicowych, jak i lewicowych. W tym czasie obowiązywała w UOP żelazna zasada: nie interesuje nas, kto jest z jakiej partii - jeżeli ukradł, to interesujemy się tą osobą - mówił.

Pod koniec sierpnia ówczesny szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Witold Marczuk zgodził się na częściowe odtajnienie akt sprawy. W dokumentach wytworzonych przez UOP (jego następcą prawnym jest ABW)
nie będzie odtajniona m.in. działalność tajnych współpracowników. Prokuratura Okręgowa w Warszawie sprawdza teraz swe akta, czy nie ma w nich odniesień do spraw, które mają pozostać tajne. Nie zdąży tego skończyć do środy.

Sąd i tak zresztą wciąż nie ma oficjalnej informacji z ABW o odtajnieniu akt. Rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Wojciech Małek nie wyklucza, że przedstawi ją w środę sądowi prokurator. Na 99% nie widzę podstaw do wyłączenia jawności całego procesu, ale decyzję podejmie skład sędziowski - tak Małek odpowiedział na pytanie, czy częściowa tajność akt sprawy może powodować utajnienie całego procesu. Proces można prowadzić jawnie w odniesieniu do tych dowodów, które odtajniono; w pozostałym zakresie rozprawa musi być niejawna - dodał.

Prokuratura nie wyklucza, że wystąpi o odroczenie sprawy, by mogła się ona toczyć jawnie.

W środę Lesiak ma składać wyjaśnienia. Na przyszły tydzień zaplanowano przesłuchanie świadka Jarosława Kaczyńskiego. On, jak i inne osoby uznane za pokrzywdzone przez prokuraturę - Lech Kaczyński, Adam Glapiński, Antoni Macierewicz, Jan Olszewski, Romuald Szeremietiew, Jan Parys, a także szef PPS Piotr Ikonowicz - mogą ustanowić się jako oskarżyciele posiłkowi (wtedy nabędą praw strony procesu).

Lesiak jest oskarżony o to, że prowadził rozpoznanie osobowe i problemowe poprzez gromadzenie danych o politykach i ugrupowaniach prawicowych i lewicowych. Ponadto miał prowadzić "działania w zakresie rozpracowywania i dezintegracji legalnie istniejących ugrupowań politycznych jak Ruch dla Rzeczypospolitej, Porozumienie Centrum, SdRP, PPS, czym działał na szkodę tych ugrupowań".

Materiały sprawy znaleziono w szafie Lesiaka, co ujawnił w 1997 r., na krótko przed wyborami parlamentarnymi, Zbigniew Siemiątkowski z SLD. Zespół miał w 1993 r. opracować plany działań operacyjnych UOP, których celem miało być skłócenie i skompromitowanie działaczy PC, Ruchu III Rzeczypospolitej oraz RdR. Zamierzano ich kompromitować m.in. przy wykorzystaniu tajnych agentów UOP. W skład zespołu Lesiaka wchodzili zarówno byli oficerowie SB, jak i ludzie z naboru do UOP po 1990 r.

Szefem UOP był wtedy Gromosław Czempiński, a nadzorował go ówczesny szef MSW Andrzej Milczanowski. Obaj zaprzeczali, by doszło do inwigilacji.

Tajne śledztwo w sprawie wszczęto w 1997 r. Liderzy prawicowych ugrupowań dostali od prokuratury status pokrzywdzonych, dzięki czemu mogli się zapoznawać z tajnymi aktami sprawy. W 1999 r. J. Kaczyński mówił, że działania UOP były inspirowane przez ludzi Wałęsy. Zaprzeczyli temu byli współpracownicy Wałęsy.

W 2003 r. prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia wobec Lesiaka. Wątek ewentualnej odpowiedzialności jego przełożonych wyłączono i umorzono w 2002 r. W 2005 r. Sąd Okręgowy w Warszawie - który ma prowadzić proces - zwrócił prokuraturze sprawę, by odtajniła stawiany Lesiakowi tajny zarzut (inaczej sąd przy ogłaszaniu wyroku nie mógłby jawnie ogłosić jego sentencji, a to jest bezwzględnym wymogiem prawa).

Odtajnienie sprawy zapowiadali jeszcze w listopadzie 2005 r. szef MSWiA Ludwik Dorn i prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wiele razy mówił, że wystąpi do szefa ABW o odtajnienie "przynajmniej części" akt sprawy.

W początkach tego roku Janusz Kaczmarek nie wykluczał wznowienia umorzonego wcześniej śledztwa wobec przełożonych Lesiaka. W ABW miały się bowiem odnaleźć nieznane wcześniej akta sprawy, których nie przesłano prokuraturze. Ziobro mówił, że z akt sprawy wynika, iż Lesiak miał mocodawców. Odpowiedzą oni przed sądem, jeżeli terminy przedawniania na to pozwolą - zapowiadał w czerwcu minister. Od tego czasu nic się jednak nie ruszyło w tej sprawie.

Prezydent L. Kaczyński mówił, że inwigilacja prawicy to największa afera III RP. Wyrażając nadzieję na jej wyjaśnienie, powiedział: Tylko dzieci mogą wierzyć, że tą aferą w istocie kierował płk Lesiak. To musiało być dużo, dużo wyżej. I tę sprawę trzeba wyjaśnić.

W czerwcu tego roku J. Kaczyński ujawnił swą teczkę, w której są dwa - jego zdaniem - sfałszowane w 1992 lub 1993 r. w UOP - dokumenty, opisujące rzekome podpisanie przez niego tzw. lojalki ze stanu wojennego. Sugerował, że mógł tego się dopuścić Lesiak - czemu ten zaprzeczał. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)