Rusak: nie znam zarzutów dotyczących mojej służby w WSI
Były szef WSI gen. Tadeusz Rusak powiedział, że nie zna żadnych zarzutów, dotyczących jego służby w WSI. Dlatego oświadczenie obecnego szefa WSI gen. Dukaczewskiego, według którego zarzuty te były motywem przekazania przez gen. Rusaka wiadomości "Rzeczpospolitej", jest nieprawdziwe.
Rusak wyjaśnił, że jego informacje przekazane "Rz" wynikały z negatywnej oceny obecnego stanu działania WSI. "W służbach nigdy nie działy się tego typu rzeczy, jakie dzieją się w tej chwili. To jest cały mój komentarz do tego, co gen. Dukaczewski mówi" - powiedział gen. Rusak.
Pod przykryciem
Sobotnia "Rz", powołując się na informacje z kilku źródeł, m.in. od b. szefa WSI generała Tadeusza Rusaka, napisała, że kilkunastu oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI) działa "pod przykryciem" w otoczeniu premiera i prezydenta.
W nadesłanym PAP oświadczeniu szef WSI gen. Marek Dukaczewski napisał, że wypowiedzi byłego szefa tych służb przytoczone przez gazetę są niezgodne z prawdą i stanowią reakcję na stwierdzone nieprawidłowości w funkcjonowaniu WSI, w czasach gdy kierował nimi właśnie Rusak.
"Nie wiem, o jakich sprawach mówi gen. Dukaczewski w swoim oświadczeniu. Ja tych nieprawidłowości nie znam, nigdy nie przedstawiono mi żadnej listy zarzutów, więc twierdzenie, że moje działania są związane z reakcją na te zarzuty są nieprawdziwe" - powiedział Rusak. Dodał jednak, że posiada wiedzę o tym, że WSI podejmuje działania w celu skompromitowania swoich byłych pracowników.
Oczernić, znaleźć haki
"Wiem, że od momentu, kiedy odszedłem z WSI, są wobec mojej osoby i osób, które również zostały zmuszone do odejścia ze służby, podejmowane przez cały czas różne działania zmierzające do tego, żeby ich oczernić, znaleźć jakieś haki" - powiedział Rusak.
Rusak wyjaśnił, że w prokuraturze, są sprawy, związane ze zgłoszeniem przez b. pracowników właśnie takich działań, polegających m.in. na fałszowaniu dokumentów. "To ludzie Dukaczewskiego usiłowali sprokurować takie materiały oczerniające człowieka" - powiedział.
"To walka, której ja nie rozumiem. Odszedłem ze służby na własną prośbę, zająłem się swoimi rzeczami i miałem szczerą chęć przestać interesować się służbami i tym, co się w służbach dzieje. Ale służby mi na to nie pozwolą, bo cały czas wokół mnie, wokół ludzi, którzy z tych służb odeszli, dzieją się różne dziwne rzeczy" - powiedział Rusak.
Walka na różnych płaszczyznach
Według Rusaka walka toczy się na różnych płaszczyznach. Jako dowód przytoczył informację "upowszechnianą w WSI, że oficer, który został zatrzymany przez ABW za szpiegostwo czy próbę szpiegostwa" był jego nieślubnym synem. Powołał się także na przypadek b. oficera WSI, który miał zostać skarbnikiem miasta w Wielkopolsce, ale przyszło "dwóch smutnych panów z polecenia swoich przełożonych i straszyli wójta czy burmistrza, że jak go przyjmie, to będzie miał nieprzyjemności".
Były szef WSI podkreślił, że znał wartość ludzi, z którymi współpracował w WSI. "To była naprawdę znakomita grupa ludzi, nieraz to publicznie mówiłem. Natomiast to, co się dzieje obecnie, pod kierownictwem tej ekipy - jest po prostu skandaliczne" - uważa Rusak.
Zdaniem Rusaka sytuacja w WSI dojrzała do radykalnych zmian, o czym świadczyć może fakt, że "po czterech latach całkiem przyzwoitej działalności tej służby nagle zaczynają się non stop dziać jakieś rzeczy wokół niej". To powoduje również zainteresowanie mediów.
Dzika lustracja
"To nie ja robię dziką lustrację, to nie ja prokuruję jakieś materiały, to nie ja ciągle daję plamę. To nie ja jestem inicjatorem tych publikacji, które od jakiegoś czasu mają miejsce. To różne potknięcia, różne uwikłania się tej służby w jakieś dziwne sprawy powodują, że się prasa i media nimi interesują" - podkreślił Rusak.
Rusak dodał, że nie szuka kontaktu z mediami, wręcz ich unika, "jedynie na skutek tych rzeczy, które się dzieją w WSI" niektórym dziennikarzom udaje się do niego dotrzeć.