Rumunia jak Polska? "Wrogość i nieufność wobec Putina jest bardzo duża"

- Rumuńskie społeczeństwo jednoznacznie ocenia agresję wobec Ukrainy. Choć, co warto podkreślić, obok nieprzyjaznej, nieufnej postawy wobec Rosji, Rumunów charakteryzowała nieprzyjazna postawa wobec Ukrainy. W momencie, kiedy nastąpiła agresja, mimo zadawnionych urazów, Rumuni jednoznacznie opowiedzieli się po stronie ukraińskiej - mówi Wirtualnej Polsce Jakub Pieńkowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, specjalista ds. polityki rumuńskiej.

Polsko-rumunskie konsultacje miedzyrzadowe pod przewodnictwem premiera Mateusza Morawieckiego oraz premiera Rumunii Nicolae Ciuca.
Polsko-rumunskie konsultacje miedzyrzadowe pod przewodnictwem premiera Mateusza Morawieckiego oraz premiera Rumunii Nicolae Ciuca.
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Molecki
Sylwester Ruszkiewicz

Wirtualna Polska: W styczniu, na miesiąc przed wybuchem wojny w Ukrainie, Rosja zażądała wycofania wojsk NATO z Rumunii. Władze w Bukareszcie zdecydowanie odmówiły. Po wybuchu wojny na szczycie NATO zdecydowano, że wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu, w tym Rumunii, jest priorytetem. Rumunia jest dzisiaj bezpieczna?

Jakub Pieńkowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: Władze rumuńskie od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2014 r. były za wzmocnieniem wschodniej flanki NATO. Kiedy powstawały batalionowe grupy bojowe w Polsce i w krajach bałtyckich, Rumuni również domagali się obecności wojsk Sojuszu u siebie, na południowym odcinku wschodniej flanki. Otrzymali wówczas brygadę szkoleniową, do której, spośród sojuszników, stale wysyłali kontyngent jedynie Polacy. Bardzo im zależało, żeby taką batalionową grupę bojową NATO stworzyło także w Rumunii. Nowa faza agresji na Ukrainie, skłoniła sojuszników do powołania takich grup w pozostałych państwach wschodniej flanki. Wcześniej Rumuni w tym pomyśle byli osamotnieni. Ani Węgry, ani Słowacja nie były tym pomysłem zainteresowane. Z kolei Bułgarzy, z racji prorosyjskich sympatii, niekoniecznie byli zainteresowani.

W tamtym regionie Serbia ma najmocniejsze, prorosyjskie nastawienie. Rumunia zdecydowanie jest nastawiona antyPutinowsko?

Nieufność wobec Rosji w Rumunii wynika z uwarunkowań historycznych. Wydawałoby się, że oba narody łączy silna nić porozumienia. Rumuni są narodem prawosławnym, ale jednoznacznie postrzegają się jako część cywilizacji łacińskiej. Rumuński jest językiem romańskim, a Dacja – część dzisiejszej Rumunii - stanowiła prowincję rzymską. W 1812 r. Imperium Rosyjskie anektowało Besarabię wschodnią część Hospodarstwa Mołdawskiego, które łącząc się w 1859 r. z Hospodarstwem Wołoskim dało początek współczesnej Rumunii. Od tamtej pory mamy wrogość i nieufność wobec Rosjan, która obecnie jest bardzo silnie obecna.

Jak Rumuni oceniają rosyjską agresję? Tak samo jednoznacznie, jak w Polsce?

Rumuńskie społeczeństwo jednoznacznie ocenia agresję wobec Ukrainy. Choć, co warto podkreślić, obok nieprzyjaznej, nieufnej postawy wobec Rosji, Rumunów charakteryzowała nieprzyjazna postawa wobec Ukrainy. W momencie, kiedy nastąpiła agresja, mimo zadawnionych urazów, Rumuni jednoznacznie opowiedzieli się po stronie ukraińskiej. Udzielili szerokiego wsparcia uchodźcom napływającym z Ukrainy do Rumunii. Obecnie to ponad 650 tys. osób. Co prawda, większość pojechała dalej, ale trzeba było zorganizować pomoc, transport itd. Rumuni bardzo chętnie tej pomocy udzielali. Putin jest dla nich agresorem.

Czy są obawy w Rumunii, ze względu na bliskość konfliktu i podobnie jak w Polsce, że Rosja może spróbować posunąć się np. do wrogiego uderzenia?

Oczywiście, że tak. Od Odessy do rumuńskiej granicy jest ok. 100 kilometrów, Wyspa Węży znajduje się ok. 45 km od ujścia Dunaju. Strefy działań wojennych na Morzu Czarnym bezpośrednio stykają się z wodami terytorialnymi Rumunii. Doniesienia o minach, które urwały się z kotwic i płynęły w kierunku Rumunii i Bułgarii, przyciągały uwagę tamtejszej opinii publicznej.

Rumuni obserwowali co się dzieje na Wyspie Węży też z racji tego, że przed laty należała do nich?

Wyspa jest położona bardzo blisko wybrzeży rumuńskich, w bezpośredniej styczności z rumuńskim szelfem kontynentalnym, na którym prowadzone są prace wydobywcze ropy naftowej i gazu. Wyspa Węży w okresie międzywojennym należała do Rumunii, co obecnie sprzyjało zainteresowaniu rumuńskiego społeczeństwa.

A jak Rumunia podchodzi do unijnych sankcji ws. surowców energetycznych z Rosji?

Rumunia jest w dość komfortowej sytuacji, bowiem 80 proc. zużycia gazu pochodzi z krajowych złóż. Pozostałe 20 proc. jest importowane. Połowa tego importu, czyli 10% zapotrzebowania jest z Rosji, dostarcza go Gazprom. Ewentualne odcięcie od rosyjskich źródeł nie stanowiłoby większego problemu. Władze rumuńskie opowiadają się jednoznacznie za polityką uniezależnienia się od rosyjskich dostaw surowców energetycznych. Także w ramach Unii Europejskiej.

Pytając o zagrożenie dla Rumunii, bardziej realny jest kontekst zaognienia konfliktu w sąsiedniej Mołdawii? Jakie dzisiaj Rumuni mają relacje z Mołdawią?

Relacje rumuńsko-mołdawskie mają charakter szczególny, ponieważ Rumuni patrzą na Mołdawię, jako na drugie narodowe państwo rumuńskie. Traktują Mołdawian jako Rumunów. Dzisiejsza Mołdawia, z wyłączeniem Naddniestrza to jest centralna część Besarabii, którą Rosjanie anektowali w 1812 r. i którą Rumunia utraciła bezpowrotnie wskutek paktu Ribbentrop-Mołotow. Od kiedy w Mołdawii rządzi prezydent Maia Sandu i rząd prezydenckiej Partii Działania i Solidarności stosunki z Rumunią rozwijają się bardzo pomyślnie.

Jeśli się nie mylę, to przewijały się głosy mówiące nawet o zjednoczeniu tych dwóch państw?

Hasło zjednoczenia stanowi pewien rodzaj fetyszu politycznego w Rumunii. Żaden polityk nie może sobie otwarcie pozwolić, żeby powiedzieć, że to jest bez sensu i byłoby to niemożliwe. To byłoby politycznym strzałem w stopę. Społeczeństwo rumuńskie w sondażach opowiada się za zjednoczeniem. Jest to obecnie ok. 70 proc. Kiedy jednak przychodzi kwestia konieczności "wpompowania w Mołdawię" ogromnych pieniędzy, aby wyrównać poziom rozwoju jej i Rumunii to dopiero Rumuni są bardziej sceptyczni.

Z kolei w Mołdawii poparcie dla zjednoczenia oscyluje w granicach ok. 30-40 proc. W niewielkim stopniu wynika ono z romantycznego podejścia, jak w Rumunii, ale bardziej z pragmatycznego, że po prostu Mołdawia jako państwo się po prostu nie udała. Ludzie stracili wiarę w swoje państwo i w to, że uda się jakkolwiek je naprawić. I widzą jedyną szansę dla podniesienia standardu życia poprzez włączenie do Rumunii. Władze rumuńskie podkreślają, gdyby była taka wola narodów, to czemu nie…, ale faktycznie mają nadzieję, że nie staną przed takim wyzwaniem, gdyż najprawdopodobniej byłoby ono dla Rumunii nie do udźwignięcia. Dlatego na ten moment jedyną możliwą opcją zniesienia granicy jest przystąpienie Mołdawii do Unii Europejskiej.

Gdyby Rosja zaatakowała Mołdawię, pomoc Rumunii jest realna?

Rumunia wspiera ją głównie materialnie, jeśli chodzi o pomoc uchodźcom z Ukrainy. Niedawno minister obrony narodowej Rumunii pytany o to, co zrobiłaby Rumunia w przypadku rosyjskiej interwencji w Mołdawii, wprost przyznał, że Rumunia nie byłaby w stanie udzielić pomocy. Argumentował, że jego kraj jest w NATO, więc samodzielnie nie mógłby decydować. Prawda jest jednak taka, że Bukareszt nie jest na coś takiego przygotowany.

Republika Mołdawii ogłosiła się państwem neutralnym i zapisała to w swojej konstytucji. Natomiast to nie jest neutralność w wydaniu szwajcarskim. Neutralność Mołdawii nie jest statusem gwarantowanym międzynarodowo. Ile on jest wart, pokazuje fakt, że od początku niepodległości Mołdawii, wbrew jej woli, na jej terytorium stacjonują wojska rosyjskie i wcale nie zamierzają się stamtąd wycofać.

Mołdawia boi się, że będzie kolejnym obiektem ataku Władimira Putina. Wszystko za sprawą separatystycznego Naddniestrza – części Mołdawii, w której przez dekady ludzie żyli miłością do ZSRR. Miłością tak wielką, że rosyjskie flagi powiewają tam do dziś.

Mołdawskie wojsko liczy sobie ok 3-4 tysięcy. Do tego trzeba dodać kilkanaście tysięcy karabinierów czyli dawnych wojsk wewnętrznych. Ta armia nie ma ani czołgów, ani lotnictwa ani nowoczesnej broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej. Biorąc na celownik Mołdawię, Rosjanie musieliby najpierw podejść pod Odessę. A na razie są daleko. Jakiekolwiek próby ataków na Odessę z terenów Naddniestrza, spotkałyby się z natychmiastową reakcją Ukrainy, która zniszczyłaby tamte jednostki. Niemniej rosyjska obecność w Naddniestrzu zmusza Ukrainę do rozproszenia części sił i skierowania ich do osłony liczącej 450 km faktycznej graniczy ukraińsko-naddniestrzańskiej.

W ostatnich dniach zaobserwowano jednak aktywizację rosyjskich jednostek w Naddniestrzu. Czy Rosjanie z Naddniestrzańska Republika Mołdawskiej, jak nazywany jest ten separatystyczny, byliby w stanie zaatakować pozostałą część Mołdawii?

W Naddniestrzu stacjonuje do 2 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Do tego należałoby doliczyć ok. 5-7 tysięcy naddniestrzańskich, rosyjskich jednostek MSW, Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego. Z racji tego, że od 2014 r. Ukraina wprowadziła blokadę transportów personelu sprzętu wojskowego do Naddniestrza, to rotacja wśród rosyjskich żołnierzy jest bardzo utrudniona. W praktyce tamtejsze rosyjskie siły składają się z "miejscowych Naddniestrzan", którzy mają rosyjskie obywatelstwo. Mają kilkanaście czołgów. Morale tych sił jest niskie, oni niechętnie walczyliby przeciw Ukrainie. Cała narracja ideologiczna Naddniestrza była skierowana przeciw Rumunii i Mołdawii. Ukraina była postrzegana jako przyjazne państwo.

Dla mieszkańców Naddniestrza stali się faszystami, jak wmawia Rosjanom Putin?

Nie. Ludzie znają tam Ukraińców. Będą dla nich Ukraińcami, nie faszystami. Kontakty międzyludzkie między mieszkańcami Naddniestrza i Ukrainy zawsze były bardzo bliskie i bardzo dobre. Z resztą – ok. 1/4 mieszkańców Naddniestrza to etniczni Ukraińscy.

Wracając do wątku rumuńskiego. Czy tak samo jak w Polsce Bukareszt odczytał sygnał wysłany przez NATO, o zastosowaniu artykułu 5. Traktatu, który będzie oznaczał, że wszystkie państwa Sojuszu staną w obronie kraju, który zostanie zaatakowany przez Rosję?

Rumuńska armia zawodowa liczy sobie niecałe 70 tysięcy żołnierzy. Rumunia jest częścią NATO. Dostali bardzo silne wzmocnienie obecności sojuszniczej na swoim terytorium. To nie tylko grupa batalionowa, której państwem ramowym jest Francja. Dokładniej ok. 500 francuskich żołnierzy. Dodatkowo 300 mundurowych z Belgii. Ma przybyć 170 Portugalczyków. Podwoiła się również liczba żołnierzy amerykańskich – z 1000 do 2000. Wsparcie sojuszników jest wyraźne. A rumuńskie społeczeństwo to docenia. Ponad 70 procent z nich jest zadowolonych z tego, że Rumunia jest częścią Sojuszu.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie