Kompania reprezentacyjna mołdawskiej armii czeka na przybycie prezydenta Turcji. Kiszyniów, 17 października 2018 roku © Getty Images | Ercin Top

Kolejny kraj boi się wojny. Rosyjskie wojsko już tu jest

Mateusz Ratajczak
19 marca 2022

Maleńka Mołdawia boi się, że będzie kolejnym obiektem ataku Władimira Putina. Wszystko za sprawą separatystycznego Naddniestrza – części Mołdawii, w której przez dekady ludzie żyli miłością do ZSRR. Miłością tak wielką, że rosyjskie flagi powiewają tam do dziś. To miejsce zaskakujące. Rządzą tu oligarchowie, choć życie wygląda normalnie. Naddniestrzanie uwielbiają grilla, a w telewizji oglądają pirackie wersje hollywoodzkich filmów.

Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska: Czy Mołdawia może stać się kolejnym obiektem zainteresowania Władimira Putina?

Dr Piotr Oleksy, autor książki "Naddniestrze. Terror tożsamości": Nie można tego wykluczyć. Zachodni świat tego nie wyklucza, władze Mołdawii też tego nie wykluczają. Obawiam się, że to prawdopodobny wariant działania Rosji w najbliższej przyszłości.

Mołdawia przez ostatnie trzydzieści lat kolebie się pomiędzy Rosją a Zachodem. Co prawda proeuropejski zwrot, który dokonał się tam w ostatnich latach, wydaje się czymś trwałym, jednak Naddniestrze - część tego kraju - nadal jest sferą silnych wpływów Rosji.

To leżąca tuż przy granicy z Ukrainą separatystyczna republika, nieuznawana przez nikogo innego poza takimi samymi, jak ona, separatystycznymi prorosyjskimi "republikami" - Osetią Południową i Abchazją.

Dr Piotr Oleksy
Dr Piotr Oleksy© Archiwum prywatne | Artur Kubasik

Mołdawianie boją się "pokojowej operacji militarnej"?

W pierwszych dniach agresji na Ukrainę w Mołdawii pojawił się silny strach przed wojną. Potem nastroje się uspokoiły. Wynika to też trochę z lokalnego fatalizmu i założenia, że jeśli Rosja przyjdzie, to i tak nie będziemy w stanie się bronić. Władze starają się natomiast tonować nastroje i zapobiegać panice.

A Naddniestrzanie?

Jeszcze dziesięć lat temu większość Naddniestrzan pewnie chętnie przywitałoby Rosję u granic. Prorosyjskość zawsze była fundamentem tej wspólnoty. Obecnie można odnieść wrażenie, że - obserwując wydarzenia w Ukrainie - niektórzy na chwilę zawiesili miłość do Rosji lub przynajmniej przestali ją manifestować, co w tym regionie jest rzadkością.

Gdy Rosja przejmowała Krym, pewna część populacji Naddniestrza poczuła się rozczarowana, pominięta, skazana na zapomnienie, trochę zdradzona. No bo, jak to, to oni tu chcą być częścią Rosji, głośno to manifestują, a innym "się udało"? Teraz Naddniestrzanie przede wszystkim nie chcą wojny. Widzą doskonale, jak ona wygląda i z czym się wiąże.

Naddniestrzańska Republika Mołdawska - jak oficjalnie nazywa się to nieuznawane państwo - od niemal trzech dekad gości rosyjskich żołnierzy.

Rosyjskie siły w Naddniestrzu podzieliłbym na trzy komponenty. Po pierwsze, w tej części Mołdawii stacjonują tzw. rosyjskie siły pokojowe, które składają się z około 750 żołnierzy. Towarzyszą im obserwatorzy ze strony mołdawskiej i ukraińskiej.

Drugi komponent to oddziały Operacyjnej Grupy Rosyjskich Wojsk, czyli OGRW - to pozostałość po 14. Armii rosyjskiej. I tutaj również mówimy o około 750 żołnierzach, których głównym zadaniem jest ochrona poradzieckiego arsenału we wsi Kołbasna.

Trzecim komponentem są tak zwane "Siły Zbrojne Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej". I tutaj mówimy już o mniej więcej 2,5-3 tys. żołnierzy, którzy - co oczywiste - otrzymują rosyjskie wsparcie militarne. Od kilku lat Mołdawia nie umożliwia rotacji wojsk, nie wpuszcza nowych, a więc Rosja nie wysyła tam nowych osób. To sprawia, że większość sił tych oddziałów rekrutuje się z miejscowej ludności. Łącznie mówimy o około 3,5 tys. żołnierzy.

Równocześnie Ukraina nie pozwala na dostawy broni, więc trudno ocenić, w jakim stanie znajduje się arsenał posiadany przez te jednostki. Prezydent Mołdawii Maia Sandu w ostatnich dniach wezwała do wycofania wojsk rosyjskich z tych terenów, ale to stały postulat rządu w Kiszyniowie. Stały i stale niespełniany, bo do jego realizacji niezbędna byłaby przecież zgoda Kremla.

Jednostki naddniestrzańskie nie są jednak wykorzystywane tak, jak siły białoruskie, które zabezpieczają "tyły" wojsk rosyjskich i umożliwiają obecnie Rosji atakowanie Ukrainy ze swojego terytorium.

Były o to obawy, ale żadnych ruchów w tym zakresie w tej chwili nie ma. Nie można jednak wykluczyć, że w przypadku ataku na Odessę te jednostki zostaną wykorzystane.

Ciekawa jest za to narracja władz Naddniestrza. Przez lata w pełni prorosyjskie władze nagle zaczęły wyrażać dużą wstrzemięźliwość wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej. Oczywiście pojawiały się w lokalnych mediach informacje, że postawa Zachodu jest "prowokacyjna", ale z drugiej strony są też sygnały o zrozumieniu ukraińskiej postawy.

Wadim Krasnosielski, czyli tak zwany prezydent parapaństwa, zaoferował obywatelom Ukrainy pomoc. I nie powinno to dziwić. Elity z tego regionu widzą już korzyści ze współpracy z Zachodem.

Prezydent Mołdawii Maia Sandu w ostatnich dniach wezwała do wycofania wojsk rosyjskich z Naddniestrza
Prezydent Mołdawii Maia Sandu w ostatnich dniach wezwała do wycofania wojsk rosyjskich z Naddniestrza© Getty Images | Justin Lane

Naddniestrze jest pokazywane przez polityków i lokalne media raz po raz jako "udany model rozwiązania konfliktu". Jednocześnie uznanie przez Rosję separatystycznych republik w Donbasie nie zostało przyjęte przez Tyraspol, czyli stolicę Naddniestrza, jako sukces czy święto. Nie było gratulacji, a informacje medialne na ten temat były zdawkowe.

I jest to zaskakujące, bo…

… nie byłoby Naddniestrza, gdyby nie wsparcie ze strony Rosji. Militarne, gospodarcze i polityczne. Dla Kremla to przyczółek na południowo-wschodnich rubieżach, na tak zwanej "bliskiej zagranicy" - rejonie postrzeganym przez Kreml jako nienaruszalna strefa wpływów Rosji.

Parapaństwo w granicach Mołdawii oznacza dla Rosjan jedno: dopóki ono istnieje i dopóki stacjonują w nim rosyjscy żołnierze, dopóty nie będzie możliwa integracja Mołdawii z Unią Europejską i NATO.

Nie jest to jednak jednostronne uczucie. Przez te trzydzieści lat dla Naddniestrza, dla większości tamtejszej społeczności, Rosja to "wielikaja rodina".

Czyli?

Obrońca i dobrodziej w jednym. Dla większości mieszkańców Naddniestrza Rosja była nie tylko patronem polityczny, sponsorem licznych działań, dostawcą darmowego gazu i płatnikiem emerytur dla tych, którzy pracowali w ZSRR. Była sercem świata. Tak przynajmniej było przez lata, bo od pewnego czasu się to delikatnie zmienia.

Najpierw jednak trochę historii. Skąd w ogóle się ten region wziął?

Naddniestrze wyrosło na bazie środowiska "czerwonych dyrektorów", którzy dostali w swoje ręce fabryki, kierowników administracji i oficerów wojska - właśnie z lewego brzegu Dniestru. Oni sami widzieli się jako grupa reprezentująca kulturę i interesy imperium w prowincjonalnej Mołdawii. I gdy tylko pojawiło się zagrożenie dla ZSRR, byli za jego ratowaniem. Gdy ZSRR upadło, byli za nowym życiem w ramach Federacji Rosyjskiej.

Byli po najlepszych radzieckich szkołach branżowych i zarządzali ogromnym przemysłem, który podlegał często kontroli bezpośrednio z Moskwy. Dla tej grupy Kiszyniów i Mołdawia miały drugorzędne, o ile w ogóle jakiekolwiek, znaczenie. Dla nich państwem był przede wszystkim Związek Radziecki. Dawał im ogromne możliwości i przywileje. I nie chcieli tego stracić.

1 grudnia 1991 roku, czyli już po zmianie nazwy na Naddniestrzańską Republikę Mołdawską, zorganizowane zostało referendum w sprawie niepodległości oraz wybory prezydenta republiki. Za niepodległością opowiedziało się wtedy 98 procent głosujących. Wybory prezydenckie wygrał Igor Smirnow, uzyskując 65,4 procent głosów.

Bo choć Naddniestrze jest parapaństwem, to ma wybory - i to wybory, których wyniki są respektowane przez przegrywających, oddających władzę. Choć były okresy, w których były fikcją - np. gdy u szczytu władzy był wspomniany Smirnow. W dzisiejszej sytuacji też trudno je w pełni legitymować, gdy w regionie rządzą oligarchowie.

Grupa radzieckich dyrektorów i kierowników z nadania Moskwy to jedno, ale przecież obywatele to inna grupa. Nie zawsze z dostępem do tych korzyści.

Dla mieszkańców tego regionu ZSRR w zasadzie od zawsze był państwem dobrobytu i stabilności.

Stąd akceptacja dla języka rosyjskiego i radzieckich symboli. Przez lata obecność w ZSRR gwarantowała wszystko, co człowiekowi było potrzebne do życia. Były i dobra konsumpcyjne, ale też kultura - zarówno wysoka w postaci literatury czy teatru, jak i niska - w telewizji.

Wreszcie - ZSRR dawał szansę realizacji własnych ambicji. I na kierowniczym stanowisku, i na niższym szczeblu. I ta miłość, ten sentyment w nich został do dziś. W wielu miejscach wciąż można spotkać rosyjskie flagi, na urzędach lub w czasie wydarzeń państwowych. Naddniestrze raz po raz przypomina o swoich dążeniach.

Jakich?

Niepodległość, oderwanie się od Mołdawii, a później… może i przyłączenie do Federacji Rosyjskiej. Powstanie Naddniestrza było możliwe przede wszystkim dzięki trzem czynnikom. Po pierwsze, rosyjskiej zdolności do zabezpieczenia interesów strategicznych w regionie. Po drugie, umiejętności zabezpieczenia własnych interesów przez miejscową elitę oraz po trzecie silnej radziecko-rosyjskiej tożsamości kulturowej wśród lokalnej ludności.

I tutaj trzeba postawić spore "ale".

Pomnik Włodzimierza Lenina przed Pałacem Prezydenckim w Tyraspolu. Na dachu powiewają flagi Naddniestrza i Rosji. 21 grudnia 2021 roku
Pomnik Włodzimierza Lenina przed Pałacem Prezydenckim w Tyraspolu. Na dachu powiewają flagi Naddniestrza i Rosji. 21 grudnia 2021 roku© Getty Images | Diego Herrera

Dziś to marzenie o jedności z Rosją wyraża nadal cześć tamtejszego społeczeństwa. Ale dzisiejsze elity naddniestrzańskie zaczęły powolny zwrot z kierunku rosyjskiego w kierunku europejskim. Nie chodzi im jednak o wartości, a zwykłe oligarchiczne interesy. Co ciekawe, również młode pokolenie zdaje się coraz bardziej przychylnie patrzeć na Europę. Zaczyna dostrzegać korzyści z bliskiej współpracy z nią.

Z czego żyje teraz Naddniestrze?

Z tego, co zostało z poradzieckiego przemysłu: produkcja cementu, stali, tekstyliów i obuwia.

Rosja oczywiście pomaga, dając darmowy gaz i dopłacając do emerytur oraz finansując różne przedsięwzięcia, ale nie z tego żyje lokalny biznes. Głównym rynkiem zbytu jest Unia Europejska, do której trafia prawie czterdzieści procent naddniestrzańskiego eksportu. Dla porównania, na rynek Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, wysyłane jest tylko osiem procent.

W ostatnich latach cała gospodarka Mołdawii - w tym i Naddniestrza - dokonała ostrego zwrotu. Wszystko zmieniła umowa stowarzyszeniowa Mołdawii z Unią Europejską i umowa o pogłębionej i kompleksowej strefie wolnego handlu. Spowodowała złość Moskwy i Rosja wprowadziła embargo na mołdawskie towary, choć naddniestrzańskie nie były nią objęte.

Moskwa liczyła na doraźne korzyści, a długofalowo strzeliła sobie w stopę. Mołdawscy przedsiębiorcy po prostu przeorientowali się na rynki Unii Europejskiej. Separatystyczna republika również objęta jest działaniem umowy i w pełni z niej korzysta.

I jak się żyje w Naddniestrzu?

Spędziłem tam trochę czasu przy okazji badań tożsamości jego mieszkańców i wiele razy słyszałem to pytanie. W końcu na dobrą sprawę brzmi ono: jak się żyje w kraju, którego nikt nie uznaje?

Ciężko? Źle?

W sumie to… normalnie. Naprawdę normalnie. Naddniestrzanie uczą się, pracują, płacą podatki, robią zakupy, chodzą na dyskoteki i do restauracji. Choć ich wyjątkowym hobby jest grillowanie, bo naprawdę kochają to robić. Naddniestrze ma swoje media i życie kulturalne.

Czy nie brzmi to normalnie?

Brzmi.

Ludzie sporo czasu spędzają w Internecie albo na rosyjskim VKontakte, albo na Facebooku. Od czasu do czasu wybiorą się na koncert w centrum miasta lub na mecz piłkarski. W sezonie letnim po Dniestrze krążą stateczki wycieczkowe. I wciąż z megafonu męski głos zaprasza wszystkich - tyraspolan i gości tego miasta na pływanie.

W telewizji raz po raz leci jakiś rosyjski serial, ale czasem zdarza się hollywoodzki hit kinowy. I było to dla mnie sporym zaskoczeniem, bo w czasie, gdy my - w Polsce - możemy oglądać je w kinie, Naddniestrzanie mogą zobaczyć je w telewizorze. Prawa autorskie nie istnieją, nikt ich nie przestrzega, a więc i lokalnej telewizji nie postawi się przed żadnym sądem. Stąd puszczają to, co znajdą - nawet jak pochodzi z nielegalnych źródeł.

Piłkarze FC Sheriff  Tiraspol mobilizują się przed meczem z Szachtarem Donieck. Sheriff Stadium w Tiraspolu, 15 września 2021 roku
Piłkarze FC Sheriff Tiraspol mobilizują się przed meczem z Szachtarem Donieck. Sheriff Stadium w Tiraspolu, 15 września 2021 roku© Getty Images | Alex Nicodim/DeFodi Images

Ludziom czas mija na pracy i późniejszych zakupach w Sheriffie, czyli lokalnej sieci sklepów. Weekendowe wieczory i popołudnia spędzają rodzinnie w restauracjach, a latem na zewnątrz. Niektórzy mówią, że Naddniestrze to "Korea Północna Europy", ale tak nie jest. Nie jest to region bogaty, ale pozostałości po radzieckim przemyśle zapewniają, że nie jest też wyjątkowo biedny.

A jeżeli chodzi o wygląd największych miast?

Blokowiska przeplatają się z kwartałami o wiejskim charakterze. I jest to elementem lokalnej specyfiki, takim dziedzictwem po przyśpieszonej industrializacji. Dachy z eternitu, brak dobrych dróg i rozpad wielkich fabryk, które już nie pracują, można traktować z pewną wyrozumiałością. Dla mnie wyjątkowo bolesna była obserwacja pięknych brzegów Dniestru i okolicznych lasów, które są po prostu straszliwie zaśmiecone.

I całe życie kręci się w Naddniestrzu? Przecież to wąski przygraniczny pas, o szerokości kilkunastu kilometrów i długości około dwustu kilometrów.

Życie wygląda normalnie, gdy się spędza je właśnie na tym terenie. Sytuacja staje się jednak bardziej złożona, gdy mieszkańcy wchodzą w jakiekolwiek relacje ze światem zewnętrznym. I wtedy mogą poczuć to, że ich kraj nie jest uznawany, a parapaństwowa rzeczywistość wcale nie jest normalna.

Przykładów jest wiele. Jednym z nich jest poczta. Wielu mieszkańców chcąc wysłać cokolwiek cennego za granicę, np. do rodziny, wybierało się… do Ukrainy lub do Mołdawii, bo nadanie przesyłki z lokalnego punktu nie zawsze jest skuteczne. W drugą stronę jest ten sam problem. By odebrać przesyłkę, często podaje się adres znajomych lub rodziny z ukraińskiej Odessy, lub mołdawskiego Kiszyniowa. Przesyłka zza granicy nie dojdzie do państwa, którego nie ma.

Inny problem? Rejestracje samochodowe. Naddniestrzańskie, bo takie wydaje parapaństwo, akceptowane były w Mołdawii, Ukrainie i w Rosji, choć ich status prawny był niejasny. Wyjazd gdziekolwiek dalej był ryzykowny. Kilka lat temu Kiszyniów i Tyraspol porozumiały się w tej kwestii i wydają neutralne tablice. Stało się tak jednak pod naporem międzynarodowym. Podobnie z dyplomami uczelni - są już uznawane na terenie Mołdawii, choć nie były.

A paszporty?

Mieszkańcom Naddniestrza należą się prawnie paszporty Mołdawii, dlatego są one dość powszechne, szczególnie w starszym pokoleniu, które dokumenty Mołdawskiej Socjalistycznej Republiki Ludowej zamieniło na te wydawane przez Republikę Mołdawii.

I tutaj widać pewną zmianę. Jeszcze niedawno - kilka lat temu - młodsi od razu występowali o paszport rosyjski, a Moskwa je wydawała. Dziś chętniej sięgają po mołdawskie paszporty, bo mogą bezwizowo wjechać do Unii Europejskiej. Osoby o ukraińskich korzeniach do niedawna bez problemu mogły załatwić sobie również dokument ukraiński. Często też słyszałem o ludziach legitymujących się trzema paszportami. Dwa paszporty nie są niczym zaskakującym.

By przejechać z Mołdawii do Naddniestrza, trzeba się legitymować jakimś lokalnym dokumentem?

Naddniestrzańskie służby będę wymagały okazania jakiegoś dokumentu. A Mołdawianie po swojej stronie nie mają przejść granicznych.

Dlaczego?

Bo ich postawienie byłoby równoznaczne z uznaniem odrębności separatystycznej republiki. Jadąc z Naddniestrza do Kiszyniowa, przechodzi się tylko naddniestrzańską kontrolę.

I pomiędzy Naddniestrzem a Mołdawią jest jakakolwiek widoczna bariera poza samym Dniestrem?

Republika Mołdawii jest mocno obecna w życiu codziennym. Ludzie jeżdżą tam do pracy, na handel, na zakupy. Niektóre towary są na prawym brzegu Dniestru tańsze, czasem można znaleźć tam marki niedostępne w Naddniestrzu. Mołdawia jest głównym partnerem handlowym Naddniestrza, a Mołdawianie to wciąż około trzydziestu procent mieszkańców parapaństwa.

Z kolei na kiszyniowskich uczelniach studiuje wielu młodych ludzi z drugiej strony rzeki, w relacjach z rówieśnikami nie mają problemów. Między tymi dwiema społecznościami nie ma wrogości. Nie ma też specjalnego zainteresowania. Tematem codziennych rozmów nie jest rozwiązanie tej kwestii. Ot, jest, jak jest.

W Naddniestrzu spotkamy mołdawskie sieci restauracji. Piłkarski klub Sheriff Tyraspol od lat zdobywa mistrzostwo Mołdawii. W przestrzeni publicznej nie brakuje odniesień do mołdawskiej tradycji i kultury ludowej. I tyle.

A jak sytuacja w Naddniestrzu wpływa na Mołdawię?

Zahibernowała kraj w przestrzeni międzynarodowej - trudno wejść do Unii Europejskiej, nie ma szans na wejście do NATO. Jednocześnie "darmowy gaz" dla Naddniestrza jest problematyczny dla Mołdawii.

Naddniestrzańskie przedsiębiorstwa i klienci indywidualni płacą co prawda za zużycie gazu, mają rachunki, ale pieniądze te nie są odprowadzane do Gazpromu, czyli dostawcy gazu. Zasilają budżet separatystycznej republiki. Tymczasem zadłużenie obciąża konto Mołdawii. Dla Rosji gaz w Mołdawii jest narzędziem nacisku na Kiszyniów.

Jednocześnie w tym schemacie nacisku swoją rolę odgrywa elektrownia GRES, która znajduje się właśnie w Naddniestrzu, ale jest głównym dostawcą prądu dla Mołdawii. A prąd wytwarzany jest z rosyjskiego gazu. I to nie jest koniec komplikacji.

Właścicielem większościowego pakietu akcji mołdawskiego operatora surowca, czyli spółki Moldovagaz, jest Gazprom. A właścicielem naddniestrzańskiej elektrowni jest rosyjska spółka skarbu państwa Intier RAO JeES, które zajmuje się właśnie międzynarodową sprzedażą surowców.

Nie jest jednak tak, że Naddniestrze jest prorosyjskie, a Mołdawia proeuropejska. Nie tak przebiega linia podziału, bo to społeczeństwo całego kraju jest rozdarte pomiędzy zwolenników integracji z Zachodem oraz zbliżenia z Rosją. Władzę w Mołdawii przejmowała przez lata raz jedna, raz druga opcja. Aż do przełomu z ostatnich wyborów, z lipca 2021 roku.

Uchodźcy z Ukrainy przekraczają granicę z Mołdawią. 18 marca 2022 roku
Uchodźcy z Ukrainy przekraczają granicę z Mołdawią. 18 marca 2022 roku© Getty Images | Andrea Mancini

Po raz pierwszy samodzielnie po władzę sięgnęła jedna partia o tak silnie proeuropejskim charakterze - Partia Działania i Solidarności związana z urzędującą prezydent Maią Sandu. Zdobyli 52,5 proc. głosów, a prorosyjski Blok Wyborczy Komunistów i Socjalistów nieco ponad 27 proc.

Dołączenie Mołdawii do europejskiej sieci energetycznej jakkolwiek zmienia sytuację tego kraju?

To będzie ważny krok. Do tej pory Mołdawia była energetycznie podwójnie uzależniona od rosyjskiego surowca - w sferze gazowej i elektrycznej. Do pełnej niezależności jeszcze bardzo długa droga - szczególnie w sferze gazowej - jednak umożliwienie zakupu prądu z sieci europejskiej to pierwszy i znaczący krok w tym kierunku.

Kto właściwie rządzi Naddniestrzem?

Grupa lokalnych oligarchów, związanych z firmą Sheriff. To spółka, która wyrosła w Naddniestrzu i na Naddniestrzu. Korzystała przez lata z nieuregulowanego statusu tego regionu i zarabiała w licznych gałęziach gospodarki - od handlu sprzętem RTV AGD, paliw i spożywką, po papierosy i alkohol. Stała się lokalnym monopolistą w większości sektorów. I kwestią czasu było to, że jej właściciele przejmą władzę nad regionem. Wadim Krasnosielski oczywiście związany był z firmą, a teraz jest prezydentem.

Ich dojście do władzy nie zostało zresztą najlepiej odebrane w Moskwie. Kreml uznał, że skoro rządzą miejscowi oligarchowie - a znają się na zarabianiu pieniędzy - to poradzą sobie z utrzymaniem separatystycznej republiki. I dlatego zniknęła część rosyjskiej dotacji, która stanowiła nawet 40 proc. budżetu Naddniestrza.

W tym samym czasie zmniejszyło się znaczenie rosyjskiego dodatku dla naddniestrzańskich emerytów, ale to efekt spadku kursu rubla rosyjskiego i sztucznego utrzymania kursu rubla naddniestrzańskiego.

Powiązany jest z rublem rosyjskim?

Nie, z lejem mołdawskim, bo kursy obu walut są do siebie zbliżone.

Więc… krajem rządzi firma?

Tak.

Lata temu uzyskała ulgi celne na import towarów do Naddniestrza. I na tym robiła gigantyczne pieniądze. Później była jedynym przedsiębiorstwem w tym miejscu, które mogło zarabiać w rublach naddniestrzańskich i w walucie zagranicznej. A dzięki temu Sheriff dość szybko zgromadził ogromną ilość obcych walut - głównie z handlu paliwem. Pieniądze wywożono za granicę bez opłat celnych, wprost do rajów podatkowych.

Tu sprzęt, tu paliwa, a jednocześnie pan mówił, że chodził do nich na zakupy spożywcze. Cały świat w jednej spółce?

Bo mają wszystko, co ważne. Ich supermarkety rosły w siłę, bo oferowały zdecydowanie większy wybór towarów. I na dodatek miały lepsze ceny niż konkurencja, a to za sprawą ulg celnych, dostępu do walut zagranicznych i najzwyklejszemu na świecie przemytowi towarów.

I wszystko w tym regionie jest rosyjskie?

Towary? Nie. Sprowadzane są z wielu krajów, istotnym źródłem jest na przykład Turcja.

Alkohol też nie jest, mają swój - lokalny. Bo wyjątkowo znanym produktem Naddniestrza jest koniak KVINT, które produkowane są w Tyraspolu od 1897 roku. W czasach radzieckich były na jednej półce ze słynnymi koniakami gruzińskimi i ormiańskimi. A Leonid Breżniew mawiał, że to właśnie naddniestrzański koniak jest najlepszy, ten z Tyraspolu.

KVINT produkuje zresztą także wódki i wina z różnej półki, od tych najtańszych wartych ledwie kilka złotych po te za kilka tysięcy złotych. KVINT jest obowiązkowy na spotkaniach, bo to jeden z najważniejszych symboli republiki. Fabryka jest na tamtejszych rublach, na jednym z banknotów. A dziś należy do… Sheriffa.

Ile dla Mołdawii znaczy wsparcie, które otrzymuje ze strony USA? Wizyta sekretarza stanu Antony'ego Blinkena nie była przypadkowa. Tylko, co z niej może wyniknąć?

Symbolicznie może oznaczać dość dużo, ale nie można jej przeceniać.

Ostatnie tygodnie były dla Mołdawian przykrą lekcję realnej polityki. Zdali sobie sprawę, że w przypadku agresji pozostaną sami. Liczą gorąco, że obietnice Blinkena szybko przekształcą się w realne wsparcie finansowe. Pamiętajmy, że Mołdawia też przechodzi przez bardzo poważny kryzys uchodźczy. To jedno z najbiedniejszych państw w Europie - i przyjęło największa liczbę uchodźców z Ukrainy w przeliczeniu na jednego mieszkańca.

***

Dr Piotr Oleksy jest adiunktem na Wydziale Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz starszym analitykiem w Instytucie Europy Środkowej w Lublinie. Autor książek "Naddniestrze. Terror tożsamości" oraz "Wyspy odzyskane. Wolin i nieznany archipelag".

Źródło artykułu:WP magazyn
wojna w Ukrainienaddniestrzewładimir putin