3 mln podwyżki za prąd. Ważna dla Polaków branża pada na kolana
Niektóre mazowieckie szpitale mogą upaść już październiku, ze względu na lawinowy wzrost cen energii elektrycznej, gazu, inflacyjne podwyżki kontraktów za sprzątanie i karmienie pacjentów. - Czas powiadomić premiera. W ciągu dwóch miesięcy zacznie się armagedon, idziemy kursem na tragedię - alarmował na spotkaniu szefów mazowieckich szpitali Krzysztof Jan Żochowski, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.
29.08.2022 | aktual.: 29.08.2022 16:57
Szpital Wolski w Warszawie otrzymał od dostawcy energii informację o podwyżce z 1,5 mln zł na 4,5 mln rocznie. Jak poinformował dyrektor placówki Robert Mazur, firmy dostarczające do szpitala leki, materiały opatrunkowe, a także świadczące usługi sprzątania, żądają podwyżek uwzględniających 15-procentową inflację. Jednocześnie szpital musi od lipca wypłacić pracownikom medycznym gwarantowane ustawą podwyżki, wyrównujące minimalne wynagrodzenie do 5,3 tys. zł.
- Wypłaciłem pierwsze pensje, może wypłacę drugie, ale kolejne koszty, które nas czekają, być może nas zabiją. Przy rocznym budżecie 100 mln złotych zabraknie mi 30 mln zł. Mówimy o szpitalu w stolicy, który przyjmuje 400 pacjentów i zacznie zamykać oddziały. To już się dzieje - powiedział Robert Mazur.
- Tylko jeden szpital w Warszawie nie liczy się z pieniędzmi. To szpital rządowy z Wołoskiej, który konkuruje z nami, przejmując personel, który od nas odchodzi. Nie wiem, skąd oni mają pieniądze. Może dla nich zawsze znajdzie się dofinansowanie - dodał (chodziło mu o szpital MSWiA w Warszawie, gdzie leczą się m.in. politycy - przyp. red.).
Pilne spotkanie szefów szpitali. "Idziemy kursem na tragedię"
W poniedziałek rano dyrektorzy 25 szpitali z woj. mazowieckiego rozmawiali na telekonferencji zorganizowanej przez komisję zdrowia sejmiku mazowieckiego. Spotkanie zorganizowano w trybie pilnym, bo jak przekazał zebranym Krzysztof Strzałkowski (radny sejmiku i szef komisji zdrowia), część placówek może upaść już w październiku. Jeden z uczestników spotkania przekazał Wirtualnej Polsce link do konferencji, dlatego mogliśmy ją śledzić.
Jak się okazało, oprócz wzrostu rachunków za energię i gaz, szpitale borykają się z brakiem środków na wypłaty podwyższonych ustawowo wynagrodzeń. Po otrzymaniu nowych aneksów do umów z Narodowym Funduszem Zdrowia brakuje im pieniędzy na opłacenie bieżących kosztów. Kryzys ma dopełnić się w październiku. Możliwe, że lekarze i pielęgniarki nie dostaną już pensji. Nie stawią się na dyżurach. Następnie szpitalne oddziały ratunkowe mogą zaprzestać działalności.
Padły przykłady podane przez dyrektorów. Szpital w Mławie, który nie generował strat w ostatnich latach, do końca roku może mieć 6 mln zł na minusie (budżet placówki to 50 mln rocznie). Szpital w Ostrołęce ma "chylić się ku upadkowi". Wicedyrektor spodziewa się kilkukrotnego wzrostu cen energii na najbliższym przetargu. W Szpitalu Czerniakowskim w Warszawie brakuje pieniędzy na badania laboratoryjne. To w związku ze wstrzymaniem produkcji suchego lodu przez Grupę Azoty. Suchy lód potrzebny jest do zabezpieczania próbek, a laboratorium zamawia od kilku dni droższy lód zagraniczny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krzysztof Jan Żochowski, dyrektor szpitala w Garwolinie i wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych przekazał, że problemy finansowe dotyczą znacznej części szpitali powiatowych w Polsce. - W budżetach wielu placówek brakuje około miliona złotych miesięcznie. Tak źle nigdy jeszcze nie było. Dramat sytuacji, w której się znaleźliśmy, powoduje, że czas już wystąpić do premiera. (...) Idziemy kursem na tragedię - dodał.
Nowy pożar w rządzie. Czy szpitale zaczną wkrótce upadać?
W telekonferencji wziął udział dyrektor mazowieckiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Przekazał, że w razie sytuacji kryzysowej szpitale mogą wystąpić o wypłatę zaliczek na pokrycie świadczeń medycznych dla ludności. - Trend inflacji napędza także wzrost składek zdrowotnych i zwiększa wpływy NFZ. Na pewno część tej nadwyżki w jakiś sposób trafi do szpitali - uspokajał. Nie potwierdził informacji, jakoby na koncie rezerwowym NFZ znajdowało się już 10 mld zł nadwyżki.
To oznacza, że minister zdrowia Adam Niedzielski może wkrótce stać się kolejnym ministrem od rozwiązywania kryzysu związanego z drożyzną. I to pomimo tego, że zaledwie 12 sierpnia informował na konferencji prasowej, że 80 proc. szpitali zaakceptowało nowe, wyższe kontrakty z NFZ. Przypomnijmy, że wcześniej kryzysowymi ministrami stali się: Anna Moskwa, (zajęła się rozwiązaniem problemu dostępności węgla), szef resortu rolnictwa Henryk Kowalczyk wraz z wicepremierem Jackiem Sasinem. Ci ostatni "pracują nad wznowieniem produkcji nawozów" po tym, gdy Grupa Azoty ograniczyła produkcję do 10 proc. mocy ze względu na wysokie ceny gazu.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski