RPO: robienie z palenia przestępstwa to zawracanie głowy
Natomiast jest jakieś zawracanie głowy [w sprawie zakazu palenia w miejscach publicznych - przyp. red.]. Robienie z palenia prawie lub przestępstwa jest jaką aberracją naszych czasów. Są prawdziwe przestępstwa - powiedział w audycji "Salon Polityczny Trójki" Janusz Kochanowski, Rzecznik Praw Obywatelskich.
13.06.2007 | aktual.: 13.06.2007 13:39
Michał Karnowski: Panie profesorze, w Sejmie dziś debata o projekcie LPR, która chce nie tylko zakazu narkomanii, który już obowiązuje, ale także zakazu propagandy, czyli zakazu np. tego symbolu listka marihuany. Widzimy na zdjęciu w "Dzienniku" taki listek na biało-czerwonej fladze podczas jednej z manifestacji. Czy to dobry pomysł? Czy walka z narkomanią też powinna iść w tym kierunku, żeby ograniczać popyt?
Janusz Kochanowski: Na pewno powinna pójść w tym kierunku. Ale proszę zwrócić uwagę, jednocześnie wprowadza się te absurdalne daleko idące zakazy palenia papierosów. Do czego to dochodzi? Myślę, że przesadza się w pewnym kierunku w Polsce. Przejdę właśnie na to palenie. Kiedy okazuje się, że nie będzie można palić w odległości 10 metrów.
Pan profesor nie pali?
- Ja nigdy nie paliłem.
To jest tym bardziej wiarygodna opinia.
- Nigdy nie paliłem, ale wydaje mi się, że przesadzono. Przesadza się. Zacytuję taką opinię Lorda Belhavena, osiemdziesięcioletniego, starego Lorda, którego ja przypadkowo znam i z którym się przyjaźnimy, który powiedział - "When I was young buggery was a crime and almost everybody smoke. Now smoking is a crime, but buggery is encourage". Nie będę tego tłumaczył, bo to "buggery" jest słowem, którego lepiej nie tłumaczyć. Natomiast jest jakieś zawracanie głowy. Robienie z palenia prawie lub przestępstwa jest jaką aberracją naszych czasów. Są prawdziwe przestępstwa.
Ale ta marihuana. Ilu ludzi powtórzy, że kiedy oni byli młodzi to zapalili marihuanę, nie wiemy, ale zjawisko jest chyba szerokie. Czy Pana zdaniem należy właśnie w tym kierunku naciskać?
- Należy dezawuować reklamę, czy propagowanie pewnego stylu życia, związanego z użyciem pewnych tego rodzaju środków. Tak.
Ale nie prawnie, tylko raczej przez pewne wyczulenie?
- Z tego, co wiem, w szkołach to istnieje poważny problem. Dilerzy narkotyków, którzy są wokół szkół, kiedy moje dzieci chodziły, koło dzieci chodziły do szkoły.
Jak sępy krążą.
- Orientowałem się, że zaczyna być to problem. I cieszę się, że już wyrosły z tego wieku chodzenia do szkół. (js)
Przeczytaj cały wywiad