Rozpoczął się proces ws. śmierci 1,5-rocznego Szymona
Przed katowickim sądem okręgowym rozpoczął się proces w sprawie zabójstwa półtorarocznego Szymona z Będzina. O dokonanie tej zbrodni prokuratura oskarżyła rodziców dziecka.
Akt oskarżenia rozpoczął odczytywać prok. Arkadiusz Jóźwiak.
Śledztwo w sprawie śmierci Szymona prowadziła Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej. Akt oskarżenia, obejmujący matkę dziecka 41-letnią Beatę Ch. oraz jej konkubenta, ojca Szymona, 42-letniego Jarosława R., trafił do sądu w czerwcu tego roku.
Proces będzie prowadzony w gmachu sądu przy ul. Koszarowej - tym samym, gdzie toczył się proces Katarzyny W. w sprawie zabicia półrocznej córki Magdy. Przewodniczącym pięcioosobowego składu sędziowskiego jest sędzia Bartłomiej Witek.
Przed formalnym rozpoczęciem procesu sąd po blisko godzinnej przerwie i posiedzeniu zdecydował o niewyłączeniu jawności procesu. Przedstawiciele mediów będą mogli w nim uczestniczyć - jednak bez możliwości rejestracji obrazu i dźwięku w części dotyczącej materiału dowodowego. Sąd może też całkowicie wyłączyć jawność części rozprawy z uzasadnionych przyczyn.
Obrońcy Beaty Ch. - mec. Michał Ergietowski oraz Jarosława R. - Andrzej Herman wnioskowali o wyłączenie jawności procesu w całości. Wskazywali m.in. na kwestię dobra pozostałych dzieci oskarżonych, obecnie kilkuletnich. Podnosili też prawdopodobną potrzebę skonfrontowania części zeznań i konieczność nieujawniania niektórych dowodów przed przesłuchaniem zarówno oskarżonych, jak i niektórych świadków.
Chłopczyk umierał trzy dni
Według ustaleń śledztwa 24 lutego 2010 r. Jarosław R. mocno uderzył Szymona w brzuch, co skutkowało pęknięciem jelita cienkiego. Dziecko miało też inne obrażenia - sińce na twarzy, plecach i w okolicy nerek, rozciętą wargę.
Chłopczyk umierał trzy dni. Po uderzeniu w brzuch jego stan pogarszał się: gorączkował, wymiotował, miał biegunkę i nie przyjmował pokarmu. W efekcie obrażeń rozwinęło się też u niego śródmiąższowe zapalenie płuc.
27 lutego Jarosław R. miał zadać dziecku kolejny silny cios pięścią w brzuch. Tego samego dnia Szymon zmarł. Prokuratura przyjęła, że rodzice godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy, pomimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia.
Rodzice próbowali reanimować Szymona, ale na pomoc było za późno. Jeszcze w dniu śmierci przewieźli zwłoki syna samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Do auta zabrali też pozostałą dwójkę wspólnych dzieci Ch. i R. - dziewczynki: 4-letnią i niespełna roczną.
Chłopiec został kompletnie ubrany, odpowiednio do pory roku. Został włożony do torby i przewieziony w bagażniku, a następnie położony przez matkę na krawędzi stawu - podała prokuratura.
Po porzuceniu zwłok rodzice z dwójką dzieci wyjechali na kilka dni do innego miasta. Po powrocie ukrywali się we własnym mieszkaniu, informując bliskich, że są gdzie indziej. Później opowiadali, że Szymon przebywa u jednej bądź drugiej rodziny. Oszustwo długo udawało się, bo obie rodziny nie utrzymywały ze sobą kontaktu. Nikt nie rozpoznał też publikowanego w mediach wizerunku dziecka, jako że był on zmieniony w porównaniu z tym, jak chłopiec wyglądał za życia.
Żeby uniknąć ujawnienia zbrodni, gdy zaczęły napływać wezwania do szczepienia chłopca, rodzice przenieśli jego dokumentację do innej przychodni, a następnie Beata Ch. przyprowadziła do niej swego wnuka.
Rodzice Szymona odpowiedzą przed sądem także za składanie fałszywych oświadczeń w będzińskim magistracie, dzięki czemu wyłudzili świadczenia socjalne w wysokości blisko 4 tys. zł.
Rodzinie nie przyznali się do zabójstwa
Rodzice Szymona w śledztwie nie przyznali się do zabójstwa. Wzajemnie obciążają się winą. Przyznają się natomiast, że składali fałszywe oświadczenia i wyłudzali pieniądze. Oboje zostali zbadani przez biegłych. Są w pełni poczytalni.
Prowadzone po znalezieniu ciała śledztwo w sprawie śmierci chłopca najpierw zostało umorzone w kwietniu 2012 r. z powodu niewykrycia sprawców. Dwa miesiące później do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, twierdząc, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. Na pytania o nieobecność chłopca słyszała, że choruje i jest w szpitalu.
Policjanci ustalili, że żaden chłopiec w tym wieku nie był hospitalizowany. Nie było go też w rodzinnym domu. Znaleźli natomiast jego zdjęcia. Podobieństwo z dzieckiem, którego ciało zostało znalezione w Cieszynie, było uderzające. Krótko potem zatrzymano rodziców chłopca i wszczęto przeciw nim postępowanie. Od tego czasu są aresztowani. Dwiema córkami oskarżonych zajmują się ich rodziny.
Podczas śledztwa prokuratorzy przesłuchali 196 osób, głównie podczas prób ustalenia tożsamości dziecka. Bielscy śledczy wnioskowali w akcie oskarżenia o przesłuchanie przed sądem 36 świadków.
Występująca jako pokrzywdzona babcia zmarłego chłopca Zenobia R. będzie w procesie oskarżycielem posiłkowym, drugi pokrzywdzony Władysław Ch. nie zgłosił takiego wniosku.