PolitykaRozłam na prawicy: PiS odcina się od ONR, zorganizuje własny marsz

Rozłam na prawicy: PiS odcina się od ONR, zorganizuje własny marsz

Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolska organizują ruch społeczny, który może być bazą dla nowej partii. Nie wykluczają, że wystartują w wyborach. - Nasi zwolennicy wyrażają potrzebę stworzenia własnej reprezentacji, ponieważ pokolenie 25-latków nie ma na kogo głosować - mówi w rozmowie z WP.PL Marian Kowalski, rzecznik ONR. Nowa partia, nawet jeśli powstanie, ma niewielkie szanse na wejście do sejmu. - To margines marginesu - wyjaśnia dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Po złych doświadczeniach z 11 listopada, w przyszłym roku środowiska związane z PiS prawdopodobnie zdecydują się na własny marsz bez ONR i Młodzieży Wszechpolskiej.

Rozłam na prawicy: PiS odcina się od ONR, zorganizuje własny marsz
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Marcin Bartnicki

Przedstawiciele organizatorów Marszu Niepodległości nie chcą oficjalnie potwierdzić, że tworzą nową partię polityczną. - Na razie jest to ruch społeczny na kształt "Solidarności". Naszym celem jest zorganizowanie wszystkich myślących po polsku - deklaruje Witold Tumanowicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

Ruch Narodowy ma być współtworzony m.in. przez Obóz Narodowo-Radykalny - jedną z najbardziej skrajnie prawicowych organizacji w Polsce. Rzecznik prasowy ONR Marian Kowalski deklaruje, że środowisko narodowców chciałoby mieć własną reprezentację polityczną. - Jeżeli to będzie nabierało formalnych kształtów, będę mógł podać fakty, a nie własne odczucia. Sprawa jest wywoływana przez naszych zwolenników, również tych niezorganizowanych. Ludzie oczekują reprezentowania swoich poglądów politycznych. Decyzje nie należą do mnie, niemniej jednak nasi zwolennicy wyrażają potrzebę stworzenia własnej reprezentacji, ponieważ pokolenie 25-latków nie ma na kogo głosować - mówi rzecznik prasowy ONR.

Były poseł Artur Zawisza, zaangażowany w powstanie ruchu, nie chce jednoznacznie potwierdzić, że nowa inicjatywa polityczna ma docelowo przerodzić się w partię. - Polityka jest roztropną troską o dobro wspólne, w ten sposób każde działanie w przestrzeni publicznej ma w pewnym sensie charakter polityczny, również Marsz Niepodległości był polityczny, ale to nadal nie jest partia - twierdzi Zawisza. Potwierdza jednak, że część środowisk organizujących marsz chciałoby czegoś więcej niż ruch społeczny. - Istotna część uczestników marszu jest do tego stopnia rozczarowana systemem politycznym Okrągłego Stołu, że nie brała udziału w wyborach. Co z tego wyniknie? Zobaczymy - mówi były poseł.

Na Zachodzie podobne radykalne partie, opierające się m.in. na antyimigranckich hasłach, działają od dawna, niekiedy zdobywają swoją reprezentację w parlamencie lub wchodzą do władz samorządów. W Niemczech Narodowodemokratyczna Partia Niemiec (NPD) zdobyła w wyborach w 2009 roku ponad 100 miejsc w samorządach krajów związkowych (przeczytaj też: Niemcy: delegalizacja NPD to walka z neonazistami). Mniej radykalne formacje mają swoją reprezentację m.in. w parlamentach Francji i Austrii.

W opinii dr. Rafała Chwedoruka, w tej chwili tworzenie takiej partii w Polsce to anachronizm. Nie pasuje do współczesnego społeczeństwa i będzie miała problemy z zebraniem podpisów przed wyborami. - Próby odtworzenia przedwojennych endeckich formacji, w dosłownej postaci, pod dawnymi nazwami, z dawnym arsenałem propagandowym, symboliką i retoryką są podejmowane w Polsce od końca lat 80. Zawsze kończyło się to totalną klęską, wręcz farsą, często w granicach błędu statystycznego. Zmiany co najmniej ostatniej dekady w Polsce wskazują na to, że tego typu poglądy są coraz bardziej marginalne, ponieważ nastąpiła laicyzacja społeczeństwa, jesteśmy narodem pozbawionym poważnych wewnętrznych konfliktów etnicznych. Struktura społeczna współczesnej Polski jest inna niż w międzywojniu - wyjaśnia dr Chwedoruk.

Powstanie nowej skrajnie prawicowej partii zaszkodzi głównie Prawu i Sprawiedliwości, nie tylko przez odebranie części wyborców. Jak twierdzi dr Chwedoruk, przedstawianie prawicy w karykaturalnej, przerysowanej formie może zniechęcić ludzi popierających do tej pory tę część sceny politycznej.

- Jest pewna logika w tym, co się dzieje. Główny konflikt polityczny w Polsce jest na linii PO-PiS. Walka polityczna nie polega tylko na stawaniu naprzeciw siebie jak średniowieczni rycerze, ale też na tym, że wykorzystuje się różne możliwości podkopywania pozycji swoich antagonistów. W skrajnej postaci widać to obecnie w Rosji. Aby nie skierować przeciwko sobie odradzającego się rosyjskiego nacjonalizmu, Kreml toleruje istnienie partii Żyrinowskiego, która głosi hasła skrajne, antysemickie i kompromituje tym prawicową opozycję. Mam wrażenie, że to próba animacji polskiej wersji Żyrinowskiego, tzn. formacji, która będzie skrajna, będzie agregowała poparcie niewielkiej niszy obywateli po to, by osłabić PiS i kompromitować wszelkie idee prawicowe i tradycjonalistyczne, odwołując się do zupełnie zdezawuowanego dziedzictwa radykalnych nurtów endeckich. Paradoksalnie znaczna część liberalnych elit po cichu będzie temu sprzyjać. Fakt medialnej reaktywacji Romana Giertycha i obecności w mediach tak marginalnych
ugrupowań jak ONR pokazuje, że coś jest na rzeczy - wyjaśnia dr Chwedoruk.

Aby nie dać się skompromitować, prawica związana z Jarosławem Kaczyńskim będzie musiała wyraźnie zdystansować się od narodowców. Potwierdzają to słowa posła PiS Przemysława Wiplera, który 11 listopada szedł w Marszu Niepodległości. - Jeżeli faktycznie są plany polityczne tworzenia organizacji, która jeszcze bardziej rozbije szeroko rozumianą prawicę i będzie próbowała urywać PiS chociaż jeden czy dwa procent poparcia, to jest to działanie, które służy Donaldowi Tuskowi i osobom, które rządzą w tej chwili Polską. Taka działalność jest szkodliwa i jest oczywiste, że z takimi ludźmi jest mi nie po drodze - deklaruje Wipler w rozmowie z WP.PL.

Poseł PiS odcina się od radykalnej części organizatorów marszu. Zaznacza, że nie brał udziału w marszu ONR i Młodzieży Wszechpolskie, ale w demonstracji wspólnie z 50 tys. osób. - To była największa patriotyczna manifestacja tego dnia w Polsce i brali w niej udział ludzie myślący w bardzo różny sposób, którzy mają sentyment patriotyczny - mówi Wipler. Zaznacza, że czołowi politycy PiS 11 listopada uczestniczyli w obchodach Święta Niepodległości w Krakowie. - Trudno, abym nie był na największej patriotycznej manifestacji, która odbywa się w moim okręgu. Z tego samego powodu wzięli w niej udział inni posłowie z Warszawy - Artur Górski i Małgorzata Gosiewska - wyjaśnia.

Jeden z polityków związanych z Jarosławem Kaczyńskim nieoficjalnie przyznaje, że na marsz osobiście zapraszali go działacze ONR. Odmówił, ponieważ nie chciał brać udziału w demonstracji z organizacją głoszącą szowinistyczne poglądy. Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie chcieli iść również na marsz firmowany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, dlatego w przyszłym roku można spodziewać się, że PiS zorganizuje własną demonstrację. - Wygląda na to, że sytuacja na prawicy się spolaryzuje - komentuje nieoficjalnie polityk PiS.

Dr Chwedoruk zwraca uwagę, że od marszu odetnie się nie tylko umiarkowana prawica, ale też bardziej konserwatywne środowiska. Za znamienne uznaje, że Jarosław Kaczyński, ani żaden z liderów PiS nie pokazał się w niedzielę w Warszawie. - "Gazeta Polska" i Bronisław Wildstein też odseparowali się w bardzo wyraźny sposób - zauważa politolog.

Jak zauważa dr Rafał Chwedoruk, rola marszu organizowanego przez ONR została wyolbrzymiona przez media. - Przed 2011 rokiem przyciągał 100-500 osób. Mamy w Polsce dziesiątki prawicowych i lewicowych organizacji, od Frondy, po Związek Syndykalistów Polskich, które wykonują ciekawą intelektualnie i społecznie misję, funkcjonują gdzieś na obrzeżach polityki i nic o nich nie możemy usłyszeć, a wystarczy wygłosić parę kalumni w retoryce lat 30., przyozdobić to mieczykiem Chrobrego, czy krzyżem celtyckim i od razu coś takiego znajduje się w przestrzeni publicznej. Mamy do czynienia z farsą w sensie społecznym, a w politycznym, z próbą animacji polskiego Żyrinowskiego, ale w przeciwieństwie do Rosji, nie sądzę, aby ten eksperyment przyniósł jakiekolwiek poważne rezultaty - twierdzi dr Chwedoruk.

Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1260)