Rosyjski kapitan powiedział "nie". Uchronił świat przed zagładą
- Zdmuchniemy ich teraz! Umrzemy, ale zatopimy ich wszystkich! - wykrzyczał kapitan Walentin Sawickij, dowódca uzbrojonego w głowice nuklearne okrętu podwodnego B-59. W czasie tzw. "kryzysu kubańskiego" świat stanął na krawędzi wojny jądrowej.
Niespełna dwie dekady po II wojnie światowej mogła rozpętać się kolejna, Amerykanie i Sowieci byli gotowi na wszystko. - To był najbardziej niebezpieczny moment w historii ludzkości - przyznał później członek administracji prezydenta Kennedy'ego Arthur Schlesinger.
Kryzys kubański. Świat o krok od wojny nuklearnej
Kryzys kubański był jednym z najbardziej dramatycznych epizodów zimnej wojny, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki nigdy nie były tak blisko sprawienia światu wojny atomowej jak między 16 a 28 października 1962 roku.
Przywódca ZSRR Nikita Chruszczow uważał, że młody i niedoświadczony John F. Kennedy będzie graczem łatwym do ogrania, co pozwoliłoby Moskwie na rozszerzenie strefy wpływów. Determinacja prezydenta USA zaskoczyła Chruszczowa, a deklaracja gotowości niszczenia radzieckich jednostek, chociaż była blefem, mogła przesądzić o triumfie Amerykanów. Chociaż żadna ze stron nie była gotowa na wojnę, zwłaszcza na wojnę nuklearną, obie znalazły się na jej krawędzi.
Na początku 1959 roku władzę na Kubie przejął Fidel Castro. W ciągu kolejnych kilkunastu miesięcy Kuba znacjonalizowała rafinerie m. in. Shell i Texaco, a następnie wszystkie przedsiębiorstwa amerykańskie. USA odpowiedziały zerwaniem stosunków dyplomatycznych z tym krajem. W takiej atmosferze urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych objął John Kennedy (20 stycznia 1961 roku).
W lutym 1962 roku Amerykanie wprowadzili embargo na handel z Kubą, z kolei Rosjanie zapewnili, że będą dostarczać temu krajowi broń oraz instruktorów. Kennedy nie pozostał dłużny i podpisał rezolucję Kongresu o możliwości użycia armii przeciwko Kubie. W tym czasie ZSRR zdołało już rozmieścić na wyspie (w odległości ok. 150 km od USA) wyrzutnie pocisków średniego zasięgu, które w ciągu kilku minut od wystrzelenia byłyby w stanie uderzyć we wschodnie wybrzeże USA. Amerykanie rozważali różne scenariusze łącznie z prewencyjnym zbombardowaniem kubańskich instalacji rakietowych. Ostatecznie prezydent Kennedy zdecydował o blokadzie wyspy, zażądał deinstalacji wyrzutni i zaprzestania dostaw broni.
Największy blef Amerykanów. Rosja to kupiła
- Polityką tego kraju będzie traktowanie każdego pocisku nuklearnego wystrzelonego z Kuby przeciwko jakiemukolwiek państwu zachodniemu jako atak Związku Radzieckiego na Stany Zjednoczone i będzie wymagało pełnej akcji odwetowej na Związek Radziecki - grzmiał Kennedy w orędziu do narodu. Prezydent USA miał w tym momencie informacje wywiadu, z których wynikało, że druga strona nie jest gotowa na globalną konfrontację.
Blef wypalił - zdecydowana postawa władz USA zaskoczyła Chruszczowa, który wprawdzie 24 października wydał oświadczenie mówiące, że blokada nałożona przez Amerykanów była aktem agresji i że sowieckie statki nadal będą pływać na Kubę, ale w ciągu kolejnych kilkudziesięciu godzin część statków opuściła linię kwarantanny, część została zatrzymana przez siły USA.
Amerykanie zmuszali do wynurzenia okręty podwodne nieprzyjaciela. Zajęci negocjacjami i słownymi przepychankami liderzy dwóch nuklearnych mocarstw nie byli do końca świadomi, co się działo pod powierzchnią wody. Nie wiedzieli, że to nie ich decyzja, a jeden emocjonalny impuls dowódców okrętu atomowego, może doprowadzić do III wojny światowej.
W odległości kilku kilometrów od blokady znalazły się radzieckie frachtowce z towarzyszącymi im okrętami podwodnymi. Amerykanie za pomocą sonaru miały wydać rosyjskim jednostkom polecenie wynurzenia się i identyfikacji, a w przypadku braku reakcji miały użyć niewielkich ładunków wybuchowych jako sygnałów dźwiękowych.
Rosyjski kapitan powiedział "nie". Uchronił świat przed katastrofą
Większość radzieckich okrętów się wynurzyła. Spowodowane było to nie tyle instrukcjami wydawanymi przez Amerykanów, ile potrzebą wymiany powietrza i naładowania akumulatorów. Temperatura w niektórych sekcjach przekraczała 50 stopni Celsjusza, członkowie załogi tracili przytomność z powodu przegrzania organizmów, rosło stężenie dwutlenku węgla, a systemy elektryczne przestawały działać. Amerykańska marynarka nie była świadoma, że jednym z okrętów podwodnych jest wyposażona w głowicę jądrową jednostka B-59, której oficerowie nie musieli czekać na rozkaz do ataku z Moskwy w sytuacji, gdy ich łódź podwodna bądź ZSRR znajdowałyby się pod ostrzałem wroga. Odcięci od komunikacji ze światem marynarze byli przekonani, że ich okręt został zaatakowany. Nie wiedzieli, że ładunki użyte przez Amerykanów miały służyć jako sygnał do wynurzenia wobec braku łączności radiowej. Kapitan Walentin Sawickij był gotów do użycia ładunków nuklearnych. Torpeda miała siłę bomby zrzuconej na Hiroszimę. Dowódca zamierzał posłać ładunek w jeden z jedenastu statków ustawionych w blokadzie.
- Zdmuchniemy ich teraz! Umrzemy, ale zatopimy ich wszystkich! - miał krzyczeć do pozostałych oficerów. Przed odpaleniem torpedy Sawickij musiał uzyskać potwierdzenie od dwóch pozostałych kapitanów, jednogłośna decyzja skutkowałaby atakiem. Drugi kapitan Ivan Maslennikow potwierdził atak. Trzeci - Wasilij Archipow - powiedział "nie". Uważał on, że Amerykanie nie zaatakowali okrętu podwodnego, a jedynie zamierzali zwrócić ich uwagę i zmusić do wynurzenia. Ze względu na odmowną decyzję Archipowa okręt podwodny B-59 nie wystrzelił ładunku nuklearnego, zamiast tego się wynurzył. Dopiero kilka dekad później - w 2002 roku za sprawą oficera Wadima Orłowa - na światło dzienne wypłynęła informacje, że jednostka miała na pokładzie bombę atomową, a świat był zaledwie krok od globalnej wojny nuklearnej. Decyzja jednego człowieka uratowała wiele istnień ludzkich.
Ważna lekcja dla USA i Rosji
28 października 1962 roku Nikita Chruszczow zgodził się na zawrócenie statków i demontaż wyrzutni, z kolei Stany Zjednoczone zapewniły, że nie dokonają agresji na Kubę oraz wycofają swoje rakiety z Turcji i Włoch. Przegrana wojna dyplomatyczna z Kennedym poważnie osłabiła pozycję Chruszczowa, którego w październiku zastąpił Leonid Breżniew. Nowy przywódca ZSRR nie chciał podzielić losu poprzednika i mimo trwania zimnej wojny nie rzucił wyzwania Stanom Zjednoczonym w tak otwarty sposób. John Kennedy nie doczekał drugiej kadencji, 22 listopada 1963 roku został zamordowany. Kryzys kubański był ważną lekcją dla obu militarnych potęg. W 1963 roku uruchomiono specjalną gorącą linię telefoniczną, by w razie ewentualnego kryzysu politycznego przywódcy supermocarstw mogli się łatwiej i szybciej komunikować, dzięki czemu mogliby oddalić katastroficzną dla całego świata wizję wojny atomowej.