Wściekłość na Kremlu. Skandaliczne słowa w rosyjskiej TV
Reżimowe media Kremla nie mogą pogodzić się z fiaskiem prób narzucenia fałszywej narracji Rosji światowej opinii publicznej. Prawdziwą wściekłość propagandystów Putina wywołało powszechne odrzucenie legalności pseudoreferendów organizowanych przez Rosjan na okupowanych terenach Ukrainy.
Rosyjscy propagandyści są wściekli, że kraje zachodnie odmówiły uznania wyników wszelkich fałszywych referendów, które Rosja organizuje w okupowanych częściach Ukrainy.
Skandaliczne słowa z Moskwy. Mentalny imperializm
Władimir Sołowjow, pierwszy propagandysta putinowskich mediów, występując w państwowej telewizji znów sięgnął po absurdalne argumenty i manipulacje. Sołowjow dziwił się wręcz, że Zachód nie rozumie chęci odbudowy terytorium Związku Radzieckiego.
- Ukraina istnieje - powiedzmy - 31 lat. No to już nie będzie istnieć. Kogo to obchodzi? - mówił Sołowjow. Twierdził, że Rosja położy kres istnieniu Ukrainy. - Dałem ci życie i je odbiorę - mówił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak zauważa Julia Davis, analityczka propagandy stacji i agencji z Moskwy, w rosyjskich mediach słychać też "namacalną frustrację" z powodu rzekomego niezrozumienia przez Zachód gróźb Putina wobec Ukrainy.
- Chcecie nas zniszczyć? Musicie użyć broni jądrowej. To proste - mówiła z kolei w innym programie Rossija-1 propagandystka Olga Skabiejewa, próbując obarczyć winą zachodnich polityków o eskalacją napięcia nuklearnego.
"Putin bronił się jak diabeł przed święconą wodą". Wiedział, co się stanie
- Ukraina będzie nadal parła do przodu na froncie. Rosyjscy rezerwiści szybko tam nie trafią - mówi Wirtualnej Polsce płk Maciej Matysiak, były zastępca Szefa Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert Fundacji Stratpoints. Zdaniem eksperta, przywódca Rosji, wysyłając rezerwistów, chce wzmocnić obronę okupowanych ziem.
- Putin przed decyzją o ogłoszeniu mobilizacji bronił się jak diabeł przed święconą wodą. Zdawał sobie sprawę, że oznacza ona niepokoje wśród Rosjan, rozruchy czy opór społeczny - dodaje pułkownik.
Wiele informacji traktujących o rzekomych atakach i agresji ze strony ukraińskiej, które podają rosyjskie media, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Czytaj też: Wysłannik papieża z Ławrowem. Rozmowa kardynała