Rosyjscy okupanci stoczyli w Buczy bitwę z pomnikiem. Nie trafili w niego ani razu
Podczas inwazji na podkijowską Buczę kilka rosyjskich pojazdów wojskowych krążyło ulicami wokół jednego z parków. Ostrzeliwali znajdujący się tam pojazd opancerzony z ukraińską flagą. Używali do tego ciężkiej amunicji, która zdemolowała zieleń i pobliskie budynki. W stojący na cokole pojazd żołnierze Putina nie trafili ani razu.
Pod koniec lutego rosyjscy okupanci w Buczy stoczyli bitwę z... pomnikiem żołnierzy afgańskich. Do sieci trafiły nagrania z ostrzału pojazdu opancerzonego, który stał na kamiennym cokole w parku pośród bloków mieszkalnych w Buczy. Na nagraniu widać, jak rosyjscy żołnierze strzelają do pojazdu z amunicji różnego kalibru. Widać dym i kurz, ale na amatorskim filmie nagrywanym przez okno budynku trudno rozpoznać, czy Rosjanie trafili w cel czy tylko w kamienno-betonową podstawę pomnika.
Na TikToku pojawiło się kolejne nagranie z parku, w którym znajduje się ostrzelany pomnik. Autor wyjaśnia, że od ataku na nieruchomy pojazd opancerzony minęły ponad dwa miesiące, a w sąsiedztwie pomnika wciąż widać wyraźnie zniszczenia. - Ostrzelane zostały drzewa i parkowe ławki. Ślady widać też wyraźnie na słupach i innych elementach infrastruktury - słyszymy na nagraniu.
Co ciekawe, autor pokazuje pojazd opancerzony, który był celem zmasowanego ataku żołnierzy Putina. Nie ma na nim żadnych uszkodzeń, co może oznaczać, że w cel nie trafił żaden pocisk. - Trafili we wszystko, tylko nie w to, w co celowali - dodaje autor nagrania.
Pomnik samochodu opancerzonego z Buczy to tak zwany pomnik "Afgańców", czyli żołnierzy radzieckich uczestniczących w interwencji w Afganistanie w latach osiemdziesiątych.
Wstrząsające relacje z Buczy
O tym, co dzieje i działo się w Buczy, informujemy regularnie. Wstrząsające relacje o masakrze ludności są także w raporcie Amnesty International. Organizacja zebrała wstrząsające relacje dotyczące pomordowanych przez Rosjan cywilów. Zdaniem autorów raportu "istnieją przekonujące dowody, że opisane wydarzenia - umyślne zabójstwa cywilów i ostrzały lotnicze powodujące śmierć ludności cywilnej - stanowią zbrodnie wojenne".
Członkowie międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości także przybyli do Buczy pod Kijowem, aby zbadać skalę rosyjskich zbrodni wojennych w tej części Ukrainy. Rozmawiali między innymi z Jurą Nechyporenko, który wyszedł ze szpitala i wrócił do domu. Towarzyszyły mu kamery reporterów agencji Associated Press.
"Kiedy wstawałem, widziałem wokół taty wielką kałużę krwi"
Chłopak opowiadał, że gdy jechał rowerem ze swoim ojcem, 47-letnim Rusłanem, na ich drodze pojawił się uzbrojony żołnierz. Ojciec z synem mieli do rowerów przywiązane białe skrawki materiału na znak pokoju. Żołnierz krzyknął do nich po rosyjsku, żeby się zatrzymali. Ukraińcy nie zdążyli odpowiedzieć, gdzie się przemieszczają. Rosjanin błyskawicznie oddał kilka strzałów. Najpierw strzelił do 47-latka. Rusłan zginął na miejscu. Następnie oddał kilka strzałów w kierunku chłopaka, który upadł, zamknął oczy i starał się nie ruszać.
- Usłyszałem jeszcze jeden strzał i poczułem, jak porusza się moja bluza z kapturem. I wtedy coś małego, jak mały kawałek kamienia czy coś, spadło obok mnie. Potem usłyszałem jeszcze jeden strzał, ale nie wiem, dokąd trafił - relacjonował ocalały Jura Nechyporenko. - Kiedy wstawałem, widziałem wokół taty wielką kałużę krwi - dodał. Po tym dramatycznym wydarzeniu rodzina 15-latka uciekła z Buczy. Wrócili do swojego rodzinnego miasta dopiero w połowie kwietnia, po wycofaniu się Rosjan. Odkopali ciało Rusłana, który został pochowany w prowizorycznym grobie i pochowali go ponownie na miejscowym cmentarzu.
Biuro ONZ ds. praw człowieka twierdzi, że co najmniej 202 dzieci na Ukrainie zostało zabitych podczas inwazji Rosji na Ukrainę, ale rzeczywista liczba ofiar może być znacznie wyższa. W samej Buczy i okolicznych miastach odnaleziono dotąd ciała ponad 1000 ofiar rosyjskiego bestialstwa.