ŚwiatRosyjscy nacjonaliści na Ukrainie - "pożyteczni idioci" Kremla czy symbol zmian w Rosji?

Rosyjscy nacjonaliści na Ukrainie - "pożyteczni idioci" Kremla czy symbol zmian w Rosji?

Hitlerowskie emblematy, bolszewickie hasła, marzenia o budowie euroazjatyckiego imperium - liderzy separatystów na Ukrainie to egzotyczna i często niejednorodna grupa. Czy Władimir Putin faktycznie ma nad nimi całkowitą kontrolę? Kto inspiruje radykałów, i czy to możliwe, że koncepcje czołowego ideologa rosyjskich nacjonalistów, znajdują również poparcie w niektórych kręgach w Polsce?

Rosyjscy nacjonaliści na Ukrainie - "pożyteczni idioci" Kremla czy symbol zmian w Rosji?
Źródło zdjęć: © AFP | Vasily Maximov

Rosyjscy politycy, a także wspierani przez nich separatyści twierdzą, że po zmianie władzy Ukrainą kierują faszyści. Straszą nimi w rosyjskich mediach na każdym kroku - najpierw aktywiści Prawego Sektora mieli jechać na Krym gnębić tamtejszych Rosjan, potem rzekomo wybierali się urządzać czystkę etniczną na południowo-wschodniej Ukrainie.

Szczęśliwie nic z tych planów nie wyszło. Ukraińskim ultraprawicowcom popieranym przez "faszystowską juntę z Kijowa" zamiary pokrzyżowała krymska, doniecka, ługańska i jeszcze parę innych grup samoobrony. "Ukraińscy patrioci", których część przyjechała z pomocą z bratniej Rosji, to nie przypadkowi ludzie, ale też nie świetnie wyszkolone czy wyjątkowo zdyscyplinowane "zielone ludziki". To ktoś znacznie gorszy.

Swastyki i gwiazdy Dawida

Winston Churchill kiedyś powiedział, że "przyszli faszyści będą nazywać siebie antyfaszystami". Brytyjski premier miał rację, o czym mieszkańcy Doniecka na własnej skórze mogli się przekonać chociażby 1 marca 2014 r. Wówczas prorosyjscy aktywiści mianowali "narodowym gubernatorem" miasta miejscowego przedsiębiorcę - 31-letniego Pawła Gubariewa. Tego samego, który po aresztowaniu przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), został niedawno wymieniony na trzech oficerów ukraińskiej jednostki antyterrorystycznej "Alfa", pojmanych przez separatystów w Słowiańsku.

Gubariew to ciekawa postać. W internecie można znaleźć jego zdjęcia sprzed kilku lat. Na jednym z nich pozuje w mundurze z naszywką Rosyjskiej Jedności Narodowej - rosyjskiej neonazistowskiej partii działającej także na Białorusi i Ukrainie (13 maja b.r. białoruski oddział tej organizacji ogłosił, że zbiera ochotników do "prawosławnej armii Donbasu", która rzecz jasna na Ukrainie zamierza walczyć z "faszystami").

Wiadomo też, że po jakimś czasie Gubariew przyłączył się do Progresywnej Socjalistycznej Partii Ukrainy, oskarżanej przez Związek Żydowskich Organizacji i Wspólnot na Ukrainie o propagowanie antysemityzmu. Co ważne, dwaj inni powiązani z partią działacze - Aleksander Charitonow i Aleksander Krawcow - założyli separatystyczną "ługańską gwardię ", której członkowie zajęli budynek SBU w Ługańsku, biorąc przy tym zakładników. To nie koniec.

Zbrojne skrzydło ruchu separatystycznego wydaje się na wskroś przesiąknięte osobami o skrajnie nacjonalistycznych i neonazistowskich poglądach. Na facebookowym profilu Berkutu, którego członkowie na Krymie oraz wschodzie Ukrainy poparli prorosyjskich aktywistów, można znaleźć wiele interesujących grafik i zdjęć. Jeden z opublikowanych kolaży przedstawia Ihora Kołomyjskiego - ukraińskiego biznesmena, prezesa Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej na Ukrainie i obecnego szefa administracja obwodu dniepropietrowskiego - na tle flagi Prawego Sektora, ozdobionego osobliwym połączeniem nazistowskiej i żydowskiej symboliki (np. swastyką w gwieździe Dawida). Na tym samym profilu można także znaleźć wspólne zdjęcie przywódcy nacjonalistycznej Swobody Ołeha Tiahnyboka, premiera Arsenija Jaceniuka, Jarosław Kaczyńskiego i Witalija Kliczko z podpisem w polskim języku: "Judeo-sataniści wszystkich krajów łączcie się!".

Wilki z SS

Wiele mówiącą symbolikę można odnaleźć również na uniformach noszonych przez kozaków, którzy zdobyli Słowiańsk. Noszą oni trójkolorowe przypinki w kształcie litery "V" z głową wilka, będące oznaczeniem Wilków Tereka - oddziału kozaków wchodzących w skład niemieckich wojsk SS w trakcie II wojny światowej. Jakby było tego mało, na profilach internetowych części separatystów widnieją zdjęcia z nazistowską symboliką lub przedstawiające palenie flagi Izraela.

W tym kontekście nietrudno się dziwić prześladowaniom Romów, które miały miejsce w Słowiańsku. Separatyści bezceremonialnie rabowali ich domy, każąc jednocześnie przedstawicielom tej mniejszości narodowej opuścić miasto. Jak wyjaśnił ludowy mer Wiaczesław Ponomariow w ten sposób zdecydowano się na "wyczyszczenie Słowiańska z narkotyków". Romowie, co do jednego, uciekli z miasta.

Czy to przypadek, że ludzie z ultraprawicowymi poglądami trafili na pierwszą linię frontu jako obrońcy praw mniejszości rosyjskiej na Ukrainie? Odpowiedź na to pytanie musi być negatywna.

Wizjoner euroazjanizmu

Po upadku ZSRR brakuje w Federacji Rosyjskiej ideologii, którą mogłaby się kierować jako państwo. Jej poszukiwania zakończyły się fiaskiem - przynajmniej do czasu dojścia do władzy Władimira Putina. Od tego momentu coraz częściej dało się słyszeć, że Rosja sama w sobie jest unikalną cywilizacją, rządzącą się odmiennymi zasadami od świata Zachodu i Wschodu. Na pierwszy plan stopniowo zaczęła wysuwać się koncepcja euroazjanizmu, stworzona jeszcze w latach 20. XX wieku. Zakłada ona, że Rosja musi istnieć w formie imperium, której przeznaczeniem jest budowa silnego, scentralizowanego państwa, zaś zagrożeniem pozostaje demokracja i wolny rynek.

Tę koncepcje w latach 90. XX w. odnowił rosyjski filozof, politolog, działacz polityczny i obecnie profesor Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego im. Łomonosowa - Aleksander Dugin, który uzupełnił ją o wizję rywalizacji toczonej ze złym Zachodem (Europą i Stanami Zjednoczonymi) a państwem rosyjskim. Jak przewiduje ideolog, to właśnie do sił dobra, czyli Rosjan w tym starciu będzie należeć zwycięstwo. Ta wizja świata nie przeszkadzała naukowcowi w wyrażaniu swojej sympatii względem nazistów i SS, a nawet we wstąpieniu w latach 80. XX w. do organizacji Czarny Zakon SS.

Pomysły Dugina od początku XXI w. cieszą się w Rosji coraz większym poparciem, także w kręgach rosyjskiej władzy. Administracja Putina z przychylnością przyjęła stworzenie przez intelektualistę partii Euroazja (Dugin wcześniej był też jednym z założycieli Partii Narodowo-Bolszewickiej), z którą sympatyzował m.in. Siergiej Głaziew, obecny doradca rosyjskiego prezydenta ds. unii celnej. Z czasem Duginowi udało się nawiązać współpracę z Władimirem Żyrinowskim, a także zostać przewodniczącym sekcji ds. geopolitycznych w Radzie Doradczej Dumy ds. Bezpieczeństwa Narodowego.

W 2004 r., po Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie, filozof powołał do życia Euroazjatycki Związek Młodzieży (EZM) - organizację mającą na celu przeciwdziałanie szerzeniu się zachodnich wartości w Europie Środkowo-Wschodniej oraz Azji Centralnej. Została ona ciepło przyjęta przez koła rządowe, które upatrywały w wydarzeniach na Ukrainie inspirację Zachodu. W efekcie w 2013 r. MSZ FR tuż przy granicy z Ukrainą zorganizowało m.in. "Euroazjatycki obóz młodzieżowy" dla osób z obszaru poradzieckiego. Jak nietrudno się domyślić Dugin natychmiast poparł aneksję Krymu przez Rosję i już parokrotnie wypowiedział się za rozbiorem Ukrainy, ale dopiero niedawno udało mu się zostać gwiazdą internetu. Stało się to za sprawą opublikowanego w sieci nagrania wideo rozmowy toczonej przez Skype’a z Jekatieriną Gubariewą, żoną "gubernatora" Doniecka i szefową MSZ Donieckiej Republiki Ludowej. W jej trakcie Dugin instruował kobietę co do dalszych działań, jakie powinien podejmować ruch separatystyczny we wschodniej Ukrainie.

Wychodzi więc na to, że Władimir Putin wykorzystuje rosyjskich nacjonalistów jako narzędzie w realizacji swojej polityki zagranicznej, po części przynajmniej inspirowanej koncepcjami ideologicznymi Aleksandra Dugina. Ten fakt jest nie tylko istotny ze względu na retorykę, jaką stosuje Rosja wobec władz ukraińskich. Jednym z elementów strategii euroazjanizmu jest nawiązywanie współpracy ze środowiskami ultraprawicowymi i konserwatywnymi w całej Europie. W tym także w Polsce.

"Jeśli zaatakują Polskę, to zgłaszam akces do kolaboranckiego rządu"

Do niedawna na stronie EZM jako osobę do kontaktu w Polsce można było znaleźć dr. Przemysława Sieradzana, adiunkta w Zakładzie Studiów Pozaeuropejskich Uniwersytetu Gdańskiego, którego najnowsze publikacje pojawiają się m.in. na stronach Europejskiego Centrum Analiz Geostrategicznych (ECAG). O pracownikach tej instytucji - w tym byłym pośle Samoobrony Mateuszu Piskorskim i pracowniku urzędu warszawskiej dzielnicy Bielany Marcinie Domagale - wielokrotnie pisały polskie media w kontekście wycieczek sponsorowanych przez Kreml w charakterze obserwatorów wyborów na Krymie czy gości syryjskiego i libijskiego reżimu.

Do tych rewelacji można dorzucić jeszcze kilka mniej znanych perełek. Jak to, że m.in. Przemysław Sieradzan, Mateusz Piskorski i inny pracownik ECAG Kornel Sawiński (wg notki biograficznej doktorant na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego) w 2008 r., wspólnie z członkami polskiej partii Związek Słowiański, zorganizowali pod ambasadą rosyjską w Warszawie wiec poparcia dla interwencji Rosji w Gruzji. To nie wszystko - ekspertem organizacji, o której dziennikarze "Newsweeka" pisali, że miała kontakty z rosyjskimi służbami, jest chociażby wykładowca Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.

W internecie można znaleźć także screenshoty wypowiedzi na Facebooku z września 2013 r. innego eksperta tego think tanku, Konrada Rękasa i profesora Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach Adama Wielomskiego. Obydwaj związani są z portalem Konserwatyzm.pl, serwisem bliskim m.in. ultranacjonalistycznej organizacji Falanga, która również na łamach swojego własnego portalu chętnie publikuje wywiady z Duninem oraz inne wychwalające jego koncepcje materiały. "Jeśli któregoś kolejnego 17 IX (w ten raczej już nie zdążą) Rosjanie zaatakują Polskę, to zawczasu zgłaszam mój akces do kolaboranckiego rządu na czele którego będzie stał Konrad Rękas" - pisze na Facebooku profesor. Pracownik ECAG odpowiada mu równie wymownie: "Nasi idą :)" oraz "Niestety na razie interweniować mają (Rosjanie - przyp. red.) tylko na Ukrainie. Na NATO jeszcze przyjdzie czas :)".

Kontekst tych wypowiedzi nie jest znany. Wątpliwe też, aby obydwaj panowie już wtedy wiedzieli co się wydarzy w przeciągu roku na Ukrainie, ale jeśli rozumieć je dosłownie oraz brać pod uwagę relacje ECAG z EZM, wówczas powinny one niepokoić. Zwłaszcza, że już wiadomo jakimi metodami Putin wdraża koncepcję euroazjatycką w życie.

Robert Kozicki dla Wirtualnej Polski

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)