Rośnie liczba uratowanych z egipskiego promu
Do tej pory zdołało się
uratować 314 rozbitków z promu "Salaam 98", który w piątek przed
świtem zatonął na Morzu Czerwonym - poinformował w piątek
wieczorem rzecznik egipskiego ministerstwa komunikacji i
transportu.
03.02.2006 | aktual.: 04.02.2006 01:21
Wcześniej armator promu powiedział agencji AFP, że z promu zdołano uratować w przybliżeniu 300-400 ludzi.
Większość uratowanych to osoby, którym udało się dostać na szalupy ratunkowe spuszczone z promu w chwili katastrofy. Jak poinformował w piątek wieczorem Sulejman Awad, rzecznik prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka, na promie nie było wystarczającej liczby łodzi ratunkowych. Wśród uratowanych jest też trzyletnie dziecko - poinformowano.
Akcja ratunkowa nadal trwa i prowadzona jest zarówno z morza jak i z powietrza, przez ekipy i statki zarówno egipskie jak i saudyjskie. Biorące w niej udział jednostki, które przybyły na miejsce dopiero w 10 godzin po katastrofie, wyłowiły do tej pory ok. 185 ciał. Losy pozostałych ponad 900 osób, które znajdowały się na pokładzie promu są na razie nieznane.
Liczący sobie 35 lat egipski prom "Salaam 98" z prawie 1500 osobami na pokładzie zatonął w nocy z czwartku na piątek na Morzu Czerwonym. Większość z ok. 1400 pasażerów stanowili Egipcjanie wracający z pracy zarobkowej w Arabii Saudyjskiej. Na statku było też 98 członków załogi - podał wieczorem rzecznik prezydencki.
Wcześniejsze doniesienia mówiły o 1318 osobach, w tym 96 członkach załogi.
Poza Egipcjanami, statkiem płynęło też 99 Saudyjczyków, trzech Syryjczyków, dwóch Sudańczyków i jeden Kanadyjczyk. Takie informacje przekazał, zastrzegając sobie anonimowość, pracownik egipskiego urzędu morskiego w Suezie.
Z informacji ambasady RP w Kairze wynika, że brak jakichkolwiek sygnałów, by promem płynęli Polacy.
Do zatonięcia - z wciąż niewyjaśnionych przyczyn - doszło na wodach egipskich, 95 kilometrów od Hurghady. Prom, płynący z Duby w Arabii Saudyjskiej do egipskiego portu Safadża (Safaga) zniknął w nocy z ekranów radarów służb morskich. Nie dotarł do Safadży, gdzie powinien był pojawić się nad ranem w piątek.
Duba i Safadża leżą na przeciwległych brzegach w północnej części Morza Czerwonego. Na tym szlaku żeglugowym głębokość morza przekracza 1 tysiąc metrów. Temperatura wody wynosi tam w lutym niespełna 20 stopni Celsjusza.
Operacja ratunkowa wydaje się nieco chaotyczna. Według Associated Press władze egipskie początkowo nie skorzystały z brytyjskiej i amerykańskiej oferty pomocy, ale potem zmieniły zdanie i ostatecznie poprosiły o wysłanie na miejsce katastrofy brytyjskiego okrętu i amerykańskiego samolotu patrolowego P3- Orion. Marynarka brytyjska informuje jednak, że okręt HMS Bulwark, który płynął już w rejon zatonięcia promu, został zawrócony.
W nocy z czwartku na piątek w tej części akwenu Morza Czerwonego panowały trudne warunki atmosferyczne - padał deszcz i wiał silny wiatr.
W październiku zeszłego roku na Morzu Czerwonym zatonęła po zderzeniu ze statkiem cypryjskim siostrzana jednostka "Salaam 98" - "Salaam 95". Niemal wszystkich ludzi wówczas uratowano - zginęły tylko dwie osoby a 40 zostało rannych, przede wszystkim z powodu paniki.
Prom "Salaam 98" pływał przez 35 lat, lecz zdaniem armatora był w doskonałym stanie. Była to jednostka typu ro-ro; pojazdy (samochody, naczepy z kontenerami) wjeżdżają wprost do jego wnętrza przez wrota i rampę rufową. Według saudyjskiego agenta morskiego, na statku było ok. 220 pojazdów.
"Salaam 98" należał do egipskiej firmy El-Salaam Maritime Transport Co., ale pływał pod banderą Panamy.