Rośnie liczba Polaków na Wyspach
Gdy 1 maja 2004 r. Wielka Brytania otworzyła
rynek pracy dla Polaków, dziesiątki tysięcy ruszyło tam po lepsze
pieniądze i wygodniejsze życie. Większość z myślą, że pobędzie
kilka miesięcy, może rok, i wróci do kraju z funtami w kieszeni.
Ale dziś okazuje się, że część radzi sobie tak dobrze, że ani
myśli o rychłym powrocie - pisze "Metro".
Powodzi im się, więc zostają na dłużej i sprowadzają na Wyspy rodziny lub narzeczonych - mówi Daria Tatarka z polskiego portalu Mojawyspa.co.uk, który pomaga Polakom w Wielkiej Brytanii.
To, że Polacy masowo ściągają rodziny nad Tamizę, widać choćby w naszych parafiach.
Coraz więcej osób ściąga swoich partnerów i tu bierze ślub. Liczba chętnych na kursy przedmałżeńskie rośnie lawinowo. Trzy lata temu takich par było może 20, dziś bywa nawet setka równocześnie- mówi ksiądz Krzysztof Wojcieszak, proboszcz parafii NMP Matki Kościoła na Ealingu. Żeby zapisać się na taki kurs, trzeba czekać nawet pół roku w kolejce. Parafie nie nadążają też z chrztami polskich dzieci.
Dziś jest ich pięciokrotnie więcej niż przed 2004 r. - twierdzi ks.Wojcieszak.
Wielu naszych rodaków myśli już o kupnie mieszkań, a nawet domów. Coraz więcej osób zakłada konta z zamiarem wzięcia pożyczki, którą będą później spłacać przez długie lata - mówi Daria Tatarka.
Masowe przyjazdy rodzin sprawiają, że coraz trudniej oszacować dokładną liczbę Polaków nad Tamizą.
Pracodawcy i tutejsze MSW oficjalnie podają, że od czasu wejścia do Unii zjechało 200 tys. Polaków - mówi Michał Garapich, który na Uniwersytecie w Surrey prowadzi badania dotyczące najmłodszej polskiej imigracji na Wyspach. Ja myślę, że jest ich dużo więcej, a zjeżdżający krewni mogą tę liczbę nawet podwoić.