Rośnie liczba ofiar starć w północno zachodniej Libii
Z godziny na godzinę rośnie ofiar starć na północnym zachodzie Libii. Jak poinformował rzecznik rządu Naser Al-Mani, liczba ofiar, po czterech dniach ostrej wymiany ognia, wzrosła do 18 zabitych i ponad 250 rannych. Na miejscu od poniedziałku jest armia wspierana przez milicje oraz resort spraw wewnętrznych.
Szef libijskich sił zbrojnych, Jusef al Mangusz, powiedział na spotkaniu z dziennikarzami, że rząd jest gotowy użyć wszelkich środków aby wprowadzić w życie porozumienie o zawieszeniu broni, nawet jeśli będzie to oznaczało użycie siły.
- W nocy z poniedziałku na wtorek wszystko wskazywało na to, że przy mediacji armii, strony doszły do kompromisu i na kilka godzin walki ustały. Jednak we wtorek rano, ostrzał z ciężkiej broni, w tym z moździerzy, został wznowiony - powiedział Mangusz.
Nie wiadomo dokładnie jaka jest przyczyna konfliktu, a w lokalnych mediach pojawiają się różne wersje wydarzeń. Walczącymi stronami są z pewnością trzy miasta znajdujące w niedalekiej odległości od granicy z Tunezją. Rzecznik rządu poprosił jednak dziennikarzy aby nie upraszczać konfliktu sprowadzając go do walk etnicznych pomiędzy Berberami z Zuary oraz bojownikami z arabskich osiedli Al-Dżumail i Regdalin.
Al Mani zwrócił się z apelem do wszystkich stron aby zaprzestały walk dodając, że "czas na refleksję i analizę przyczyn konfliktu przyjdzie później." Dodał, że Libia jest obecnie w okresie transformacji i jest wiele osób, którym zależy na pogłębieniu destabilizacji kraju.
Obecna sytuacja to prawdziwe wyzwanie dla rządu, który nie cieszy się popularnością ani zaufaniem społecznym. Libijskie Ministerstwo Obrony Narodowej jest powszechnie krytykowane za brak działań w celu stworzenia jednolitej armii, rozbrojenia milicji oraz przywrócenia rządów prawa w kraju. W zeszłym tygodniu, w starciach na południu Libii w mieście Sabha, zginęło prawie 150 osób a ponad 300 zostało rannych.