Rosjanie złożyli broń. Uniknęli śmierci w "mięsnym ataku"
- Bracie, pomogę ci. Musisz tylko tam dotrzeć - mówi ukraiński żołnierz do rannego Rosjanina. Bojownicy brygady "Rubiż" opublikowali fragment nagrania, na którym widać rosyjskich żołnierzy składających broń i oddających się w ręce Ukraińców.
"Między nami a Federacją Rosyjską istnieje nieprzenikniona przepaść cywilizacyjna. Jeszcze wczoraj cały kraj obiegło przerażające zdjęcie ukraińskiego obrońcy torturowanego w rosyjskiej niewoli. Dziś pokazujemy, jak prawdziwi żołnierze, mający honor i godność, traktują jeńców wroga" - czytamy we wpisie ukraińskich żołnierzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brawurowe uderzenie z zaskoczenia. Rosjanie aż skakali do rzeki
Wojskowi nawiązują do zdjęcia Ołeksandra Hryciuka z Kiwerców na Wołyniu, który został schwytany przez Rosjan w kwietniu 2022 r. W styczniu 2024 r. jego rodzina została poinformowana, że jego ciało wróciło z niewoli. - Głowa była cała niebieska, nos z boku, palce wskazujące nie miały paznokci. Na całym ciele ślady tortur - mówi żona Hryciuka. Żołnierz "nie chciał mówić po rosyjsku".
Rosjanie "wybrali życie"
Do niewoli trafiło kilkudziesięciu okupantów. "Większość z nich została zmobilizowana i byli skazani na śmierć w 'mięsnych atakach'. Wybrali życie" - dodają obrońcy. Podkreślili, że jeńcy są traktowani dobrze i zgodnie z międzynarodowym prawem.
"Nasi bojownicy zapewnili im niezbędną wykwalifikowaną pomoc medyczną i zachowali się możliwie humanitarnie, na tyle, na ile pozwalały na to warunki bojowe. Okrucieństwa, morderstwa ludności cywilnej, tortury i znęcanie się nad nieuzbrojonymi to ścieżka ciemnej Rosji. Na froncie dokładamy wszelkich starań, aby zniszczyć nawet ślady Federacji Rosyjskiej w naszym wolnym, cywilizowanym kraj" - zapewnili bojownicy ukraińskiej brygady "Rubiż".
Przeczytaj także:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski