Rosjanie tworzą "dzikie kompanie"? Zaczęło się od flagi na grobie rosyjskiego żołnierza
To całkiem prawdopodobne, że w więziennych oddziałach rosyjskiego PKW Wagner mogły powstać zbrodnicze bandy określane jako "dzikie kompanie". Sprzyja temu podział rosyjskich więźniów na kasty, a ci ludzie, wypuszczeni na wojnę, mogą uwolnić demony, przy których zbrodnia w Buczy wyda się nam igraszką - uważa płk rez. Piotr Lewandowski, ekspert analizujący kulisy wojny w Ukrainie.
12.12.2022 06:20
Olga Romanowa, działaczka rosyjskiej organizacji pozarządowej Ruś Siedząca, niedawno alarmowała, że najbardziej zwyrodniali rosyjscy kryminaliści są rekrutowani do oddziałów nazywanych "dzikimi kompaniami". - To słynące z okrucieństwa oddziały Jewgienija Prigożyna. O ich wyczynach słyszymy od więźniów rekrutowanych w koloniach karnych - powiedziała Romanowa w nagraniu opublikowanym w rosyjskim serwisie Telegram.
- Więźniowie idą na wojnę, bo nie walczą zgodnie z regulaminem wojskowym. Jadą tam jako banda, a "dzikie kompanie" to jakby gang w gangu - opisała Romanowa. Przypomnijmy, że działaczka była jednym z pierwszych źródeł, które potwierdziły, że współpracownik Putina, Prigożyn, werbuje żołnierzy w koloniach karnych. Podała m.in., że do tych oddziałów wcielono rosyjskiego zabójcę, który dopuścił się kanibalizmu.
Romanowa przypomniała, że "dzikie kompanie" istniały już w rosyjskim wojsku. Tak nazywano wsławiające się zbrodniami i okrucieństwem oddziały walczące w Czeczenii, podczas walk w Ukrainie 2014 roku, a wcześniej podczas I wojny światowej. Dowodem na istnienie nowego wcielenia "dzikich kompanii" ma być pochówek rosyjskiego żołnierza w mieście Tichoreck w Kraju Krasnodarskim. Nad grobem zatknięto czarną flagę z trupią czaszką, skrzyżowanymi piszczelami i napisem "dzika kompania". Poległy żołnierz miał walczyć w Doniecku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Dzika kompania". Wojenna legenda, ważniejsi są rosyjscy zawodowcy
Według płk. Piotra Lewandowskiego historię o "dzikiej kompanii" trudno jest zweryfikować, ale jest ona prawdopodobna. - Pojawieniu się takich oddziałów sprzyja istniejący w rosyjskich więzieniach system kastowy. Ci, którzy stali wysoko w więziennej hierarchii, rządzili w koloniach karnych, będą chcieli tworzyć własne elitarne grupy, choćby po to, aby wymusić przywileje wobec więźniów z niższych kast - komentuje płk. Lewandowski, weteran misji w Iraku i Afganistanie.
- Czarne naszywki, trupie czaszki pojawiały się w wielu konfliktach, to zazwyczaj było tworzenie mitologii, która nie szła w parze ze zdolnościami bojowymi takich oddziałów. Natomiast tego typu bandy w warunkach wojny mogą dokonywać zbrodni, uwolnić demony, przy których zbrodnia w Buczy to tylko igraszka - dodaje.
Rozmówca Wirtualnej Polski podkreśla, że trzon PKW Wagner stanowią doświadczeni w walkach, byli rosyjscy zawodowi wojskowi - to około 5-10 tys. ludzi. Należy się ich bardziej obawiać, jako że mają lepsze wyposażenie osobiste, sprzęt i broń. Zwerbowani więźniowie (może być ich nawet 20 tys.) mogą otrzymywać najgorsze, najbardziej ryzykowne zadania.
- Sądząc po doniesieniach z frontu, mamy do czynienia z jakąś szaleńczą rosyjską taktyką, że oddział 6-10 ludzi posyła się w stronę ukraińskich pozycji. To nic, że szybko giną, chodzi o to, aby okopani ukraińscy żołnierze zdemaskowali swoje pozycje, które później ostrzela rosyjska artyleria - mówi dalej płk Lewandowski.
Będzie gorzej, będzie brutalnie
Jego zdaniem w kolejnych miesiącach rola najemników PKW Wagner będzie rosła. - Zawodowa rosyjska armia skoncentruje się na przygotowaniu do wiosennych walk 200 tys. zmobilizowanych ludzi. Siły rossgwardii, oddziały republiki DRL słabną i raczej nie będzie zainteresowania ich odbudową. Tymczasem z rosyjskich więzień, gdzie przebywa prawie 500 tys. ludzi, można stale czerpać zasoby, brać mięso armatnie. Dlatego można się spodziewać, że liczba takich najemników będzie rosła, a działania rosyjskie na froncie będą bardziej brutalne - podsumowuje płk Lewandowski.
Ostatnio informowaliśmy, że w więziennej armii Wagnera istnieją "kompanie kogutów". To z kolei więźniowie z najniższej kasty w rosyjskich koloniach karnych - wcześniej zostali wykorzystani seksualnie. Jeden z takich żołnierzy został wzięty do niewoli i opisał swoją historię. Miał wyrok za kradzież, skusił się na obiecane 200 tys. rubli i wolność. Jego oddział został wybity w pierwszej akcji.
W ubiegłym tygodniu szef ukraińskich władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj powiadomił, że tylko na odcinku frontu pomiędzy Biłohoriwką i Bachmutem w Donbasie, na wschodzie Ukrainy, w działaniach zbrojnych uczestniczy około 2 tys. rosyjskich więźniów.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski