"Mutanty" wkraczają na wojnę. Rosjanie nie mają już wyjścia
Rosjanie nazywają je "mutantami". Na froncie pojawia się coraz więcej pojazdów, które można nazwać mechanicznymi dziećmi Frankensteina. Rosyjscy inżynierowie starają się wszelkimi sposobami załatać luki, jakie wyrwała wojna.
18.06.2023 | aktual.: 18.06.2023 07:21
O ile na początku pełnoskalowej wojny po ukraińskiej stronie częściej można było spotkać różnego rodzaju improwizowane pojazdy wojskowe, obecnie pojawiają się głównie po rosyjskiej stronie. Nie jest to niczym zadziwiającym. Wszystkie konflikty weryfikują pewne założenia i zmuszają do załatania pojawiających się luk.
Tak było choćby w Wietnamie, gdzie Amerykanie przerabiali pięciotonowe ciężarówki z serii M39 na tak zwane Gun Trucki, które miały osłaniać konwoje poruszające się przez dżunglę i stanowić wsparcie ogniowe dla oddziałów piechoty. Pojawiły się na nich ciężkie karabiny maszynowe i granatniki automatyczne otoczone ścianami z blachy pancernej. W ten sposób przebudowano nawet 400 ciężarówek.
W Iraku i Afganistanie żołnierze USA używali podobnie przebudowanych pojazdów M923.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pojazdy przerobione na użytek wojenny pojawiały się także w Syrii i podczas walk w Donbasie w latach 2014-2016. Wówczas słynny stał się Walery Kryżow z Krzywego Rogu, który po odrzuceniu przez komisję wojskową, sprzedał mieszkanie, a potem kupił i opancerzył ciężarówkę MAZ, z którą znów zgłosił się na ochotnika.
- Nikt mnie nie potrzebował, wszyscy mówili, że jestem za stary. Wtedy wróciłem z własną opancerzoną dywizją. Gadka była już zupełnie inna - mówił wówczas Kryżow.
Teraz tego typu pojazdy budowane są systemowo w warsztatach tyłowych, a nawet fabrykach zbrojeniowych. Z tych ostatnich korzystają głównie Rosjanie, którzy seryjnie przebudowują swoje pojazdy opancerzone. Wynika to głównie z braku odpowiedniego sprzętu.
Wozy wsparcia ogniowego
Wojna w Ukrainie obnażyła wiele problemów rosyjskiej armii. Począwszy od całkowitej zapaści logistyki, przez problemy z łącznością, aż po ogromne problemy sprzętowe. Przekłada się to na nowo powstające pojazdy, które mają załatać luki. Nowy sprzęt wypełnia głównie dwie z nich.
Pierwsza luka pojawiła się już na początku wojny. Rosjanie od pierwszych dni konfliktu cierpieli na niedobór pojazdów wsparcia. Ich główną rolą jest bezpośrednie zasilanie atakującej piechoty - likwidowanie punktów umocnionych przeciwnika, "przyduszanie" go ogniem i likwidacja lekkich pojazdów.
Długotrwała wojna spowodowała, że zaczęło brakować im amunicji kal. 30 mm dla automatycznego działka 2A42, które standardowo znajduje się w wieżyczkach transporterów BMP-2 i -3, a także działek 2A72 kołowych BTR-80A. Wówczas pojawił się pomysł zamontowania na transporterach opancerzonych okrętowych systemów artyleryjskich 2M-3M z armatami 25 mm.
System wywodzi się koncepcyjnie z okresu II wojny światowej, a prace nad nim rozpoczęto w 1945 roku. Projekt techniczny pojawił się trzy lata później, a produkcję seryjną 2M-3 rozpoczęto dokładnie w dzień śmierci Józefa Stalina, 5 marca 1953 roku. Przez 40 lat zestaw był montowany na mniejszych jednostkach flot Układu Warszawskiego. W sumie znalazł się na ok. 30 różnych typach okrętów.
Do dziś w magazynach wszystkich rosyjskich flot zachowały się setki zakonserwowanych zestawów. Postanowiono je wykorzystać. Egzemplarze, które trafiły do Ukrainy, pochodzą z Floty Oceanu Spokojnego. Zamontowano je na transportery MT-LB 155. Gwardyjskiej Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej w warsztatach portowych we Władywostoku.
Zobacz także
Trafiły one pod Wuhłedar, gdzie przynajmniej trzy zostały stracone podczas największej bitwy pancernej tej wojny. Brygada straciła wówczas mniej więcej połowę stanu jednego z batalionów - zginęło ok. 500 żołnierzy i zniszczonych zostało 12 czołgów oraz 12 bojowych wozów piechoty.
Na razie przebudowane na wozy wsparcia transportery MT-LB nie sprawdziły się zbyt dobrze na froncie. Lepiej radzą sobie te, które przebudowano na nośniki systemów artylerii rakietowej.
Rakietowy transporter
Już po czterech miesiącach wojny w Ukrainie Rosjanie wprowadzili polowe modernizacje, wyposażone w zasobniki z niekierowanymi rakietami S-8. Te z kolei znane są z samolotów i śmigłowców szturmowych państw Układu Warszawskiego. Można je zobaczyć choćby pod skrzydłami Su-22 i Su-25, czy śmigłowców rodziny Mila i Kamowa. Okazało się jednak, że mają zbyt mały zasięg i siłę ognia.
Znów do pracy wzięli się technicy Marynarki Wojennej. W okolicach Zaporoża pojawiła się nowa werjsa MT-LB z okrętowym systemem rakietowy wielokrotnego startu MS-227 kalibru 140 mm z kompleksu A-22 Ogień.
Jest to standardowy system artylerii rakietowej poduszkowca desantowego projektu 12322 Zubr. Jednocześnie warto zauważyć, że w przeciwieństwie do wspomnianych 2M-3M, które były montowane na licznych okrętach i jednostkach pomocniczych od czasów wczesnego ZSRR, system A-22 Ogon był montowany jedynie na poduszkowcach i nie posiadają zbyt wielkich zapasów. Wprawdzie w planach pojawiły się rzeczne poduszkowce artyleryjskie pr. 1238 "Kasatka", ale ostatecznie zrezygnowano z nich po budowie jednej jednostki, która trafiła na złom.
Rosjanie w zapasie posiadają zaledwie 10 wyrzutni z zezłomowanych Zubrów i kolejne cztery z dwóch aktywnych jednostek. Patrząc na opublikowane zdjęcia, można przypuszczać, że Rosjanie zostali zmuszeni do rozbrojenia swoich poduszkowców, aby wyposażyć brygadę walczącą na froncie.
Tam są niezwykle potrzebne. Rosjanie na początku wojny posiadali ponad 4300 sztuk systemów artylerii rakietowej, z czego 3220 było w rezerwie. Najczęściej spotykanym w rosyjskim arsenale jest Grad (ok. 550 sztuk), potem po ok. 200 szt. Uraganów i Tornado-G, a także około setki Smierczów. Do tej pory ukraińskie wojsko zgłosiło zniszczenie 193 sztuk, co oznacza, że stracili aż 17,3 proc. pojazdów, które mieli w linii.
Dzięki szybkiej modyfikacji, piechota morska zyskała broń o zasięgu ok. 4500 metrów, która może posyłać pociski zapalające i odłamkowo-burzące. Te drugie rozpadają się na 2900 odłamków, które są zabójcze dla nieosłoniętej piechoty.
Bardzo uniwersalny transporter
Transporter MT-LB wyrasta na najbardziej uniwersalny pojazd rosyjskiej armii. Został opracowany jako ciągnik dla armaty przeciwpancernej Rapira. Miał przewozić amunicję i obsługę, a na holu ciągnąć 100-mm działo. Wkrótce powstała wersja do transportu piechoty, wóz dowodzenia i pojazdy specjalistyczne - samobieżna wyrzutnia rakiet przeciwlotniczych i niszczyciel czołgów. Podwozie MT-LB wykorzystano także w samobieżnej haubicy 2S1 Goździk.
Pojazdy te pojawiły się w Armii Radzieckiej w 1964 roku. Po rozpadzie ZSRR w Ukrainie i w Rosji opracowano wiele wersji, w tym jedną z najnowocześniejszych - ze zdalnie sterowaną wieżą wyposażoną w wkm 14,5 mm lub działko 30 mm 2A72. W sumie w ZSRR i w Polsce wyprodukowano ponad 55 tys. podwozi.
Dziś w różnych armiach świata znajduje się jeszcze ok. 11,2 tys. MT-LB. Sami Rosjanie mają w linii jeszcze ok. 7,5 tys. pojazdów tego typu.
Łatwość wprowadzania wszelkich modyfikacji i ogromne zapasy różnych wersji podwozi predysponowało MT-LB do zamontowania improwizowanego uzbrojenia. Dzięki temu Rosjanie uzyskali pojazdy, które niezwykle przydają im się na froncie. Problemem może być wysoka sylwetka, jaką pojazd zyskał po zamontowaniu okrętowych systemów. Jednak na pewno pojawią się kolejne modyfikacje.
Każda wojna tworzy swoje mechaniczne "potwory".
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski