Rosjanie spierają się o zasługi. "Chcą sabotować ruchy Kadyrowa"
Rosyjscy blogerzy militarni spierają się, który z oddziałów najbardziej zasłużył się podczas zdobywania Marjinki w obwodzie donieckim. Analitycy z Instytutu Badań nad Wojną (ISW) wskazują, że cała dyskusja ma na celu jedynie zniweczenie potencjalnej kampanii propagandowej Ramzana Kadyrowa. Czeczen mógłby się na tym wypromować, jak Jewgienij Prigożyn w Bachmucie.
03.06.2023 | aktual.: 03.06.2023 14:11
"W rosyjskiej przestrzeni informacyjnej jeszcze niedawno dyskutowano głównie o taktycznych zdobyczach wokół Bachmutu. Teraz w centrum debaty znalazła się Marijinka, niemal całkowicie zrównane z ziemią miasteczko w obwodzie donieckim, którą po miesiącach walk Rosjanom udało się w znacznym stopniu opanować" - pisze ISW w swoim najnowszym raporcie.
Analitycy ISW wskazują, że wśród rosyjskich blogerów militarnych trwa spór, które z oddziałów walczących w Marijince mają większy udział we wciąż niedokończonym procesie zdobywania miejscowości (walczą tam jednostki rosyjskie i z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej, w tym Batalion "Sparta").
Cel? "Ograniczyć możliwości Kadyrowa"
"Te dyskusje na temat zasług w bitwie zbiegają się w czasie z doniesieniami o przybyciu na front sił czeczeńskich, które mają dokończyć zdobywanie Marjinki i innych miejscowości w okolicy. Mają one prawdopodobnie ograniczyć Kadyrowowi możliwość propagandowego wykorzystania kolejnych taktycznych zdobyczy w tym rejonie do ponownego podniesienia swojej pozycji, jako dysponenta największych paramilitarnych sił w Ukrainie po wycofaniu grupy Wagnera" - czytamy w raporcie.
Słowem - chodzi o to, by Kadyrow nie wykorzystał postępów w Marijince do promocji własnej osoby, tak jak postępy w Bachmucie wykorzystał szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zdobycie Marjinki, osady liczącej przed wojną 10 tys. mieszkańców i nie mającej żadnego znaczenia taktycznego ani operacyjnego, prawdopodobnie przyniosłoby Kremlowi co najwyżej marginalne korzyści informacyjne. Od rozpoczęcia inwazji na pełną skalę siły rosyjskie posunęły się o mniej niż 2 km od terytorium kontrolowanego w 2014 roku wokół Marjinki" - podkreśla ISW.
"Kadyrowcy nie zmienią sytuacji na froncie"
W czwartkowym raporcie ISW pisało, że oddziały przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa prawdopodobnie otrzymały rozkaz, by po niemal roku wznowić działania bojowe w Ukrainie. Napisano, że decyzja ta ma związek z wycofywaniem się najemników z grupy Wagnera z Bachmutu.
Sam Kadyrow przekonywał w środę, że podległe mu formacje mają jakoby przejąć odpowiedzialność za całą linię frontu w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy, a także wziąć udział w walkach w regionach zaporoskim i chersońskim na południu kraju. "ISW nie dostrzegł tam jednak żadnych oznak aktywności kadyrowców" - czytamy w analizie think tanku z Waszyngtonu.
"Siły czeczeńskie uczestniczące w inwazji Rosji na Ukrainę operowały dotychczas głównie na zapleczu frontu. Zmiana roli tych oddziałów może wynikać z ocen Kremla, prawdopodobnie postrzegającego kadyrowców jako nie w pełni wykorzystaną siłę uderzeniową. Jeśli jednak prawdziwe są twierdzenia samego Kadyrowa, że jego formacje w Ukrainie liczą tylko 7 tys. żołnierzy, jednostki te nie będą w stanie dokonać żadnego istotnego przełomu na polu walki" - ocenia ISW.
Źródło: ISW