Rosjanie kompletnie się pogubili. Strzelali do swoich
Rosyjskie wojska ostrzelały przygraniczne miejscowości w obwodzie sumskim na północy Ukrainy, atakując z moździerzy i drona - poinformował w poniedziałek szef regionalnych władz Dmytro Żywycki. Dodał, że "są też jednak dobre wieści", ponieważ Rosjanie uderzyli we własne terytorium i zniszczyli kilka obiektów w miejscowości Tiotkino.
06.06.2022 | aktual.: 06.06.2022 17:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Sami Rosjanie potwierdzają, że w Tiotkino (położonym przy granicy z Ukrainą - red.) uszkodzono prywatne domy, linię kolejową i zakład przemysłowy" - przekazał gubernator na Telegramie.
O przypadku ostrzelania przez rosyjskie wojska własnych instalacji poinformował już w sobotę wieczorem doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko. Według samorządowca najeźdźcy zaatakowali cele w Doniecku (na terytorium samozwańczej, kontrolowanej przez Moskwę Donieckiej Republiki Ludowej - red.), by następnie oskarżyć o to stronę ukraińską. Niejako "przy okazji" doprowadzili jednak do wyłączenia sygnału rosyjskich stacji telewizyjnych.
"Była propaganda i nie ma propagandy" – napisał Andriuszczenko w mediach społecznościowych.
Zagrożenie atakami w obwodzie sumskim
Siły agresora zostały wyparte z obwodów czernihowskiego, kijowskiego, sumskiego i żytomierskiego na początku kwietnia.
Wciąż utrzymuje się jednak zagrożenie wrogimi atakami, zwłaszcza w miejscowościach regionu sumskiego położonych blisko granicy z Rosją. W połowie maja władze tego obwodu informowały o rosyjskich grupach dywersyjnych, próbujących sforsować granicę i wedrzeć się na terytorium Ukrainy.
18 maja rzecznik ukraińskiej straży granicznej Andrij Demczenko ocenił, że Kreml utrzymuje swoje zgrupowania wojskowe w pobliżu Ukrainy i ostrzeliwuje przygraniczne miejscowości, aby wiązać w ten sposób siły ukraińskie i nie pozwolić im przemieścić się np. do atakowanego przez agresora Donbasu.