Cały świat patrzy na tę tragedię. Niesłychana postawa Rosji
Podczas gdy do Turcji pomoc po trzęsieniu ziemi płynie szerokim strumieniem, Syria zostaje gdzieś na marginesie. W tym wszystkim pojawia się silny gracz - Rosja, który stawia warunki i nie jest skłonny zezwolić na otwarcie więcej niż jednego przejścia granicznego Syrii z Turcją, co uniemożliwia szerszą pomoc obywatelom Syrii. Rozmówcy Wirtualnej Polski mówią wprost: koszmar.
Rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price powiedział, że "na przeszkodzie skutecznego dostarczania pomocy humanitarnej ofiarom trzęsienia ziemi w Syrii stoi głównie jedno państwo - Rosja". Tymi słowami odniósł się do braku zgody Rosji, by otworzyć więcej niż jedno przejście graniczne z Turcją.
Price zapewnił: - Będziemy robić wszystko, co możemy, by zapewnić powstanie większej liczby punktów dostępu. Ale niestety rzeczywistość jest taka, że (...) Rosja konsekwentnie grozi użyciem swojego weta, jeśli chodzi o umożliwienie dodatkowych przejść granicznych.
Zakomunikował również, że to, że między Turcją a Syrią funkcjonuje tylko jedno oficjalne przejście graniczne - Bab al-Hawa, komplikuje logistykę dostarczania pomocy ofiarom trzęsienia ziemi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Trzęsienie ziemi w tym miejscu jest absolutną tragedią"
Jarosław Kociszewski, reporter zajmujący się tematyką międzynarodową, wieloletni korespondent na Bliskim Wschodzie, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że to, co robi Rosja, to pokłosie wojny, która się toczy. - Rosjanie i Turcy, zwłaszcza w zachodniej Syrii, wspierają przeciwne strony w wojnie domowej. Ci pierwsi przeciwstawiali się temu, żeby była otwarta większa liczba przejść granicznych, obawiając się - ze swojej perspektywy słusznie - że pomoże to wspieraniu organizacji, z którymi oni i reżim w Damaszku walczą - podkreśla.
- Nikt nie planował trzęsienia ziemi i teraz jest problem. Pozycja Rosjan wydaje się mięknąć. Ostatnie sygnały są takie, że zgodzą się na otwarcie dwóch dodatkowych przejść granicznych, jeśli Damaszek się zgodzi - dodaje nasz rozmówca.
I podkreśla, że ta sytuacja pokazuje, że trzęsienie ziemi jest kolejnym nieszczęściem, które dotknęło mieszkających w Syrii ludzi. - Obywateli, którzy są między Turcją, Iranem, resztkami islamistów, Damaszkiem - to wojna w tej chwili już nie domowa, lecz wojna przez pośredników, tocząca się od wielu lat. Do tego sankcje, jakie zostały - słusznie - na Syrię nałożone... Trzęsienie ziemi w tym miejscu jest absolutną tragedią - mówi Kociszewski.
Ned Price podkreślił w swoim wystąpieniu, że amerykańskie sankcje na reżim Baszara al-Asada "w żaden sposób nie stanowią przeszkody" dla pomocy humanitarnej w Syrii i dodał, że Stany Zjednoczone za pośrednictwem różnych organizacji przeznaczyły na ten cel miliardy dolarów.
Ratowali po ostrzałach bombowych, teraz pomagają po trzęsieniu ziemi
- Wojna domowa trwa od 2011 roku. Połowa obywateli musiała uciec z domu. Nie ma pomocy humanitarnej na taką skalę, na którą powinna być. Nikt nie chce wspierać reżimu Asada i dlatego pomoc nie płynie szerokim strumieniem. Wiadomo, że pomoc ta zostałaby tak czy tak w dużej mierze rozkradziona przez ludzi związanych z reżimem - podkreśla.
Małgorzata Olasińska-Chart, dyrektor programu pomocy Polskiej Misji Medycznej, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że już ponad 70 państw wysłało do Turcji pomoc – grupy poszukiwawcze, ratowników z psami. - To już 79 tys. osób, przeszukujących gruzy z ciężkim sprzętem. Tymczasem Białe Hełmy w Syrii proszą o dostarczenie ciężkiego sprzętu, by wydobywać ofiary spod zawalonych budynków, bo to daje szansę na uratowanie wielu ofiar - dodaje.
Jak zaznacza Kociszewski, to, co na co dzień dzieje się w Syrii i co ma teraz swoje konsekwencje, odbija się na obywatelach - nie ma infrastruktury, pomocy, zapasów. - Widzimy ratowników z organizacji Białe Hełmy, którzy ratowali ludzi spod gruzów budynków zburzonych bombami. Teraz robią to samo na skalę przekraczającą wszelkie wyobrażenia. Do tego jest tam zimno, pada deszcz, miejscami śnieg. Koszmar - wylicza Kociszewski.
"Większość szpitali została zniszczona w nalotach syryjskiego reżimu"
- Cztery dni trwała nieustanna prośba o dostarczenie pomocy do Syrii, co dopiero wydarzyło się w czwartek. Tego dnia rano wjechał pierwszy konwój humanitarny ONZ do tego kraju. Turcja to bogate, zasobne państwo, ma pomoc nie tylko swoich sojuszników, ale i całej społeczności międzynarodowej. Syria na takie wsparcie liczyć nie może - podkreśla Olasińska-Chart.
Jak podkreśla przedstawicielka Polskiej Misji Medycznej, bardzo ważne jest, by osoby, które ucierpiały w Syrii otrzymały natychmiastową pomoc medyczną, ale także schronienie, ciepłe koce czy ubrania. - Dowiezienie ludzi poszkodowanych do szpitala to często droga licząca kilkadziesiąt kilometrów, większość szpitali została zniszczona w nalotach syryjskiego reżimu. Polska Misja Medyczna chce zakupić potrzebne leki, ale i paliwo do karetek, bo taka jest prośba medyków z Syrii. Przekazaliśmy 43 tysiące dolarów na natychmiastową pomoc dla Syryjczyków w Idlib - informuje w rozmowie z Wirtualną Polską.
Olasińska-Chart podkreśla, że jako organizacja są w stałym kontakcie ze współpracującymi z nimi syryjskimi lekarzami. - Sytuacja jest dramatyczna, a przecież źle już było przed trzęsieniem. Północno-zachodnia Syria ucierpiała już w wyniku wojny domowej. Stała się domem dla dwóch milionów wewnętrznie przesiedlonych Syryjczyków. Panują tam teraz ekstremalne warunki pogodowe. Mrozy sięgają minus 7 stopni, wieje silny wiatr, jest wilgotno. Uczucie mrozu jest więc zdecydowanie bardziej odczuwalne niż wcześniej - wylicza problemy w Syrii.
200 tys. osób straciło dach nad głową
Do tego - jak dodaje - ludzie koczują na ulicach, boją się kolejnego wstrząsu, zawalenia się budynków, których konstrukcje mogły zostać uszkodzone. - W Syrii wiele budynków powstało z kruchego, nieelastycznego betonu. Stropy czy ściany nośne nie były zabezpieczone prętami z żelbetu. Wszystko sypało się jak domki z kart - zaznacza.
Jak wielkie straty ludzkie są w Syrii? Jak podkreśla nasza rozmówczyni, szacuje się, że do chwili obecnej w samej Syrii zginęło 3,4 tys. osób. - Około dwóch milionów osób jest poszkodowanych, a 200 tys. straciło dach nad głową. Duża część uchodźców wewnętrznych, głównie kobiet i dzieci, mieszka w prowizorycznych obozowiskach czy namiotach, które nie dają schronienia przed zimnem i wiatrem. Namioty oczywiście też zostały zniszczone w wyniku trzęsienia ziemi. Syryjczycy usiłują je naprawiać. Korzystają z brezentu, który został dostarczony dopiero w czwartek. Mamy nadzieję, że teraz, kiedy pomoc ruszyła, będą mogli poczuć się bezpieczniej - dodaje.
Powrót do "normalności" może zająć nawet kilkanaście lat
Jak szybko Syria pozbiera się z dramatycznej sytuacji, w jakiej się znalazła? - Turcja ze skutków trzęsienia ziemi otrząśnie się szybciej. Jeśli do Syrii nie trafi wsparcie w odbudowie domów, ale także pomoc humanitarna, sytuacja kryzysu będzie ciągnęła się przez nawet kilkanaście lat - prognozuje nasza rozmówczyni.
I dodaje, że północno-zachodnia i północno-wschodnia Syria nie odbudowały się przecież po nalotach wojny domowej. - Dalej są ruiny w Idlib, Aleppo, Hamie… Dopóki wojna nie jest skończona, ta część Syrii nie zacznie się odbudowywać. Reżim nie pomoże tym obszarom Syrii w pokonaniu kryzysu, bo nie jest to w jego interesie. Dzień po trzęsieniu ziemi Baszar al-Asad zdecydował o zbombardowaniu miasta Mari, które w tym kataklizmie ucierpiało. To pokazuje jak okrutny i bezwzględny jest ten rząd oraz jak trudna sytuacja panuje w kraju. To także dowodzi, że brutalna, siłowa polityka nadal uprawiana jest przez reżim, bez względu na ofiary we własnym narodzie - podkreśla przedstawicielka Polskiej Misji Medycznej.
Chcesz pomóc ofiarom trzęsienia ziemi w Syrii? Wesprzyj działania Polskiej Misji Medycznej - przekaż darowiznę w ramach oficjalnej zbiórki.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski