Rosja wznawia naloty w Syrii. Za kilka miesięcy Trump, Putin i Asad będą po jednej stronie?
• Rosja intensyfikuje bombardowania w Syrii
• To koniec względnego spokoju, który trwał od kilku tygodni
• Chrzest bojowy przeszedł lotniskowiec "Admirał Kuzniecow"
• Duet Putin-Trump liczy, że wkrótce dołączy do nich Donald Trump
• Trump nazywał strategię USA w Syrii "szaleństwem i idiotyzmem"
• Wejście Trumpa na Bliski Wschód może wywrócić całą sytuację do góry nogami
16.11.2016 | aktual.: 17.11.2016 09:59
Rosja wznowiła kampanię nalotów w syryjskich prowincjach Aleppo, Hims i Idlib. Do intensyfikacji ataków dochodzi w rejonach opanowanych przez grupy rebeliantów.
Chrzest Kuzniecowa
Jest to historyczna chwila, bowiem największy rosyjskich okręt przechodzi właśnie swój chrzest bojowy. Zwodowany w połowie lat 80., wszedł do służby w 1991 roku, ale dopiero teraz po raz pierwszy wziął udział w walkach.
Minister obrony Rosji, Siergiej Szojgu, obwieścił, że ruszyła "wielka operacja polegająca na przeprowadzeniu przytłaczających ataków". Pierwsze samoloty już startują z pokładu lotniskowca "Admirał Kuzniecow".
Nowe naloty w Aleppo uchwyciła Bana Alabed, 7-latka, która razem ze swoją matką na prowadzi regularne relacje na Twitterze ze wschodniej części miasta.
Szef resortu dodał, że w rejonie rozlokowano fregatę "Admirał Grigorowicz", która ostrzeliwuje pozycje rebeliantów za pomocą pocisków manewrujących.
Oskarżenia z obu stron
W pierwszych nalotach na pięć dzielnic Aleppo zginęło co najmniej trzech cywili, a 10 kolejnych zostało rannych. Nawrót nalotów oznacza zakończenie względnie spokojnego okresu w rebelianckich wschodnich rejonach Aleppo. Przerwa w nalotach trwała około 20 dni.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że w ciągu ostatnich 24 godzin lotnictwo zbombardowało trzy szpitale w miejscowościach pod Aleppo. We wtorkowy poranek w ataku na placówkę we wsi Awaidżel, na zachód od stolicy prowincji, zginęła co najmniej jedna osoba. Zaatakowany szpital służył też jako schronienie dla pacjentów z innego szpitala, zbombardowanego kilka godzin wcześniej.
Szef Obserwatorium informował, że na Aleppo spadły także bomby beczkowe. Po raz pierwszy od 18 października.
Ataki na cywilne obiekty nie są niczym nowym w Syrii. Od miesięcy regularnymi celami nalotów są szpitale, cywilna infrastruktura, a nawet humanitarne konwoje. Zarówno Rosja, jak i Syria wypierają się ataków na tego typu obiekty, podkreślając, że mierzą wyłącznie w pozycje terrorystów.
Jeśli zaś chodzi o Kreml, ten oskarżył rebeliantów o użycie broni chemicznej. Według Siergieja Szojgu w ostatnich dniach trzech żołnierzy armii syryjskiej zginęło w takim ataku, a dziesiątki kolejnych trafiły do szpitali.
Nowe podejście Trumpa
W rozmowie telefonicznej Putin i Trump zgodzili się co do współpracy w zakresie walki z "międzynarodowym terroryzmem i ekstremizmem". Prezydent-elekt USA zapowiadał już wcześniej, że chciałby wspólnie z Asadem i Putinem przeciwstawić się Państwu Islamskiemu.
Staffan de Mistura, przedstawiciel ONZ i Ligi Arabskiej w Syrii, stwierdził równocześnie, że wojna w Syrii wymaga "zupełnie nowego podejścia w kwestii politycznego rozwiązania". W rozmowie w telewizji BBC w umiarkowany sposób pochwalił Trumpa. Zdaniem dyplomaty, nowy prezydent prawidłowo rozkłada priorytety, bo po pierwsze chce zwalczać ISIS, a po drugie chce dobić targu z Rosją. W opinii de Mistury, to dwa najważniejsze kroki w kierunku zakończenia wojny.
W czasie prezydentury Obamy Waszyngton wspiera niektóre ugrupowania rebelianckie, walczące z Asadem, które uznawał za umiarkowane. Celem Stanów Zjednoczonych jest zniszczenie ISIS oraz doprowadzenie do odsunięcia Asada. USA nie szukały porozumienia z Rosją, uznając, że ta nie skupia się na eliminowaniu islamistów, a na ochronie interesów Asada i pośrednio swoich (Moskwa ma w Syrii bazę marynarki wojennej). Z takiego podejścia prawie na pewno zrezygnuje Trump, bo walkę z ISIS i Asadem jednocześnie nazywał już "szaleństwem i idiotyzmem".
Duet szuka trzeciego
Tandem Putin-Asad doskonale czuje zmianę klimatu w Białym Domu. Baszar al-Asad w poniedziałkowym wywiadzie dla portugalskiej telewizji RTP stwierdził, że Trump będzie "naturalnym sojusznikiem", jeśli tylko dotrzyma obietnic wyborczych. Syryjski przywódca był jednak ostrożny i zastrzegł, że jeśli prezydent USA miałby przejść na inną stronę konfliktu, musiałby stawić czoła politycznym przeciwnikom i mediom głównego nurtu.
Samo przejście Stanów Zjednoczonych na stronę Rosji i Syrii jest teoretycznie możliwe, choć także skomplikowane. Wystarczy rzut oka na mapę konfliktu, by zobaczyć, że nie jest on prostym konfliktem islamiści kontra Asad i Putin.
W wojnie uczestniczą także Kurdowie, którzy w wojnie widzą szansę na swoją niepodległość. Mamy Państwo Islamskie, które zwalcza zarówno Asada, jak i rebeliantów, od tych skrajnie ekstremistycznych, jak dawny Front al-Nusr, po ugrupowania o bardziej świeckim charakterze. W konflikt pośrednio zaangażowana jest też Turcja, państwo NATO. W tym samym wywiadzie, w którym Asad nazywał Trumpa "naturalnym sojusznikiem", Erdogana określił mianem "chorego człowieka". - To megaloman. Jest oderwany od rzeczywistości - mówił o tureckim liderze. Transfer Trumpa przy tak skomplikowanej układance wywróci wszystko do góry nogami.