ŚwiatRosja szykuje się do wielkiej inwazji na Ukrainie? Eksperci studzą ostrzeżenia Petra Poroszenki

Rosja szykuje się do wielkiej inwazji na Ukrainie? Eksperci studzą ostrzeżenia Petra Poroszenki

Rosja może się szykować do inwazji na wielką skalę na Ukrainie - przed takim scenariuszem ostrzegał niedawno prezydenta Petro Poroszenko. Ale komentujący ukraiński konflikt eksperci wcale nie są przekonani, że taki jest właśnie zamiar Rosji. Co więc mogą oznaczać ostatnie bitwy na wschodzie kraju? - To wojna nerwów - komentuje w rozmowie z WP analityk portalu defence24.pl Piotr Maciążek.

Rosja szykuje się do wielkiej inwazji na Ukrainie? Eksperci studzą ostrzeżenia Petra Poroszenki
Źródło zdjęć: © AFP | Oleksandr Ratushniak
Małgorzata Gorol

- Liczba wojsk Federacji Rosyjskiej nad granicami Ukrainy i liczba wojsk na okupowanych terytoriach jest ogromna. Takich sił nie było na naszych granicach od sierpnia. To oznacza, że poziom zagrożenia zmasowanym atakiem jest niezmiernie wysoki - ostrzegł w piątek prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, którego cytowała Polska Agencja Prasowa (czytaj więcej)
. Ukraiński przywódca powtórzył w ten sposób to, o czym mówił dzień wcześniej przed parlamentem w Kijowie - "kolosalnej" groźbie "inwazji na pełną skalę" rosyjskich sił i konieczności przygotowania się na nią armii. Choć Moskwa cały czas zaprzecza, by wysyłała swoje oddziały na wschodnie terytorium sąsiada, według Poroszenki na Ukrainie przebywa obecnie 9 tys. rosyjskich żołnierzy.

Atmosfery nie uspokoił też szef NATO Jens Stoltenberg, który występując przed dziennikarzami w Oslo, stwierdził, że NATO ma "szczegółowe informacje" o rosyjskiej obecności na wschodzie Ukrainy. Co więcej, Moskwa miała wysłać siłom separatystów broń artyleryjską i systemy przeciwlotnicze. - Rosja ponosi szczególną odpowiedzialność (za zakończenie konfliktu), ponieważ popiera separatystów i dostarcza im ciężkie uzbrojenie. Ma też swoje siły na wschodzie Ukrainy - powiedział szef NATO.

Obie wypowiedzi, Poroszenki i Stoltenberga, padły krótko po tym, jak - mimo trwającego od lutego rozejmu - doszło do zaciekłych walk w dwóch znajdujących się na zachód od Doniecka miejscowościach: Marijnce i Krasnohoriwce. OBWE zauważyło w tych okolicach przemieszczanie się ciężkiej broni, co stanowi pogwałcenie ustalonych w Mińsku zasad. Czyżby ostatnie walki były więc zapowiedzią kolejnego krwawego lata na Ukrainie?

Wielka inwazja? Niekoniecznie

Według eksperta ds. Ukrainy z portalu defence24.pl Piotra Maciążka, choć masowy atak, przed którym ostrzegał Poroszenko, jest możliwy i trudno tak naprawdę przewidywać ruchy Władimira Putina, to jednak Rosja wydaje się być "wyczerpana obecnym konfliktem". Właśnie dlatego bardziej prawdopodobne wydaje się, że Moskwa zechce próbować uregulować kwestię Donbasu. - Trudno wyobrazić sobie, żeby obszar o takim potencjale mógł być utrzymywany przez rosyjską gospodarkę, która z powodu zachodnich sankcji i niskich cen ropy cały czas się kurczy - mówi ekspert Wirtualnej Polsce.

- Traktowałbym ataki na pozycje ukraińskie, jak ten na Marjinkę, raczej jako próbę zwiększenia presji na Zachód. To sygnał: dogadajmy się, bo w przeciwnym wypadku groźba ofensywy stanie się realna - dodał Maciążek, wyjaśniając, że obecnie mamy bardziej do czynienia z "wojną nerwów".

Także amerykański serwis Global Post, który skupia się na kwestiach międzynarodowych, uważa, że w najbliższym czasie nie dojdzie do wielkiej inwazji Rosjan na wschodzie Ukrainy. Masowa operacja niosłaby dla osłabionej gospodarczo Rosji ryzyko kolejnych sankcji Zachodu. Serwis powołuje się w swojej ocenie m.in. na eksperta IHS Jane's, brytyjskiego ośrodka analiz militarnych, Alexa Kokcharova. Jego zdaniem wystarczy już ograniczony konflikt w obwodach donieckim i ługańskim, by destabilizować całą Ukrainę.

Kosztowny zamrożony konflikt albo...

- Konflikt najprawdopodobniej obróci się w większą wersję sytuacji w Naddniestrzu i Górskim Karabachu - prognozował również Kokcharov, z którym rozmawiał Global Post, odnosząc się do tzw. zamrożonych konfliktów na byłych sowieckich terenach.

Z kolei Piotr Maciążek tylko częściowo zgadza się z tą tezą. Według analityka defence24.pl zamrożenie konfliktu w Donbasie oznaczałoby konieczność subsydiowania tych obszarów, a na to Moskwy nie stać. Mimo exodusu ludności z objętych walkami terenów, nadal mieszka tam tam jednak wielu Ukraińców. - To jest zrujnowany obszar wymagający nakładów dużych pieniędzy - mówi, dodając, że byłoby to ogromne obciążenie dla rosyjskiego budżetu.

Według Maciążka Rosja będzie raczej starała się wymusić na Zachodzie oficjalne uznanie aneksji Krymu, podczas gdy Donbas formalnie pozostałby w granicach Ukrainy. Jak zauważa ekspert, Moskwa już od ponad roku naciska na zmiany w ukraińskiej konstytucji, by poszczególne regiony zyskały szeroką autonomię. - Rosja mogłaby poprzez te obszary doprowadzić do destabilizacji całego państwa - mówi Maciążek i dodaje: - Bo pamiętajmy, że Rosji chodzi o całą Ukrainę, a nie tylko mały obszar Donbasu.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
ukrainarosjagranica
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (220)