Rosja szykuje się do wielkiej inwazji na Ukrainie? Eksperci studzą ostrzeżenia Petra Poroszenki
- Liczba wojsk Federacji Rosyjskiej nad granicami Ukrainy i liczba wojsk na okupowanych terytoriach jest ogromna. Takich sił nie było na naszych granicach od sierpnia. To oznacza, że poziom zagrożenia zmasowanym atakiem jest niezmiernie wysoki - ostrzegł w piątek prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, którego cytowała Polska Agencja Prasowa (czytaj więcej). Ukraiński przywódca powtórzył w ten sposób to, o czym mówił dzień wcześniej przed parlamentem w Kijowie - "kolosalnej" groźbie "inwazji na pełną skalę" rosyjskich sił i konieczności przygotowania się na nią armii. Choć Moskwa cały czas zaprzecza, by wysyłała swoje oddziały na wschodnie terytorium sąsiada, według Poroszenki na Ukrainie przebywa obecnie 9 tys. rosyjskich żołnierzy.
Atmosfery nie uspokoił też szef NATO Jens Stoltenberg, który występując przed dziennikarzami w Oslo, stwierdził, że NATO ma "szczegółowe informacje" o rosyjskiej obecności na wschodzie Ukrainy. Co więcej, Moskwa miała wysłać siłom separatystów broń artyleryjską i systemy przeciwlotnicze. - Rosja ponosi szczególną odpowiedzialność (za zakończenie konfliktu), ponieważ popiera separatystów i dostarcza im ciężkie uzbrojenie. Ma też swoje siły na wschodzie Ukrainy - powiedział szef NATO.
Obie wypowiedzi, Poroszenki i Stoltenberga, padły krótko po tym, jak - mimo trwającego od lutego rozejmu - doszło do zaciekłych walk w dwóch znajdujących się na zachód od Doniecka miejscowościach: Marijnce i Krasnohoriwce. OBWE zauważyło w tych okolicach przemieszczanie się ciężkiej broni, co stanowi pogwałcenie ustalonych w Mińsku zasad. Czyżby ostatnie walki były więc zapowiedzią kolejnego krwawego lata na Ukrainie?
Wielka inwazja? Niekoniecznie
Według eksperta ds. Ukrainy z portalu defence24.pl Piotra Maciążka, choć masowy atak, przed którym ostrzegał Poroszenko, jest możliwy i trudno tak naprawdę przewidywać ruchy Władimira Putina, to jednak Rosja wydaje się być "wyczerpana obecnym konfliktem". Właśnie dlatego bardziej prawdopodobne wydaje się, że Moskwa zechce próbować uregulować kwestię Donbasu. - Trudno wyobrazić sobie, żeby obszar o takim potencjale mógł być utrzymywany przez rosyjską gospodarkę, która z powodu zachodnich sankcji i niskich cen ropy cały czas się kurczy - mówi ekspert Wirtualnej Polsce.
- Traktowałbym ataki na pozycje ukraińskie, jak ten na Marjinkę, raczej jako próbę zwiększenia presji na Zachód. To sygnał: dogadajmy się, bo w przeciwnym wypadku groźba ofensywy stanie się realna - dodał Maciążek, wyjaśniając, że obecnie mamy bardziej do czynienia z "wojną nerwów".
Także amerykański serwis Global Post, który skupia się na kwestiach międzynarodowych, uważa, że w najbliższym czasie nie dojdzie do wielkiej inwazji Rosjan na wschodzie Ukrainy. Masowa operacja niosłaby dla osłabionej gospodarczo Rosji ryzyko kolejnych sankcji Zachodu. Serwis powołuje się w swojej ocenie m.in. na eksperta IHS Jane's, brytyjskiego ośrodka analiz militarnych, Alexa Kokcharova. Jego zdaniem wystarczy już ograniczony konflikt w obwodach donieckim i ługańskim, by destabilizować całą Ukrainę.
Kosztowny zamrożony konflikt albo...
- Konflikt najprawdopodobniej obróci się w większą wersję sytuacji w Naddniestrzu i Górskim Karabachu - prognozował również Kokcharov, z którym rozmawiał Global Post, odnosząc się do tzw. zamrożonych konfliktów na byłych sowieckich terenach.
Z kolei Piotr Maciążek tylko częściowo zgadza się z tą tezą. Według analityka defence24.pl zamrożenie konfliktu w Donbasie oznaczałoby konieczność subsydiowania tych obszarów, a na to Moskwy nie stać. Mimo exodusu ludności z objętych walkami terenów, nadal mieszka tam tam jednak wielu Ukraińców. - To jest zrujnowany obszar wymagający nakładów dużych pieniędzy - mówi, dodając, że byłoby to ogromne obciążenie dla rosyjskiego budżetu.
Według Maciążka Rosja będzie raczej starała się wymusić na Zachodzie oficjalne uznanie aneksji Krymu, podczas gdy Donbas formalnie pozostałby w granicach Ukrainy. Jak zauważa ekspert, Moskwa już od ponad roku naciska na zmiany w ukraińskiej konstytucji, by poszczególne regiony zyskały szeroką autonomię. - Rosja mogłaby poprzez te obszary doprowadzić do destabilizacji całego państwa - mówi Maciążek i dodaje: - Bo pamiętajmy, że Rosji chodzi o całą Ukrainę, a nie tylko mały obszar Donbasu.
Więcej na ten temat:
"Die Welt": w Polsce narasta strach przed Rosją
Minister obrony Ukrainy: ponad 40 tys. bojowników i pół tysiąca czołgów na wschodzie
Władimir Putin: tylko ktoś chory na umyśle może mówić, że Rosja zaatakuje NATO
"Die Welt": w Polsce narasta strach przed Rosją
Minister obrony Ukrainy: ponad 40 tys. bojowników i pół tysiąca czołgów na wschodzie
Władimir Putin: tylko ktoś chory na umyśle może mówić, że Rosja zaatakuje NATO