Wyliczyli, ile Rosja straciła w dwa dni. Niewyobrażalne kwoty
29 grudnia ubiegłego roku i 2 stycznia 2024 Rosja przeprowadziła zmasowane ostrzały Ukrainy. Rakietowe naloty oznaczają przede wszystkim przerażające zniszczenia w kraju ogarniętym wojną, ale też koszty dla agresora liczone w setkach milionów dolarów.
03.01.2024 | aktual.: 03.01.2024 07:34
Według wstępnych danych, w nocy i o poranku 2 stycznia Rosja wykorzystała do ataku na Ukrainę 99 systemów ataku powietrznego: rakiet różnego typu i bezzałogowych samolotów szturmowych.
Do pierwszego uderzenia Rosjanie użyli shahedów, wszystkie 35 zestrzeliła ukraińska obrona powietrzna. We wtorek rano wróg użył bombowców Tu-95MS. 16 samolotów wystrzeliło co najmniej 70 rakiet manewrujących,
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraińskie służby potwierdzają też wystrzelenie co najmniej 10 pocisków Kindżał, z morza rosyjskie wojsko zaatakowało pociskami Kalibr. Jak poinformował Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Walerij Załużny, Ukraińcy zestrzelili wszystkie Kindżały i Kalibry oraz 59 z 70 rakiet manewrujących.
Setki milionów dolarów strat
Na podstawie danych przekazanych przez Siły Zbrojne Ukrainy, "Forbes" oszacował, że wtorkowy nalot kosztował Rosję 620 mln dolarów. Chętnie wykorzystywane przez Rosjan Kindżały to koszt 15 mln dolarów za jeden pocisk. Wykorzystanie jednego Kalibru kosztuje rosyjską armię 13 mln dolarów. Shahedy to straty rzędu "zaledwie" 50 tys. dolarów za jeden zestrzelony dron.
Opierając się o podobne wyliczenia, eksperci "Forbes" oszacowali, że ostrzał Ukrainy przeprowadzony 29 grudnia 2023 roku kosztował rosyjskie wojsko co najmniej 700-750 mln dolarów.
Głównym celem wtorkowego ataku była stolica Ukrainy, Kijów. Jak poinformował mer miasta, Witalij Kliczko, zniszczone zostały wieżowce, domy prywatne i magazyny. Wiele strat spowodowały też liczne pożary, które wybuchły po ostrzale.
Prezydent Wołodymyr Zełenski przekazał, że w wyniku ostrzału z 2 stycznia ranne zostały 92 osoby, a cztery zginęły.
Czytaj również: Orban zamieścił w sieci nagranie. "Oj, będzie się działo"
Źródło: "Forbes"