Rosja "nie odpuści sobie" Wenezueli. Protesty USA nic nie dadzą

Rosja "nie odpuści sobie" Wenezueli. Protesty USA nic nie dadzą

Rosja "nie odpuści sobie" Wenezueli. Protesty USA nic nie dadzą
Źródło zdjęć: © ap/east news
Jarosław Kociszewski
26.03.2019 14:10, aktualizacja: 26.03.2019 14:48

USA zarzucają Moskwie brak odpowiedzialności. Powodem jest wysłanie rosyjskich żołnierzy do Wenezueli. Prezydent Władimir Putin jasno pokazuje, że nie zrezygnuje z tego kraju. Rosja marzy o powtórce sukcesu w Syrii.

Amerykanie oskarżają Rosję o interwencję po stronie prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro. Uważają, że w ten sposób Moskwa zachowuje się w sposób nieodpowiedzialny i łamie własny apel o powstrzymanie się od ingerowania w wewnętrzne sprawy kraju. Sekretarz stanu Mike Pompeo zadzwonił do szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa i powiedział, że USA nie pozostaną bezczynne w obliczu interwencji Kremla.

Około 100 rosyjskich wojskowych ze sprzętem przyleciało do Caracas dwoma samolotami transportowymi. To prawdopodobnie członkowie jednej z prywatnych firm militarnych współpracujących z ministerstwem obrony Rosji. Jednym z takich "podwykonawców" realizujących trudne zadania dla Kremla jest Grupa Wegnera, której żołnierze walczyli na Ukrainie i w Syrii.

Z kolei Rosjanie krytykują USA za nałożenie sankcji gospodarczych na Wenezuelę i uznanie lidera opozycji Juana Guaido za tymczasowego prezydenta kraju. Maduro posuwa się jeszcze dalej, twierdząc, że jego rywal z pomocą "amerykańskich imperialistów" przygotowuje pucz.

Rosja uratuje kolejnego dyktatora

Dekady nieodpowiedzialnej, rozrzutnej polityki doprowadziły do upadku gospodarkę potencjalnie bogatego kraju. Wenezuela posiada bogate złoża surowców naturalnych i największe rezerwy ropy naftowej na świecie. Symbolem upadku stały się powtarzające, gigantyczne blackouty - przerwy w dostawach energii elektrycznej.

W ciągu ostatnich lat Rosja zainwestowała miliardy dolarów w gospodarkę i armię Wenezueli. W grudniu 2018 r. rząd w Caracas zezwolił Moskwie na budowę bazy lotniczej na karaibskiej wyspie La Orchila. Współprace wojskową potwierdziła wizyta pary rosyjskich bombowców strategicznych Tu-160, co zostało odebrane jako jasny sygnał poparcia dla Maduro i wyzwanie dla USA.

Rosja wyraźnie pokazuje, że nie zrezygnuje z Wenezueli i pieniędzy zainwestowanych w tym kraju. Rosyjscy analitycy wielokrotnie powtarzali, że Władimir Putin nie powtórzy błędu, którym było "odpuszczenie" Libii w 2011 r., co spowodowało utratę wpływów w potencjalnie bogatym kraju posiadającym długą tradycję kontaktów z Rosją, a wcześniej ze Związkiem Radzieckim.

Co więcej, sukces interwencji w Syrii przekonał Kreml, że mądre użycie stosunkowo niewielkich środków pozwala osiągnąć znaczące rezultaty. Wysłanie kilku tysięcy żołnierzy wspartych przez kilkadziesiąt samolotów w 2015 r. przechyliło szalę zwycięstwa w wojnie domowej na stronę prezydenta Baszara al-Asada. W rezultacie Moskwa ograniczyła wpływy Zachodu, w tym USA, i zapewniła sobie istotną rolę w strategicznie ważnym regionie.

Rosja wygrywa albo się chowa

Obawiając się komplikacji wynikających z otwartej interwencji, Rosja chętnie wykorzystuje w tym celu żołnierzy prywatnych firm militarnych. Kreml może skorzystać z ich sukcesu, a w razie porażki wyprzeć się jakichkolwiek związków. Stąd ludzie ci nazywani są "nastamniet’ami".

Obecność "nastamniet'ów" w Caracas pokazuje, że prognozy rychłego upadku Maduro były przedwczesne. Kraj jest zubożały, gospodarka i infrastruktura jest w ruinie, miliony obywateli uciekło za granice, ale dostateczna liczba zwolenników z przemyślanym wsparciem zewnętrznym potrafi ocalić reżim, który wygląda na skazany na porażkę. Maduro liczy zapewne, że skoro udało się to Asadowi, to jemu też się uda – a wszystko dzięki "przyjaciołom" w Moskwie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (38)
Zobacz także