Rosja grozi Danii. Mieszkańcy Bornholmu nie boją się Putina
Jeszcze do niedawna na należącym do Danii Bornholmie mało kto przejmował się groźbami Władimira Putina. Sytuację zmienił jednak brutalny atak Rosji na Ukrainę. W świetle tych wydarzeń spór o duńską wyspę nabiera nowego znaczenia. Mieszkańcy Bornholmu ciepło mówią o bliskiej współpracy militarnej z USA i NATO.
20.03.2022 | aktual.: 20.03.2022 13:28
Bornholm to niewielka duńska wyspa na Morzy Bałtyckim. Wydawać by się mogło, iż nie jest ona szczególnie ważna dla światowego układu sił. Nic bardziej mylnego. W lutym tego roku Dania i Stany Zjednoczone ujawniły, że pracują nad nowym porozumieniem obronnym, które może doprowadzić do stacjonowania amerykańskich żołnierzy właśnie na Bornholmie.
Pomysł ten nie spodobał się Rosji, która niemal natychmiast zagroziła Duńczykom konsekwencjami. Kilka tygodni temu sprawa nie wydawała się tak poważna jak teraz. Od 24 lutego, gdy rosyjskie wojska brutalnie zaatakowały Ukrainę, świat wie, że Putin nie żartuje. Ale to wcale nie przeraża mieszkańców Bornholmu.
Mieszkańcy Bornholmu Putina się nie boją
- Putin mocno przeliczył się z kwestią ataku na Ukrainę. W tej chwili nie ma pieniędzy ani wojska, by ruszyć na inne kraje. Tym bardziej że za Danią stoi NATO. Uważam, że powinniśmy umocnić współpracę z USA, bo to właśnie ona zapewni nam większe bezpieczeństwo - uważa Torben, mieszkaniec Bornholmu.
Od momentu ataku Rosji na Ukrainę nikt nie ma jednak wątpliwości, że Rosjanie nie rzucają słów na wiatr i ich groźby należy traktować poważnie, nawet jeśli wydają się szalone i irracjonalne. - Oczywiście nie jest dobrze być na czarnej liście Putina i każdy z nas to wie. Z drugiej strony jemu zależy na tym, żeby wszyscy się go bali, więc spełnianie jego życzeń też nie jest najlepszym pomysłem. Wszyscy mamy nadzieję, że potęga sił NATO zniechęci go do dalszych kroków, w tym do wyciągania rąk po Morze Bałtyckie - podsumował mieszkaniec Bornholmu w wypowiedzi dla WP Wiadomości.
Rosja grozi Danii. Putin boi się wojsk USA?
Reakcja Rosji na rozmowy Duńczyków z Amerykanami była natychmiastowa. - Jeśli Dania pozwoli na taki krok i obce wojska przybędą na Bornholm, Rosja będzie zmuszona poważnie zastanowić się nad stosunkami z Danią - grzmiał kilka tygodni temu ambasador Rosji w Kopenhadze, Władimir Barbin.
Zobacz także
Bornholm jest dla Europy niezwykle ważny strategicznie. Choć jest to mała wyspa, to wydaje się być idealną bazą wypadową. Duńczycy jeszcze przed rozpoczęciem wojny Rosji z Ukrainą zdecydowali się wysłać tam batalion bojowy oraz dwa myśliwce F-16, by w razie zagrożenia sił NATO, być gotowym do szybkiego reagowania. Lokalizacja Bornholmu jest idealna w kontekście planowania działań strategicznych dla Sojuszu.
Rosja kładzie na stół dokument z 1946 roku. Dania ma go za nic
Doskonale wiedzą o tym Rosjanie, którzy grożą Danii. Przywołali nawet dokument z 1946 roku. To właśnie wtedy ówczesne ZSRR zwróciło wyspę Duńczykom. W notatce znajdować się miała informacja, iż Dania zobowiązuje się nie wpuszczać obcych wojsk na Bornholm. Miał to być jeden z warunków przekazania wyspy przez Sowietów.
"Notatki wymienione między stronami duńską i rosyjską w sprawie nierozmieszczania obcych wojsk na Bornholmie. Wymiana tych dokumentów stanowi porozumienie. Czas trwania nie został określony. Zgodnie z prawem międzynarodowym oznacza to, że porozumienie jest bezterminowe i pozostaje w mocy" - napisała rosyjska ambasada w Danii.
Co na to strona duńska? Kopenhaga twierdzi, że żadnego zobowiązania nie było i nie ma przeszkód, by amerykańskie wojska stacjonowały na wyspie. Premier Danii, Mette Frederiksen uważa, że rozmowy z USA nie mają związku z wojną na Ukrainie. - Chcemy pójść drogą innych państw NATO, np. Norwegii i wzmóc współpracę obronną ze Stanami Zjednoczonymi - wyjaśniała kilka tygodni temu.
Władze duńskie jeszcze przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie bardzo ostro reagowały na groźby Rosji. - To Kopenhaga, a nie Moskwa, decyduje o bezpieczeństwie Danii - mówił minister spraw zagranicznych Jeppe Kofod.