"Rosja chce wywołać kolejne kryzysy w Europie". Putin problemem głodu chce odciągnąć uwagę od Ukrainy

Morskie szlaki dla ukraińskiego zboża wciąż są zablokowane. Eksperci mówią o rosyjskim szantażu i przekonują, że taktyka Putina jest obliczona na pogłębienie problemu głodu na świecie. To ma doprowadzić do kolejnego kryzysu migracyjnego, z którym zmagać się będzie Europa. - W interesie Rosji jest to, aby na południowych granicach UE pojawiły się inne kryzysy, które spowodują odciągnięcie uwagi od wojny w Ukrainie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Wojciech Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej.

Eksperci mówią o rosyjskim szantażu i przekonują, że taktyka Putina jest obliczona na pogłębienie problemu głodu na świecie
Eksperci mówią o rosyjskim szantażu i przekonują, że taktyka Putina jest obliczona na pogłębienie problemu głodu na świecie
Źródło zdjęć: © GETTY | Contributor
Mateusz RatajczakSara Bounaoui

14.07.2022 09:10

Od początku inwazji na Ukrainę Rosjanie blokują ukraińskie czarnomorskie porty m.in. w Odessie. Jak wynika z danych ONZ, uniemożliwia to eksport nawet 25 mln zboża na rynki międzynarodowe.

Rosjanie nie tylko blokują wywóz ukraińskiego zboża, ale także kradną to zgromadzone w spichlerzach na terenie całego kraju. Jak informował ukraiński wywiad, jest ono wywożone m.in. na pokładach statków, które uciekają na Morze Śródziemne i najprawdopodobniej płyną do Syrii. Stamtąd skradzione zboże może być przemycane do innych krajów Bliskiego Wschodu.

Sytuacja nieco się poprawiła po tym, jak Ukraińcy odbili Wyspę Węży. Na Morzu Czarnym otworzyły się alternatywne szlaki eksportu ukraińskiego zboża. Mniejsze statki asekurowane przez ukraińską marynarkę wojenną mogą wpływać kanałami delty Dunaju do ukraińskich portów i transportować ziarno do Rumunii.

W czwartek szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba powiedział hiszpańskiemu "El Pais", że "Ukraina jest blisko porozumienia z Rosją ws. eksportu zboża na rynki międzynarodowe". Kijów ma oczekiwać jedynie na gwarancję, że nie dojdzie do ataków rosyjskiej floty wojennej na transporty kierowane przez Morze Czarne.

Kraje arabskie. Brak pszenicznego chleba, to brak życia

Brak eksportu zboża powoduje nie tylko duże problemy gospodarcze dla Kijowa, ale też kryzys żywnościowy. O problemie wywołanym przez Władimira Putina mówił gość programu "Newsroom" Wirtualnej Polski dr Wojciech Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej.

Widmo kryzysu żywnościowego. Prezes Fundacji PCPM: musimy być sprytni wobec działań Rosji

Ekspert wskazał, że konsekwencje braku dostaw ukraińskiej pszenicy będą głównie odczuwalne w krajach, gdzie chleb jest podstawą diety. - W krajach arabskich - Egipcie czy Libanie - płaski pszeniczny chlebek jest podstawą kuchni. Jeżeli nie ma mąki, to nie ma chleba, a jak nie ma takiego chlebka, to nie ma życia. W Libanie wiele piekarni jest zamkniętych i jest tam potężny kryzys gospodarczy - mówi dr Wilk.

W przypadku niearabskich krajów Afryki sytuacja jest inna. Prezes PCPM podkreśla, że to z powodu tego, że w nich praktycznie nie je się pieczywa. - Podstawą diety jest tam gotowana mieszanka wody z mąką. Pszenicę można zamienić na inny rodzaj zboża. Zatem wpływ braku dostępności zboża z Ukrainy będzie inny - twierdzi gość Wirtualnej Polski.


Wojciech Wilk zwraca uwagę, że zablokowany eksport pszenicy to niejedyny problem. - Ukraina była największym producentem oleju słonecznikowego na świecie. Jego brak nie będzie katastrofą, ale jest on dość istotnym elementem procesu gotowania w wielu kuchniach. Ukraina i Rosja, to też najwięksi eksporterzy nawozów sztucznych - wylicza.

Zauważa też, że wojna w Ukrainie nie jest przyczyną kryzysu żywnościowego, a jedynie jedną ze składowych - obok suszy, kryzysów politycznych i gospodarczych - które na niego wpływają. - Kraje, takie jak Somalia czy Etiopia, z których dochodzą alarmujące doniesienia o głodzie, to państwa, które od lat pogrążone są w wojnach domowych - mówi dr Wilk.

Prezes PCPM twardo stwierdza, że "nikt na świecie nie powinien głodować", jednak wojna w Ukrainie nie spowodowała jeszcze drastycznego pogłębienia kryzysu głodu. - Katastrofa głodowa dotyka w tym momencie około kilkudziesięciu tysięcy osób w Somalii, podobne liczby dotyczą Etiopii. To są poziomy, które nie odbiegają od poziomów ostatnich lat - wyjaśnia.

- W dużym stopniu alarm, dotyczący głodu w Afryce i Bliskim Wschodzie jest spowodowany tym, że na Ukrainę odpłynęła ogromna ilość środków na pomoc humanitarną, które do tej pory pomagały zarządzać tymi kryzysami - mówi dr Wojciech Wilk. Przekonuje też, że pieniądze, które przeznaczane są na pomoc humanitarną w Ukrainie powinny być środkami dodatkowymi. W jego opinii nie mogą być one przesuwane z budżetu na pomoc krajom w kryzysie głodu.

Dodaje, że choć chodzi o miliardy dolarów, to środki, które są przeznaczane na pomoc humanitarną, w porównaniu do wydatków militarnych, wcale nie są duże.

Świadome działanie Putina. Chce wywołać inne kryzysy

Prezes PCPM przestrzega także przed długofalowymi skutkami zaniedbań problemu żywnościowego w Afryce i na Bliskim Wschodzie. - Wojna w Ukrainie będzie miała skutki globalne, które mogą doprowadzić do wywołania różnego rodzaju kryzysów, które potem - poprzez migracje - uderzą z powrotem w Europę. Na pewno też - co jest bardzo niebezpieczne dla Polski - mogą odciągnąć uwagę Zachodu od kryzysu w Ukrainie - przekonuje. Zdaniem dr Wilka Polska powinna pomagać Zachodowi zapobiegać kryzysowi głodu, by jak najdłużej utrzymać uwagę światowej opinii publicznej na działaniach wojennych za naszą wschodnią granicą.

Dr Wilk uważa także, że jest to świadome i celowe działanie Putina. - W interesie Rosji jest to, aby na południowych granicach Unii Europejskiej pojawiły się inne kryzysy, które spowodują odciągnięcie uwagi np. Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch od wojny w Ukrainie. Może wykiełkować wśród rządów chęć dogadania się z Rosją, aby zająć się innymi problemami. Rządy nie są w stanie zarządzać dwoma kryzysami na raz - tłumaczył.

- To co najważniejsze, to uwzględnić Bliski Wschód i Afrykę, jako arenę zmagań konfliktu między Zachodem a Rosją i nie pozwolić na pogorszenie się sytuacji - puentuje prezes PCPM.

Zobacz także