Nieudany zamach
Niewiele brakowało, by kadencja Ronalda Reagana była jedną z najkrótszych w historii USA, kończąc się tragicznie. Dokładnie 69 dni po zaprzysiężeniu, 30 marca 1981 roku, gdy opuszczał Hotel Hilton w Waszyngtonie został postrzelony przez niepoczytalnego Johna Hinckleya Juniora (później zamachowiec tłumaczył, że chciał w ten sposób zwrócić na siebie uwagę aktorki Jodie Foster).
Kula o kilka centymetrów minęła serce prezydenta. Ranny został również jego rzecznik, agent Secret Service i policjant. Reagan natychmiast trafił na stół operacyjny - kilka chwil przed zapadnięciem w narkozę miał z wrodzonym sobie dowcipem powiedzieć do chirurgów: "Mam nadzieję, że wszyscy jesteście republikanami".
Reagan jest jedynym prezydentem w historii USA, który przeżył zamach, mimo iż został trafiony pociskiem. Dramatyczne wydarzenia nie zachwiały jego poglądów, co do powszechnego dostępu do broni palnej, którego był zagorzałym orędownikiem. Później miał wyznać, że wierzył w to, iż Bóg oszczędził go, by mógł wypełnić większy cel.
Na zdjęciu: zamieszanie przed hotelem tuż po tym, jak padły strzały. Na ziemi leży ranny rzecznik prezydenta oraz waszyngtoński policjant, który również ucierpiał w zamachu.