Romanowski problemem w kampanii PiS. "To będzie wracać"
Rząd Węgier udzielił azylu politycznego posłowi klubu PiS Marcinowi Romanowskiemu. Były wiceminister od 6 grudnia ukrywał się przed służbami poza Polską. Jeden z polityków PiS przyznaje: - Niech Marcin siedzi na tych Węgrzech, byle z dala od kampanii.
- Nie znamy szczegółów sytuacji osobistej i strategii obrony posła Marcina Romanowskiego. Wiemy, że mamy do czynienia z próbą zaszczucia człowieka - twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską poseł PiS Bartłomiej Wróblewski. To oficjalna narracja PiS w tej sprawie: Romanowski jest ofiarą, rząd Donalda Tuska to reżim, który go niesłusznie ściga.
Nasz rozmówca - podobnie jak inni jego klubowi koledzy - przekonuje, że nic nie wie o "ucieczce" byłego wiceministra sprawiedliwości, ale jednocześnie podbija przekaz partii. I mówi, że "nie dziwi się, że Romanowski nie chce podporządkować się obecnej władzy" i "nielegalnie przejętej prokuraturze".
Jak zatem ocenia "szczegóły" działalności Romanowskiego w ministerstwie? - Nie będę oceniać, to pytania do pana Marcina Romanowskiego - ucina. Tylko, że sam Romanowski na pytania nie odpowiada. Znalazł "schronienie" na Węgrzech. Do ściganego listem gończym i ukrywającym się za granicą posła dawnej Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry odsyłają także inni parlamentarzyści PiS.
- Proszę się nie dziwić. My naprawdę nie znamy szczegółów, stanu zdrowia, sytuacji, nie wiemy, gdzie przebywa pan Romanowski - rozkładał ręce w ciągu dnia Wróblewski (czyli jeszcze przed informacjami o azylu dla byłego wiceministra). Dokładny adres dziś zna tylko sam zainteresowany. Politycy wiedzą już przynajmniej, w którym jest kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przekaz PiS? "Temat zastępczy", "afera zastępcza", "nie ma tam nic takiego, co powinno wywoływać takie wzmożenie służb państwowych", "to nagonka polityczna, bo rząd nie ma się czym pochwalić, ceny rosną, więc trzeba ludzi zająć czymś innym", "Tusk próbuje odciągnąć uwagę od niezrealizowanych obietnic i drożyzny". Tak mają odpowiadać politycy PiS pytani o Romanowskiego.
Kamień w bucie
Jego partyjni koledzy w Sejmie starali się unikać tematu - zbywając pytania na konferencjach prasowych - lub stosować dwojaką taktykę.
Raz bowiem (dotyczy to zwłaszcza ziobrystów, jak poseł Mariusz Gosek) podnoszą larum i mówią o "reżimie", chcącym "wykończyć uczciwego człowieka", w imię "politycznej wendetty"; innym razem z kolei sprawę "ucieczki Romanowskiego" wyszydzają.
- Nie wiem, gdzie jest pan Romanowski. A czy jest jakiś problem? - pytał polityk PiS Wojciech Skurkiewicz. Inny - Jan Dziedziczak - ucinał: - Pan Romanowski podjął taką decyzję, jaką uznał za stosowną.
W rzeczywistości Marcin Romanowski i jego zachowanie wywołują irytację u części polityków PiS. - Nie dlatego, że Marcin jest nielubiany, tylko po prostu wadzi to w kampanii. Ta sprawa jest jak kamyk w bucie, który ciśnie cię w piętę - mówi jeden z polityków PiS.
Jak przyznaje: - To będzie wracać.
Inny rozmówca twierdzi, że "tłumaczenie się z tego samego w kółko może irytować, no nie będę panu udawał, że nie". Zwłaszcza że o kolejnych ruchach Romanowskiego szeregowi politycy PiS dowiadują się z mediów.
Jeden z posłów: - Słowo daję, nie wiem, jak Romanowski dogadał się z węgierskim rządem. Ale władze partii chyba powinny być o tym uprzedzone - zgaduje. Nikt jednak w partii nie chce tego przyznać.
Politycy PiS działający w kampanii kandydata tej formacji na prezydenta RP, Karola Nawrockiego, starają się przekierować uwagę na obóz rządzący.
Używają wcześniej przywołanego argumentu o tym, że "ważniejsza dla ludzi" jest coraz gorsza sytuacja ekonomiczna - rosnące ceny i kiepskie nastroje konsumenckie. A nie "pościg za Romanowskim".
W dodatku ludzie związani z PiS sprawę byłego wiceministra sprawiedliwości starają się wykorzystać do tego, by pokazać "nieudolność rządzących", a także wskazywać, że z tego powodu - tempa rozliczeń - "kłócą się" w samej koalicji.
Żadnych demonstracji
Spory dotyczące rozliczenia ludzi PiS faktycznie wywołują w obozie władzy napięcia od miesięcy. Jedni chcą "szybciej i mocniej", drudzy - jak minister sprawiedliwości Adam Bodnar - zwracają uwagę, że "wszystko musi odbywać się zgodnie z prawem".
Romanowski jednak gra na nosie obecnej władzy, choć ma zostać zatrzymany i spędzić - prawdopodobnie - wiele miesięcy w areszcie. Niektórzy w PiS na to czekają: - Niech chłop bierze to na klatę i się wybroni - mówi jeden z jego kolegów.
Inny: - A niech zostanie na Węgrzech. Byle z dala od kampanii.
Irytację w PiS budzi jeszcze coś: otóż politycy tej partii o planie "ucieczki" byłego wiceministra sprawiedliwości ponoć nie wiedzieli i nawet otoczenie Jarosława Kaczyńskiego nie było pewne, gdzie przebywa.
Polityk PiS: - Romanowski akurat w tej sprawie gra indywidualnie. Nikomu się nie tłumaczył. Nie wiem, na co liczy, ale na pewno demonstrować w jego obronie nie będziemy. Nie w kampanii.
Ludzie z formacji Kaczyńskiego pamiętają protesty w obronie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. I wiedzą, że - mimo iż trzeba było stanąć wówczas za nimi murem - robienie męczenników z byłych szefów służb i uderzanie w funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej politycznie nie przyniosło żadnych zysków. A mogło zaszkodzić.
Dziś sytuacja jest inna. Zdaniem PiS obecna władza słabnie, więc nie należy odciągać uwagi od jej problemów. Z tego też powodu nasze źródła w partii twierdzą, że żadnych demonstracji w obronie Romanowskiego nie należy się spodziewać.
Były nadzorca Funduszu Sprawiedliwości załatwił sobie azyl polityczny na Węgrzech. -Marcin ma tam kontakty. Jakieś środowiska naukowe, zna tam ludzi. Pewnie pomógł mu Daniel [Obajtek, były prezes Orlenu - red.]. Jakoś sobie to ogarnął - twierdzi jeden z polityków PiS.
Problem u "normalsów"
Karol Nawrocki jako kandydat na prezydenta ma się odcinać od afery Funduszu Sprawiedliwości i nie komentować tematu. Do prezesa IPN ta sprawa ma się nie przylepić - o co dbać mają jego sztabowcy.
Szkopuł w tym, że w kampanii Nawrockiego aktywnie działa kilku znanych polityków dawnej Suwerennej Polski (m.in. Jan Kanthak, Patryk Jaki czy Jacek Ozdoba). I to próbują wykorzystać właśnie sztabowcy kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego. Jak? Twierdząc, że sztab PiS - ich zdaniem - ukrywa wszystkie informacje o Romanowskim.
Co z tym zrobią ludzie Nawrockiego? - Nic. Ignorujemy - ucina jeden ze sztabowców, mówiąc o politykach KO. Liczy na zmęczenie tematem wśród obywateli.
Nawet rozmówca WP z kręgu Mateusza Morawieckiego, który toczył polityczne boje z ziobrystami, przekonuje: - Ludzie są zmęczeni tą nawalanką. Nawet nas nie interesuje, co się dzieje z Romanowskim.
Czy to robienie dobrej miny do złej gry? Być może. Niektórzy w PiS przyznają jednak, że "ucieczka Romanowskiego" może być tematem przy świątecznych stołach w niektórych domach. Ale liczą, że "nie przesądzi to w kampanii".
- Ewentualnie odciągnie na jakiś czas od niej uwagę. Na tym może stracić Nawrocki, ale też Trzaskowski - twierdzi jeden z rozmówców WP.
- Problem może być w drugiej turze, gdy będziemy bić się o głosy "normalsów" (czyli wyborców bardziej umiarkowanych i niezdecydowanych - red.) - mówi człowiek od kampanii PiS.
Wedle naszych źródeł sprawa Romanowskiego nie wybrzmiewa na posiedzeniach sztabu wyborczego Karola Nawrockiego. - Nie dyskutujemy o tym - mówi jeden z uczestników. - A co mają mówić? - nie dowierza z kolei nasz rozmówca z Koalicji Obywatelskiej.
Inny - związany z Ministerstwem Sprawiedliwości - przyznaje nieoficjalnie, że przed resortem w ubiegłym tygodniu miała odbyć się demonstracja w obronie Romanowskiego ("została zgłoszona" - jak wskazuje nasz rozmówca), ale przyszły na nią zaledwie dwie osoby.
- Ta sprawa nie grzała wcześniej naszego elektoratu. Teraz to się może zmienić - mówi jeden z polityków PiS.
- Poseł Romanowski nie ma nic wspólnego z kampanią prezydencką i kandydatem wspieranym przez naszą formacje - podkreśla inny poseł PiS. Przynajmniej na to liczą w partii.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl