PolitykaRoman Giertych o podsłuchach: mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą

Roman Giertych o podsłuchach: mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą

Mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą i w ten sposób trzeba ją ścigać - ocenił w poniedziałek Roman Giertych, pełnomocnik ministra spraw zagranicznych, uzasadniając kolejne zawiadomienie do prokuratury w sprawie podsłuchiwania polityków. Obrońca Radosława Sikorskiego przekonywał też, że nie ma powodu, aby minister Sikorski oddał 1300 złotych, które wydał na obiad z Jackiem Rostowskim.

Roman Giertych o podsłuchach: mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą
Źródło zdjęć: © WP.PL | Łukasz Szełemej

30.06.2014 | aktual.: 30.06.2014 11:37

W sobotę minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w związku z upublicznionymi przez tygodnik "Wprost" nagraniami podsłuchanych rozmów polityków złożył do prokuratury zawiadomienie o działaniu zorganizowanej grupy przestępczej. Treść rozmowy Sikorskiego z ministrem finansów Jackiem Rostowskim ujawniona została w ubiegłym tygodniu przez "Wprost".

Roman Giertych, który jest pełnomocnikiem i Sikorskiego, i Rostowskiego wyjaśniał w poniedziałek w Radiu Zet, że chodzi o rozszerzenie wcześniejszego zawiadomienia dotyczącego art. 267 kodeksu karnego (zagrożonego karą do 2 lat więzienia) o ściganie zorganizowanej grupy przestępczej - art. 258 (mówiący o tym, że za udział w "zorganizowanej grupie albo związku", które mają na celu popełnienie przestępstwa, grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5).

- W naszym przekonaniu to, co już wiemy, świadczy o tym, że mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą i dlatego w ten sposób trzeba ich ścigać. Istotne jest to, że grupa nie nawiązuje kontaktu w celu dokonania pojedynczych przestępstw, lecz z góry zakłada systematyczne ich popełnianie. Jeżeli jest grupa ludzi, która umawia się w celu dokonywania systematycznych przestępstw i ma pewną zorganizowaną strukturę, to jest to zorganizowana grupa przestępcza - wyjaśnił.

Nie wierzę, żeby w Polsce ktoś nagrywał polityków i żeby to nie wypłynęło bez udziału zorganizowanej grupy albo zorganizowanych służb specjalnych - ocenił mecenas.

Pytany o treść rozmowy Sikorskiego z Rostowskim, dodał, że jego zdaniem popularność szefa MSZ w Polsce wzrośnie, bo "wielu uważa tak jak Radosław Sikorski, że sojusz z Amerykanami jest pozytywny, ale ma też swoje minusy". - Nie epatowałbym takimi podsłuchanymi rozmawiamy.(...) Jeśli zezwolimy na to, aby wyciągnąć konsekwencje z faktu, że komuś nagrano prywatną rozmowę to zaraz nas też to spotka. Bo każdy prowadzi prywatne rozmowy i nikt nie chciałby, aby jego prywatne rozmowy były ujawniane - dodał Giertych.

Zaznaczył również, że oczywiste jest to, iż taśmy z podsłuchami przekazano ABW, bo - jak mówił - to ABW prowadzi śledztwo. - Prokuratura prowadzi postępowania poprzez określone organy. To, że ABW prowadzi czynności procesowe to jest zupełnie oczywiste - zaznaczył.

"Dlaczego Sikorski ma oddawać pieniądze?"

Obrońca Radosława Sikorskiego przekonywał też, że nie ma powodu, aby minister Sikorski oddał 1300 złotych, które wydał na obiad z Jackiem Rostowskim. – Jeżeli spotyka się minister z posłem komisji spraw zagranicznych, to dlaczego ma oddawać pieniądze? Zawsze, kiedy spotyka się dwóch polityków, którzy są przyjaciółmi, to część jest prywatna, część służbowa. Nie róbmy z Polski takiego bieda-kraju – stwierdził Giertych.

Dodał, że ma pretensje do Donalda Tuska, że "z polskiego rządu robi bieda-rząd”. – Obniża pensje, nie kupuje nowych samolotów. Poddaje się w ten sposób terrorowi tabloidów. Ja się temu sprzeciwiam. Uważam, że posłowie powinni pracować za darmo, ale rząd powinien dobrze zarabiać i nie mieć takich problemów, że się będziemy epatować rachunkiem z restauracji – mówił Giertych.

Śledztwo w sprawie nielegalnego podsłuchiwania polityków prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Postawiła już zarzuty czterem osobom: dwóm biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce (zgadzają się na podawanie nazwisk) oraz dwóm kelnerom z restauracji, w których dokonywano podsłuchów Łukaszowi N. i Konradowi L. Zarzuty dotyczą art. 267 par. 3 i 4 Kodeksu karnego, które stanowią, że do dwóch lat więzienia grozi temu, "kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem" oraz temu, kto przekazuje tak pozyskaną informację innej osobie.

W ubiegłym tygodniu rzeczniczka prokuratury Renata Mazur poinformowała, że analiza materiału dowodowego nie pozwoliła na przypisanie podejrzanym udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Wyjaśniła, że brak jest elementów charakterystycznych dla takiej grupy jak: trwała struktura, więzy organizacyjne, trwałość zaspokajania potrzeb grupy, czerpanie z przestępstw stałych dochodów.

W połowie czerwca tygodnik "Wprost" upublicznił podsłuchane rozmowy szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i szefa NBP Marka Belki oraz b. wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza i b. ministra transportu Sławomira Nowaka. O kolejnych podsłuchach rozmów - szefa MSZ Radosława Sikorskiego i b. wicepremiera, b. ministra finansów Jacka Rostowskiego, b. rzecznika rządu Pawła Grasia, ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego, wiceministra w tym resorcie Zdzisława Gawlika i prezesa PKN Orlen Jacka Krawca "Wprost" napisał w miniony w poniedziałek.

Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika, że od lipca 2013 r. podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)