Rolnicy szukają byłego działacza PiS u jego teściowej i matki. "Zostanie zapamiętane w kampanii"
Marek G., były działacz Prawa i Sprawiedliwości, niegdyś kandydat na posła na Mazowszu, miał organizować skup zboża, ale nie zapłacić rolnikom. Tak twierdzi 11 osób, które złożyły doniesienia. Prokuratura w Siedlcach wszczęła śledztwo w sprawie ewentualnego oszustwa. Po interwencji WP obiecał, że zapłaci kontrahentom.
24.03.2023 06:15
Masz sprawę wymagającą wyjaśnień bądź naszej interwencji? Napisz na dziejesie.wp.pl
- Może niech Prawo i Sprawiedliwość nakłoni go do spłaty zobowiązań, bo to był ich człowiek. Taka afera odbije się na ich notowaniach w roku wyborczym. Będzie to zapamiętane - komentuje w rozmowie z WP pan Paweł, rolnik z gminy Siemień (woj. lubelskie). Czuje się oszukany, złożył doniesienie do prokuratury.
Według relacji rolnika Marek G., który do niedawna był działaczem PiS w okręgu Siedlce oraz radnym powiatu Łosice, w ubiegłym roku organizował na Mazowszu skup zboża. Rolnik twierdzi, że nie otrzymał 35 tys. zł za sprzedane ziarno kukurydzy, pomimo że 6 grudnia upłynął termin płatności. Poszkodowanych miało być więcej.
- Byliśmy u jego matki, u teściowej, które świeciły za niego oczami. Jego sąsiedzi twierdzą, że swoją nieruchomość wystawił na sprzedaż. Pusto, zastałem tam tylko głodnego psa - opowiada rolnik. Wyruszył na poszukiwanie majątku Marka G. , aby ewentualnie znalezione składniki - np: samochody, sprzęt rolniczy itp. - wskazać do zajęcia komornikowi.
- W magazynie, gdzie trafiły moje plony, było pusto i panował straszny brud - mówi. Dodaje, że po drodze spotkał kilku innych rolników z gmin na pograniczu mazowieckiego i lubelskiego. Podobnie jak on mieli poszukiwać znanego powszechnie działacza oraz pieniędzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rolnicy poszukują byłego działacza PiS. Prokuratura wszczęła śledztwo
Rozmówca WP opowiada, iż jesienią 2022 roku odpowiedział na zamieszczaną w gazecie "Słowo Podlasia" reklamę skupu zbóż, prowadzonego przez spółkę A. (nie podajemy pełnej nazwy. Oficjalnie współwłaścicielami firmy są żona i członek rodziny Marka G.
Rolnik opisuje, iż to radny miał odbierać telefon, przedstawiać się jako szef i uzgadniać transakcje. Wysyłani przez firmę A. kierowcy odbierali zboże bezpośrednio od rolników, prosto z pola.
- Począwszy od 3 lutego do 18 marca wpłynęło jedenaście zawiadomień od osób, uważających się za pokrzywdzone, gdyż nie wpłynęła zapłata za dostarczone plony. Jednocześnie przedstawiciele spółki unikają kontaktu. Wszczęliśmy śledztwo w sprawie oszustwa - przekazała WP Katarzyna Wąsak, prokurator rejonowa w Siedlcach. Podkreśliła, że postępowanie prowadzone jest w sprawie, nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zwrócił się do Prokuratury Krajowej o objęcie nadzorem śledztwa. Podał, iż straty rolników w tej sprawie mogą sięgać kilku milionów zł. Zaznaczył, że resort otrzymał trzy sygnały o działalności prawdopodobnie nieuczciwego przedsiębiorcy ze skupu zbóż.
Inny rolnik, z którym rozmawialiśmy - pan Daniel ze wsi na Podlasiu - podał podobne okoliczności. Twierdzi, iż nie otrzymał 28 tys. zł (łączna należność wynosiła 52 tys. zł). - Panie, to człowiek PiS-u, wydawałoby się pewny! Niewiele brakowało, aby został posłem. Ależ ja dałem się nabrać! - pluje sobie w brodę.
Zobacz także
Rolnicy skarżyli się, że z Markiem G. trudno się skontaktować. Faktycznie pod numerem firmowym automatyczna sekretarka informuje, iż skrzynka z wiadomościami głosowymi jest już zapełniona. G. zareagował na jeden z SMS-ów od Wirtualnej Polski.
W rozmowie stwierdził, że ani on, ani żona prowadząca skup nie zamierzali kogokolwiek oszukiwać. Otrzymaliśmy oświadczenie:
"Zarząd firmy chcąc odnieść się do zaistniałej sytuacji, informuje, iż opóźnienie w zapłacie za zakupiony towar wynika z trudnej sytuacji finansowej, w jakiej znalazła się spółka. Wbrew zarzutom, jakie się pojawiają, nikt nie zrobił tego celowo i nikogo nie chciał oszukać. Stało się tak na skutek niekorzystnej sytuacji na rynku i dużych wahań cen, a także poprzez straty poniesione w wyniku kilku niekorzystnych umów. Stale rosnące koszty na utrzymanie prowadzenia działalności także wpływają na tę sytuację. Jednak nie uchylamy się od zapłaty i chcemy uregulować należności. Przepraszamy za zaistniałą sytuację i prosimy o wyrozumiałość i czas, abyśmy mogli stopniowo i sukcesywnie dokonać zapłaty" - czytamy w piśmie.
Był w PiS, ale zniknął. "Niech kto inny działa na rzecz wyborców"
W 2018 roku został przewodniczącym Rady Powiatu Łosickiego. W wyborach z 2019 roku z listy PiS startował do Sejmu. Jego kandydaturę wspierali poseł Krzysztof Tchórzewski i wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. W materiałach wyborczych rekomendowali G. iż znają go jako "porządnego sołtysa", "dobrego samorządowca" i "rolnika prowadzącego gospodarstwo z sukcesami".
W jeszcze innej ulotce radnego czytamy: "Od wielu lat współpracuje z duszpasterstwem rolników, jest popierany przez duszpasterza rolników ks. kan. Stanisława Chodźko".
- Nie dostał się, ale jako lokalny polityk szedł jak burza - pisała o nim lokalna gazeta. Kariera załamała się po przedstawieniu zarzutów w innej sprawie. W 2021 roku o kradzież ciągnika i posiadanie narkotyków. Ostatnia rozprawa odbyła się w listopadzie w sądzie w Siedlcach.
Ostatnia publiczna wypowiedź Marka G. pochodzi z końca stycznia, gdy uzasadniał złożenie mandatu radnego powiatowego. - Ten etap mam już za sobą. Zajmuję się teraz czymś zupełnie innym. Postanowiłem poświęcić cały swój wolny czas najbliższym, a nie lokalnej polityce. Niech inni zajmują się działaniem na rzecz wyborców - powiedział "Tygodnikowi Siedleckiemu".
W 23 stycznia komisarz wyborczy wygasił mandat radnego, zaznaczając, że to na jego własną prośbę.