Rolnicy szukają byłego działacza PiS u jego teściowej i matki. "Zostanie zapamiętane w kampanii"
Marek G., były działacz Prawa i Sprawiedliwości, niegdyś kandydat na posła na Mazowszu, miał organizować skup zboża, ale nie zapłacić rolnikom. Tak twierdzi 11 osób, które złożyły doniesienia. Prokuratura w Siedlcach wszczęła śledztwo w sprawie ewentualnego oszustwa. Po interwencji WP obiecał, że zapłaci kontrahentom.
Masz sprawę wymagającą wyjaśnień bądź naszej interwencji? Napisz na dziejesie.wp.pl
- Może niech Prawo i Sprawiedliwość nakłoni go do spłaty zobowiązań, bo to był ich człowiek. Taka afera odbije się na ich notowaniach w roku wyborczym. Będzie to zapamiętane - komentuje w rozmowie z WP pan Paweł, rolnik z gminy Siemień (woj. lubelskie). Czuje się oszukany, złożył doniesienie do prokuratury.
Według relacji rolnika Marek G., który do niedawna był działaczem PiS w okręgu Siedlce oraz radnym powiatu Łosice, w ubiegłym roku organizował na Mazowszu skup zboża. Rolnik twierdzi, że nie otrzymał 35 tys. zł za sprzedane ziarno kukurydzy, pomimo że 6 grudnia upłynął termin płatności. Poszkodowanych miało być więcej.
- Byliśmy u jego matki, u teściowej, które świeciły za niego oczami. Jego sąsiedzi twierdzą, że swoją nieruchomość wystawił na sprzedaż. Pusto, zastałem tam tylko głodnego psa - opowiada rolnik. Wyruszył na poszukiwanie majątku Marka G. , aby ewentualnie znalezione składniki - np: samochody, sprzęt rolniczy itp. - wskazać do zajęcia komornikowi.
- W magazynie, gdzie trafiły moje plony, było pusto i panował straszny brud - mówi. Dodaje, że po drodze spotkał kilku innych rolników z gmin na pograniczu mazowieckiego i lubelskiego. Podobnie jak on mieli poszukiwać znanego powszechnie działacza oraz pieniędzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Młodzi ludzie nie wytrzymali. PiS sam się o to prosił
Rolnicy poszukują byłego działacza PiS. Prokuratura wszczęła śledztwo
Rozmówca WP opowiada, iż jesienią 2022 roku odpowiedział na zamieszczaną w gazecie "Słowo Podlasia" reklamę skupu zbóż, prowadzonego przez spółkę A. (nie podajemy pełnej nazwy. Oficjalnie współwłaścicielami firmy są żona i członek rodziny Marka G.
Rolnik opisuje, iż to radny miał odbierać telefon, przedstawiać się jako szef i uzgadniać transakcje. Wysyłani przez firmę A. kierowcy odbierali zboże bezpośrednio od rolników, prosto z pola.
- Począwszy od 3 lutego do 18 marca wpłynęło jedenaście zawiadomień od osób, uważających się za pokrzywdzone, gdyż nie wpłynęła zapłata za dostarczone plony. Jednocześnie przedstawiciele spółki unikają kontaktu. Wszczęliśmy śledztwo w sprawie oszustwa - przekazała WP Katarzyna Wąsak, prokurator rejonowa w Siedlcach. Podkreśliła, że postępowanie prowadzone jest w sprawie, nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zwrócił się do Prokuratury Krajowej o objęcie nadzorem śledztwa. Podał, iż straty rolników w tej sprawie mogą sięgać kilku milionów zł. Zaznaczył, że resort otrzymał trzy sygnały o działalności prawdopodobnie nieuczciwego przedsiębiorcy ze skupu zbóż.
Inny rolnik, z którym rozmawialiśmy - pan Daniel ze wsi na Podlasiu - podał podobne okoliczności. Twierdzi, iż nie otrzymał 28 tys. zł (łączna należność wynosiła 52 tys. zł). - Panie, to człowiek PiS-u, wydawałoby się pewny! Niewiele brakowało, aby został posłem. Ależ ja dałem się nabrać! - pluje sobie w brodę.
Rolnicy skarżyli się, że z Markiem G. trudno się skontaktować. Faktycznie pod numerem firmowym automatyczna sekretarka informuje, iż skrzynka z wiadomościami głosowymi jest już zapełniona. G. zareagował na jeden z SMS-ów od Wirtualnej Polski.
W rozmowie stwierdził, że ani on, ani żona prowadząca skup nie zamierzali kogokolwiek oszukiwać. Otrzymaliśmy oświadczenie:
"Zarząd firmy chcąc odnieść się do zaistniałej sytuacji, informuje, iż opóźnienie w zapłacie za zakupiony towar wynika z trudnej sytuacji finansowej, w jakiej znalazła się spółka. Wbrew zarzutom, jakie się pojawiają, nikt nie zrobił tego celowo i nikogo nie chciał oszukać. Stało się tak na skutek niekorzystnej sytuacji na rynku i dużych wahań cen, a także poprzez straty poniesione w wyniku kilku niekorzystnych umów. Stale rosnące koszty na utrzymanie prowadzenia działalności także wpływają na tę sytuację. Jednak nie uchylamy się od zapłaty i chcemy uregulować należności. Przepraszamy za zaistniałą sytuację i prosimy o wyrozumiałość i czas, abyśmy mogli stopniowo i sukcesywnie dokonać zapłaty" - czytamy w piśmie.
Był w PiS, ale zniknął. "Niech kto inny działa na rzecz wyborców"
W 2018 roku został przewodniczącym Rady Powiatu Łosickiego. W wyborach z 2019 roku z listy PiS startował do Sejmu. Jego kandydaturę wspierali poseł Krzysztof Tchórzewski i wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. W materiałach wyborczych rekomendowali G. iż znają go jako "porządnego sołtysa", "dobrego samorządowca" i "rolnika prowadzącego gospodarstwo z sukcesami".
W jeszcze innej ulotce radnego czytamy: "Od wielu lat współpracuje z duszpasterstwem rolników, jest popierany przez duszpasterza rolników ks. kan. Stanisława Chodźko".
- Nie dostał się, ale jako lokalny polityk szedł jak burza - pisała o nim lokalna gazeta. Kariera załamała się po przedstawieniu zarzutów w innej sprawie. W 2021 roku o kradzież ciągnika i posiadanie narkotyków. Ostatnia rozprawa odbyła się w listopadzie w sądzie w Siedlcach.
Ostatnia publiczna wypowiedź Marka G. pochodzi z końca stycznia, gdy uzasadniał złożenie mandatu radnego powiatowego. - Ten etap mam już za sobą. Zajmuję się teraz czymś zupełnie innym. Postanowiłem poświęcić cały swój wolny czas najbliższym, a nie lokalnej polityce. Niech inni zajmują się działaniem na rzecz wyborców - powiedział "Tygodnikowi Siedleckiemu".
W 23 stycznia komisarz wyborczy wygasił mandat radnego, zaznaczając, że to na jego własną prośbę.