Rokita: sprawdzano talibów w Klewkach, a sprawy Rywina nie
Jan Rokita (PO) zwrócił uwagę podczas
przesłuchania ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka, że prokuratura zadała sobie trud
podjęcia czynności sprawdzających w sprawie informacji o lądowaniu
talibów w Klewkach, natomiast nie podjęła takich działań w sprawie
propozycji korupcyjnej Lwa Rywina jesienią ubiegłego roku.
Przesłuchiwany przez komisję śledczą minister sprawiedliwości wyjaśniał, że w nielicznych przypadkach podjęcie czynności przez prokuraturę poprzedza publikacja w mediach. W przypadku talibów w Klewkach również miały miejsce pewne fakty, mogące uzasadniać podjęcie czynności przez prokuraturę. W przypadku sprawy Rywina, wobec odmowy Adama Michnika udostępnienia materiałów i wobec powołania się redaktora "Gazety Wyborczej" na tajemnicę dziennikarską, nie było przesłanki uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa, pozwalającej wszcząć te czynności.
O wizycie talibów i doświadczeniach z wąglikiem na bydle w Klewkach (woj. warmińsko-mazurskie) informował pod koniec grudnia 2001 r. szef Samoobrony Andrzej Lepper, powołując się na swego informatora, Bogdana Gasińskiego, który m.in o tej sprawie zawiadomił prokuraturę.
Rokita przypomniał, że pod koniec grudnia ubiegłego roku premier Leszek Miller porównał sprawę Rywina do lądowania talibów w Klewkach. Jak zauważył, w tej drugiej sprawie prokuratura podjęła czynności sprawdzające i wydała postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania. "Czy pan uznaje, że lądowanie talibów w Klewkach zasługiwało na podjęcie czynności (sprawdzających) i wydanie postanowienia o odmowie wszczęcia postępowania, natomiast informacje, które pan uzyskał od Adama Michnika, (prof. Stanisława) Sołtysińskiego i Leszka Millera o aferze Rywina nie zasługiwały na te czynności?" - spytał Rokita.
Kurczuk wielokrotnie podkreślał, że w przypadku sprawy Rywina nie zachodziły przesłanki do podjęcia czynności sprawdzających. Jak zaznaczył, w nielicznych przypadkach podjęcie czynności przez prokuraturę poprzedza publikacja w mediach - tak było na przykład w przypadku talibów w Klewkach.
Rokita pytał, czy minister nie ma poczucia, że obecnie organy państwa odpowiedzialne za ściganie, rozpoczynają działanie wtedy, kiedy dziennikarze dostarczą im dowody i dociekał, czy Kurczuk jako prokurator generalny akceptuje praktykę, że "przestępstwo opublikowane istnieje, a nie opublikowane nie istnieje".
"Absolutnie nie" - odparł Kurczuk. "We wszystkich postępowaniach opierałem się i będę opierał na przepisach prawa procesowego, ale tłumaczę, że są różne sytuacje".
Rokita uznał wtedy, że "musimy poczekać na dalsze publikacje dziennikarskie, by mogły być wszczynane śledztwa". Kurczuk zaprotestował przeciw - jak powiedział - takim nieuprawnionym uogólnieniom.
Poseł PO spytał też, czy nagranie rozmowy Rywina z Michnikiem i notatkę Wandy Rapaczyńskiej można uznać za dowody powstałe w toku śledztwa dziennikarskiego, objęte tajemnicą dziennikarską, na którą powoływał się Michnik w rozmowie z Kurczukiem. Dociekał, czy można uznać, że prezes Agory, nie będąca dziennikarzem, prowadziła śledztwo dziennikarskie 15 lipca podczas rozmowy z Rywinem i sporządzając notatkę, objęta była tajemnicą śledztwa dziennikarskiego.
Kurczuk odparł, że nie było to śledztwo dziennikarskie, lecz notatka Rapczyńskiej jest "jakąś informacją, którą redakcja posiadała od początku i która była jednym z elementów śledztwa dziennikarskiego". "Tak to można zakwalifikować" - uznał.