Rokita o donosie korupcyjnym i unijnej konstytucji
Potwierdziły się najgorsze przypuszczenia,
że ktoś próbował mnie skompromitować - tak Jan Rokita (PO)
skomentował poniedziałkowe doniesienia "Rzeczpospolitej".
10.01.2005 | aktual.: 10.01.2005 17:02
Jak napisała "Rz", Prokuratura Apelacyjna w Krakowie ustaliła, że Andrzej Barcikowski "rozpowiadał w zeszłym roku o donosie korupcyjnym na Rokitę, choć ABW wiedziała, że zarzuty te są nieprawdziwe, a donosu nie ma". Dziennik napisał, że mimo to prokuratura nie chce ukarać szefa ABW i umorzyła postępowanie z powodu znikomej szkodliwości czynu.
Próba kompromitacji
Wszystko wskazuje na to, że jednak moje najgorsze przypuszczenia się potwierdzają - ktoś w sposób dość nikczemny montował próbę skompromitowania mnie w oczach opinii publicznej - powiedział dziennikarzom Rokita. Jestem zadowolony z orzeczenia, bo świadczy o tym, że jakaś sprawiedliwość jednak w Polsce istnieje - dodał.
Rokita - jak powiedział - chciałby poznać winnych i chciałby wiedzieć "kto tę prowokację montował". Ale karania ich się nie będę domagał - podkreślił.
Zaznaczył też, że orzeczenie prokuratury jest chyba pierwszym potwierdzeniem przez urząd prokuratorski tego, że prowokacyjne próby kompromitacji ludzi uczestniczących w życiu publicznym mają w Polsce miejsce.
Według Rokity, szef ABW to człowiek, który ma i musi mieć bezpośrednie zaufanie premiera. Barcikowski jest zatem człowiekiem, któremu najwyraźniej ufał Leszek Miller i ufa Marek Belka. Jeśli premier chce się pozbyć szefa służb specjalnych to jest to w stanie zrobić ot tak, po prostu. Jeśli Barcikowski rządzi ABW, to znaczy, że Belka ma do niego pełne zaufanie - uważa polityk.
Dom pod Warszawą
Donos na Rokitę miał dotyczyć m.in. tego, że lider PO miał otrzymać dom pod Warszawą w zamian za pomoc udzielaną jednej z firm w "ustawieniu" przetargu i oddłużaniu jej, oraz tego, że żona Rokity, Nelly miała być absolwentką kursu KGB.
Pod koniec kwietnia Prokuratura Apelacyjna w Krakowie umorzyła śledztwo w sprawie rzekomego przyjęcia korzyści majątkowej przez Rokitę. Powodem było niestwierdzenie przestępstwa.
Dziennikarze pytali też lidera PO, dlaczego eurodeputowani Platformy wstrzymają się od głosu podczas oceny Traktatu Konstytucyjnego w Parlamencie Europejskim.
Uważamy, że w tej chwili stanowcze stanowisko Polski jest przedwczesne - zaznaczył polityk. Jego zdaniem, Polska powinna wykorzystać szansę na renegocjację Traktatu, którą może dać nieratyfikowanie go przez któryś z krajów europejskich.
Powinniśmy ten traktat renegocjować
Wcześniej czy później Traktat w którymś z krajów europejskich upadnie. Wtedy przyjdzie moment, kiedy powinniśmy ten Traktat renegocjować, doprowadzić do stanu bardziej korzystnego dla Polski i dopiero ratyfikować - uważa Rokita.
Podkreślił, że obecnie o Traktacie można rozmawiać w kategoriach "za" bądź "przeciw". A interesem Polski nie jest ani być "za", ani być "przeciw", tylko być za czymś, co może być renegocjowane - zaznaczył.
Według niego, przeszkodą do uczestniczenia w ewentualnych renegocjacjach Traktatu może być przeprowadzenie w Polsce w 2005 roku referendum. Polacy najprawdopodobniej poprą Traktat, a wtedy nasz kraj zostanie wyłączony z procesu renegocjacyjnego - zaznaczył Rokita.