ŚwiatRodzina mafijna bohaterami największego reality show

Rodzina mafijna bohaterami największego reality show

Dwaj synowie aresztowanego po 43 latach
poszukiwań Bernardo Provenzano, bossa bossów cosa nostry, po raz
pierwszy zabrali publicznie głos. Włoskiej prasie powiedzieli, że
byli najbardziej kontrolowanymi ludźmi we Włoszech. - Żyliśmy jak uczestnicy Wielkiego Brata - stwierdzili Angelo i Francesco Paolo Provenzano.

01.12.2008 | aktual.: 01.12.2008 11:25

Wywiady z nimi opublikowały dzienniki "La Repubblica" i "La Stampa".

30-letni Angelo ma już dyplom geometry. Zapisał się też na wydział komunikacji społecznej, ale jak mówi, nie ma na to zbyt wiele czasu, gdyż po zatrzymaniu jego ojca w 2006 r. został głową rodziny.

27-letni Francesco Paolo ukończył lingwistykę i uczył w liceum w Niemczech, ale został zwolniony z pracy, gdy wyszło na jaw, czyim jest synem.

- Mafia... jeszcze dzisiaj poszukujemy definitywnej odpowiedzi na pytanie, czym ona jest. W pierwszej reakcji miałbym ochotę rzec, że to postawa mentalna - powiedział jeden z synów. Nie jest to "postępowanie wyłącznie sycylijskie" - zauważył.

- Mafijność objawia się na tysiące sposobów, poczynając od rekomendacji, by dostać pierwsze miejsce w kolejce na prześwietlenie czy po zaświadczenie z gminy - ocenił syn Provenzano.

Wyraził opinię, że istnieje bardzo cienka granica między organizacją przestępczą zgodnie z kodeksem karnym, a postawą mentalną, tak jak rozumieją ją Sycylijczycy.

- Moim zdaniem mafia jest płynną magmą, która nie ma wyznaczonego zarysu - uważa syn Provenzano, według którego mafii nie można ograniczać tylko do osób, które strzelają.

- Mówiono, że ojciec w czasie 43 lat ukrywania się jako szef cosa nostry zablokował system, gospodarkę, wzrost w kraju. Został przedstawiony jako uosobienie absolutnego zła. Wraz z jego złapaniem miała skończyć się mafia. A tymczasem mafia nie skończyła się - przekonywali synowie Provenzano.

- Widzę, że po tym jak go aresztowali, wszystko jest nadal praktycznie tak samo, jak było - zaznaczył.

- Tym, którzy przedstawiają mojego ojca jako Ojca Chrzestnego przypominam, że jest takich wielu. Odpada jeden przychodzi następny i jeszcze jeden. Dlatego myślę, że być może Provenzano był tylko przykrywką dla kogoś innego - dodał.

Synowie nie chcieli się odnieść wprost do najcięższych zarzutów, stawianych ich ojcu, to jest wydania wyroku śmierci na walczących z mafią sędziów Giovanniego Falcone i Paolo Borsellino, zamordowanych w krwawych zamachach. Wyrazili natomiast opinię, że w przypadku ich ojca można mówić o "pewnych okolicznościach łagodzących".

Zapytani, co myślą o ludziach apelujących do dzieci bossów, by wyrzekły się swych ojców, sami wykluczyli taką możliwość. Zastrzegli jednocześnie, że nie odpowiadają za decyzje swego ojca.

Angelo powiedział, że odkąd ich ojciec przebywa w więzieniu, wraz z bratem próbują odzyskać prawo do normalnego życia "jak każdy inny obywatel". Podkreślił, że wcześniej było to niemożliwe z powodu nieustannej kontroli ich życia.

- Wiedzą o nas wszystko. Kontrolowali, a może i nadal kontrolują nas w każdym miejscu, w jadalni, samochodzie, w łazience, w oknie (...). Chcąc to pozbawić dramatyzmu, mówimy, że byliśmy bohaterami największego reality show o cosa nostrze - stwierdzili sarkastycznie. Przyznali też, że nie wiedzą, czy nadal nie są obserwowani przez policję.

Mówiąc o latach swego dzieciństwa, kiedy ukrywali się razem z ojcem i matką, Angelo zauważył: nie mogłem wybrać, to było przymusowe ukrywanie się, urodziłem się i wychowałem w takiej sytuacji.

Synowie capo di tutti capi zaapelowali również o odrobinę szacunku dla nich i ich matki. - My, rodzina Provenzano chcemy, by zostawiono nas w spokoju -oznajmili. (kab)

Sylwia Wysocka

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (0)