"Mam nadzieję, że coś w tym chorym systemie drgnie"
Anna Kęsicka przyznaje, że od czasu, gdy sprawą zajęły się media, pisze do niej wiele osób, które znalazły się w podobnej sytuacji. - Nie sposób zliczyć smutnych historii, których nasłuchałam się przez ostatnie tygodnie. Nieprawidłowości w leczeniu, błędy proceduralne są na porządku dziennym. Mam nadzieję, że coś w tym chorym systemie w końcu drgnie - podsumowuje Anna.
W ubiegłym tygodniu rodzice Jasia wzięli udział w programie "Tomasz Lis na żywo". Wśród zaproszonych gości był m.in. Bartosz Arłukowicz, minister zdrowia i Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Dr Hamankiewicz stwierdził, że choć sprawa Jasia miała tragiczny przebieg, nagłaśnianie tak kontrowersyjnych przypadków może burzyć podstawową kwestię, jaką jest zaufanie pacjenta do lekarza. Natomiast Arłukowicz polemizował: "nie jest tak, że mówienie o takich przypadkach tworzy złą opinię wszystkim 170 tys. lekarzy. To lekarze popełniający błędy, to te przypadki psują opinie wszystkim innym.
Z kolei Adam Sandauer, przewodniczący Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere", przypominał, że na dwa tysiące skarg na lekarzy, które trafiają do rzeczników odpowiedzialności, kar jest kilkadziesiąt rocznie.
Podobny dramat przeżyli ostatnio rodzice 2,5-letniej Dominiki, która zmarła pod koniec lutego w skierniewickim szpitalu. Według ustaleń prokuratury dziewczynka mogłaby przeżyć, gdyby trafiła do placówki wcześniej. Rodzice tłumaczyli, że choć dzwonili na pogotowie, dyspozytor nie wysłał karetki. Polecił kontakt z nocną opieką medyczną w Skierniewicach.
Tekst: Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska