Ostrzegają Polskę. "Putin naszykował prowokację", chce skandalu
Od dekad temat rzezi wołyńskiej rozpala emocje wielu środowisk w Polsce. W obecnej sytuacji wojny w Ukrainie wydaje się, że nasze relacje ze wschodnim sąsiadem są nad wyraz dobre. Mimo to rocznica tej zbrodni znów wywołuje dyskusję. - W najbliższych dniach może dojść do ataków fizycznych lub np. do ataku cybernetycznego, który będzie miał na celu wywołanie skandalu natury politycznej lub posłuży oskarżeniu Kijowa o "niewdzięczność" względem Polski - mówi w rozmowie z WP Michał Marek, autor monografii "Operacja Ukraina" i ekspert w dziedzinie dezinformacji.
11.07.2022 | aktual.: 11.07.2022 09:09
Masowa rzeź na Polakach
11 lipca przypada rocznica krwawej niedzieli z 1943 roku, kiedy to w nocy oddziały UPA dokonały ataku na 99 polskich miejscowościach pod hasłem "Śmierć Lachom". Uniemożliwiono wówczas ucieczkę ich mieszkańcom, doszło do mordów i zniszczeń. Polacy ginęli od kul, wideł, noży czy młotków, a po wymordowaniu ludności polskie wsie były palone, by uniemożliwić ponowne ich osiedlanie.
Akcja była skoordynowana. We wsi Gurów na 480 Polaków ocalało tylko 70. Podobnie było w innych miejscach - w kolonii Orzeszyn na 340 mieszkańców zginęło 270, we wsi Sądowa na 600 Polaków tylko 20 udało się ujść z życiem.
Ofiarami mordów, których kulminacja miała miejsce w lecie 1943 roku, byli Polacy, ale też - w dużo mniejszej skali - Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie czy Czesi, a także przedstawiciele innych narodowości, którzy zamieszkiwali Wołyń. Historycy szacują, że zginęło wówczas ok. 50-60 tys. Polaków.
Wiele danych historycznych wskazuje na to, że przyczyny ludobójstwa na Wołyniu ściśle wiążą się z ideologią ukraińskiego nacjonalizmu integralnego.
22 lipca 2016 Sejm ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.
Nad wyraz dobre relacje sąsiedzkie
Mimo bardzo dobrych dziś relacji polsko-ukraińskich, co ma związek ze wsparciem Ukrainy przez Polskę w wojnie z Rosją, dyskusja o rzezi wołyńskiej - jak co roku - powraca i budzi wiele emocji. Historyk z IPN dr Damian Markowski mówił dla serwisu Do Rzeczy: "Do czasu aż nie staną groby na mogiłach osób bestialsko zamordowanych, nie staną tam krewni, Polacy i Ukraińcy, obecni mieszkańcy tamtych ziem i nie staną się to miejsca wspólne, to temat będzie odkładany".
Mówiąc o dobrych relacjach sąsiedzkich, warto zwrócić uwagę nie tylko na pomoc Polaków dla uchodźców z Ukrainy, ale i na relacje polityczne, jak te pomiędzy Andrzejem Dudą i Wołodymirem Zełenskim.
Przykładem może być wystąpienie Dudy w Radzie Najwyższej Ukrainy. Nasz prezydent przemówił tam jako pierwszy zachodni polityk od wybuchu wojny z Rosją. Podkreślał w swoim przemówieniu przyjaźń łączącą Warszawę i Kijów, a także - że nie można przejść do porządku dziennego nad zbrodniami Rosjan w Ukrainie.
- Mówimy o nowym układzie dobrosąsiedzkim. Może to jest właśnie ten czas, by ten układ doprecyzować, ustalić, co ma się w nim znaleźć. To przełomowa sytuacja w relacjach polsko-ukraińskich - ocenił w rozmowie z WP były ambasador RP na Ukrainie Jan Piekło.
Zobacz także
Wzmożona aktywność Rosjan przed rocznicą rzezi wołyńskiej
Michał Marek, autor monografii "Operacja Ukraina" i ekspert w dziedzinie dezinformacji, podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że dla rosyjskiej propagandy rocznica zbrodni na Wołyniu to okazja do działania: - Strona rosyjska co roku aktywizuje się w lipcu wokół kwestii rzezi wołyńskiej, starając się stymulować napięcia pomiędzy Polakami i Ukraińcami.
- Z jednej strony emituje materiały rosyjskojęzyczne, które oddziałując na Ukraińców, mają na celu deprecjacje obrazu Polski i Polaków. Z drugiej strony rosyjskie ośrodki propagandowe oddziałujące na Polaków promują materiały kreujące Ukraińców na "wrogów Polski", którzy rzekomo stanowią dla nas zagrożenie - mówi.
I podkreśla: - Realizowane jest to m.in. przez de facto prorosyjskie grupy działające w sieciach społecznościowych, które pozycjonują się na źródła "prawdziwie polskie" i "prowolnościowe".
Jak zauważa Michał Marek, obecnie przekazy dezinformacyjne najczęściej odnoszą się do kwestii kreowania obrazu, zgodnie z którym obecny proukraiński i pronatowski rząd RP "tuszuje prawdę" o rzezi wołyńskiej oraz "zakazuje" upamiętniania osób zabitych na Wołyniu w 1943 roku.
"Chcą uwiarygodnić przekaz, że Polacy rzekomo nienawidzą Ukraińców"
- W ostatnich dniach aktywizują się również środowiska, które od lat kooperują z rosyjskim aparatem propagandowym. Część z nich organizuje manifestacje o charakterze upamiętniania ofiar rzezi wołyńskiej. Wydarzenia te mają jednak przede wszystkim charakter natury politycznej, spychając kwestie upamiętniania ofiar rzezi na plan drugi - zaznacza ekspert.
- Takie wydarzenia są monitorowane przez stronę rosyjską pod kątem pozyskania materiałów do działań dezinformacyjnych. Każda prowokacja czy agresywne hasła są wykorzystywane do uwiarygodniania przekazu o tym, iż Polacy rzekomo masowo nienawidzą Ukraińców - dodaje.
Groźba rosyjskich prowokacji
Michał Marek zaznacza, że Rosjanie chcą w ten sposób "zaburzyć pozytywny obraz Polski w Ukrainie". - Wskazane działania służą również przekonywaniu Rosjan, iż Zachód wkrótce przestanie wspierać Ukrainę. Że "zwycięstwo jest bliskie", gdyż Zachód "ma dość ukraińskiego nazizmu". Najbliższe dni mogą przynieść więc prowokacje lub złożoną operację informacyjno-psychologiczną, która będzie mieć na celu realizacje celów na wskazanych kierunkach - zarówno rosyjski rynek wewnętrzny, jak i "kierunek polski" i "ukraiński" - ostrzega ekspert.
W jego ocenie może dojść także do ataków fizycznych lub np. do ataku cybernetycznego, który będzie miał na celu wywołanie politycznego skandalu lub oskarżenie Kijowa o "niewdzięczność" względem Polski za udzieloną temu państwu pomoc (wina za atak zostanie może być zrzucona na ukraińskie służby).
- Możliwości jest bardzo wiele. Ważne, aby w przypadku zaistnienia takiego zjawiska, społeczeństwo podeszło w sposób wyważony do danych doniesień. Wszystkie takie działania sprowadzają się do tego, aby przekonać Polaków, iż Ukraińcom nie warto pomagać. Rosjanom chodzi o zablokowanie polskiego wsparcia dla Kijowa - dodaje.
Zełenski odwołał Andrija Melnyka
W przededniu rocznicy rzezi wołyńskiej prezydent Ukrainy zwolnił m.in. ambasadora w Niemczech Andrija Melnyka. "Bild" pisał, powołując się na kilka źródeł w Kijowie, że Melnyk może do jesieni opuścić Niemcy i powrócić na Ukrainę.
Melnyk był ambasadorem Ukrainy w Niemczech od ośmiu lat. Dyplomata był ostatnio krytykowany za wypowiedzi, w których bronił przywódcy ukraińskich nacjonalistów Stepana Bandery.
Mówił m.in. o prześladowaniu Ukraińców w II RP "w sposób, który trudno sobie wyobrazić". Jego zdaniem Polska była dla Ukraińców w tamtym czasie "takim samym wrogiem jak nazistowskie Niemcy i ZSRR". Melnyk przyznał, że na Wołyniu dochodziło do ukraińskich zbrodni na Polakach. – To była wojna – stwierdził polityk.
Specjalny status Polaka w Ukrainie
Tymczasem jak informuje gazeta.pl, w poniedziałek Wołodymyr Zełenski ma skierować do Rady Najwyższej projekt ustawy o specjalnym statusie Polaków. Dodatkowo, w związku z rocznicą rzezi wołyńskiej prezydent Ukrainy w swoim codziennym wystąpieniu potępić ma zbrodnie na niewinnych ofiarach.
Według informacji portalu intencją obu stron - polskiej i ukraińskiej - jest to, by nie dać Rosji pretekstów do poróżnienia Warszawy i Kijowa.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski