Robert Cheda dla WP.PL: dlaczego Rosjanie z entuzjazmem popierają politykę Władimira Putina?
Według różnych sondaży ukraińską politykę Władimira Putina z entuzjazmem popiera od 85 do 90 proc. obywateli Federacji Rosyjskiej, a świat przeciera oczy ze zdumienia, widząc erupcję rosyjskiego nacjonalizmu. Większość Rosjan uważa ukraińskie działania Kremla za potrzebne oraz sprawiedliwe i nie zastanawia się nad źródłami swojej wielkomocarstwowej euforii. A zatem, czy nawrót imperialnej choroby społecznej to reakcja na radziecką przeszłość, czy może skutek największej zbiorowej manipulacji XXI w., której celem jest wyłącznie utrzymanie władzy?
Nie jest odkryciem, że współczesne myślenie Rosjan o sobie i świecie determinuje radziecka przeszłość, a obowiązujące poglądy można streścić następująco. W Związku Radzieckim jądro elit władzy stanowili co prawda Rosjanie, ale nie uważali się wcale za naród wybrany, bo to Rosja była największą kolonią, eksploatowaną na rzecz cywilizacyjnego rozwoju peryferii imperium. Zatem to sami Rosjanie uznali się za wyzyskiwanych i jako pierwsi podnieśli bunt decydujący o rozpadzie ZSRR.
Nostalgia za imperium
Z taką opinią można polemizować, tym bardziej, że poradziecka rzeczywistość nie zapoczątkowała wcale narodowego szczęścia. Rosjanie z decydentów imperium stali się ludźmi niechcianymi, co uwodniła fala antyrosyjskich nacjonalizmów w nowych republikach WNP. Dlatego większość Rosjan uciekła do ojczyzny i dziś w b. ZSRR żyje ich tylko ok. sześciu milionów. Pozostało także upokorzenie i nienawiść do byłych "braci" z Gruzji, Pribałtyki i Centralnej Azji. Jednak 25 milionów mieszkańców suwerennych republik, mówiąc na co dzień po rosyjsku, poczuwa się nadal do więzi z dawną metropolią.
Prawdziwe nieszczęście nastąpiło, gdy Rosjanie okazali się ludźmi drugiej kategorii także w swojej ojczyźnie. W następstwie systemowej transformacji lat 90. XX w., zdecydowana większość z nich stała się ofiarami dzikiego kapitalizmu. Obywatele federacji zostali bezlitośnie złupieni przez rodzimych oligarchów i odarci nie tylko z podstaw materialnego bytu, ale także resztek ludzkiej godności. Narodowe kompleksy wzrastały więc w postępie geometrycznym.
Według periodyku Pro et Contra Moskiewskiego Centrum Carnegie, taka transformacja nie pozwoliła na zmianę mentalności Rosjan. Dlatego zgodnie z badaniami Centrum Socjologicznego Lewady, współcześni Rosjanie pozostali w większości ludźmi radzieckim. Obywatelsko biernymi i podatnymi na manipulacje, wykonawcami odgórnych decyzji. Nie można się dziwić, że jedyną zrozumiałą dla nich reakcją jest powszechny sentyment za imperium i nostalgia za ówczesną wersją państwa opiekuńczego. Twierdzą na przykład, że może w ZSRR mieli mało urozmaicony jadłospis, ale za to radzieckich czołgów obawiał się cały świat. Dlatego z nadzieją powitali Putina, który obiecał porządek, bezpieczeństwo, przywrócenie egalitaryzmu i oczywiście wielkomocarstwowego statusu Rosji.
Diagnoza bezsenności
Putin zawarł z Rosjanami układ, który przewidywał, że w zamian za polityczny letarg, otrzymają wypłacane na czas pensje i emerytury. Putin pozostawił także Rosjanom prawo wyboru miejsca życia i pracy, zagranicznych wojaży oraz względną swobodę kulturalną i obyczajową. Obywatele cieszyli się opieką władzy i niesłychanym w historii Rosji pakietem wolności osobistych, a w zamian nie wtrącali się do rządzenia. Z realizacją innych obietnic Putina było już gorzej. Mimo deklaracji zaprowadzenia porządku, przeciętny Iwan Iwanowicz cierpi na bezsenność, bo obawia się agresji. Źródłem tej zewnętrznej jest nieczysta gra szeroko rozumianego Zachodu, czyhającego na pomyślność matuszki Rosji. Tymczasem zdaniem rosyjskich socjologów, antyamerykanizm i antyeuropejskość mają źródła w nieszczęsnej transformacji. To nic, że prawdziwym winowajcą jest rosyjska elita władzy i biznesu. Nepotyzm rządzących, oligarchiczny kapitalizm, korupcja biurokracji są w powszechnym odczuciu Rosjan zachodnimi zarazami sprowadzonymi przez
liberałów i demokratów.
Ale Rosjanin boi się nie tylko Francuza czy Polaka. Prawdziwą zgrozą odbierającą sen napawa go sąsiad - migrant z poradzieckiej Azji i własnych republik Północnego Kaukazu, bo wyznaje islam i ma inną obyczajowość. Dlatego według ośrodka socjologicznego WCIOM, największym wyzwaniem bezpieczeństwa jest dzisiaj dla Rosjan migracja powodująca konflikty etniczne oraz agresywny Zachód. Nie chodzi już tylko o NATO i UE czy islamski terroryzm, a znacznie głębszą obawę przed zdominowaniem przez inną kulturę. Reakcją na takie wyzwania jest, zdaniem Pro et Contra, drastyczny wzrost nastrojów nacjonalistycznych przechodzących w szowinizm i narastająca ksenofobia Rosjan.
Wdzięczny obiekt manipulacji
Rosyjskie społeczeństwo zamknęło się na możliwość jakiejkolwiek alternatywy wobec otaczającej rzeczywistości. Wyniki najnowszych badań socjologicznych mówią same za siebie. Według ośrodka Lewady, zwiększa się systematycznie liczba Rosjan, którzy pragną powrotu do modelu społeczno-politycznego i ekonomicznego ZSRR. Gdy w 1999 r. liczba jego zwolenników wynosiła 18 proc., to w 2013 r. takiego zdania było już 34 proc. badanych. Według ośrodka WCIOM, ponad 70 proc. ankietowanych opowiada się za rządami silnej ręki, kojarzonymi z Putinem.
Zgodnie z badaniem ośrodka Opinia Publiczna, 72 proc. ankietowanych akceptuje cenzurę mediów. Badani uważają, że gdy zagrożone są interesy państwa, to może ono manipulować informacją. 17 proc. ankietowanych twierdzi, że zachodnie sankcje ekonomiczne wyjdą Rosji na dobre, ponieważ wzrośnie społeczne poparcie Kremla. Im więc sankcje będą dotkliwsze, tym jedność władzy i ludu będzie większa. Do 42 proc., w porównaniu z latami ubiegłymi, wzrosła liczba zwolenników "dokręcania politycznej śruby". Wśród antydemokratów na pierwszym planie są osoby pamiętające ZSRR, a więc emeryci oraz mieszkańcy wsi i małych miast, z niskim cenzusem wykształcenia.
Symptomatyczne, że liczba zwolenników silnej władzy jest identyczna z liczbą osób, które nie starały się o paszport i nigdy nie chciały wyjechać za granicę, nawet gdyby miały na to środki. Są to jednocześnie przeciwnicy zapożyczania przez Rosję obcych rozwiązań ustrojowych. Bardziej tolerancyjne, szczególnie wobec Zachodu są osoby między 20 a 40 rokiem życia, pochodzące głównie z metropolii oraz lepiej wykształcone. Dlaczego tak jest?
Jedyny seans filmowy
Dyrektor Centrum Lewady Lew Gudkow, komentując reakcje społeczne na wydarzenia ukraińskie, zdefiniował obecny stan świadomość Rosjan, jako efekt zmasowanego prania mózgów. Badania jego ośrodka wykazały, że 88 proc. Rosjan uzyskuje informacje o kraju i świecie z państwowej TV. Również w rosyjskiej publicystyce, między wierszami, przebija pogląd o rozkręceniu przez Kreml bezprecedensowej kampanii propagandowej, która swoją intensywnością przekroczyła granice zakreślone w 1999 r. ogłoszeniem przez Putina wojny z terroryzmem, a nawet histerię wojny gruzińskiej 2008 r. I wcale nie twierdzą tak prozachodni liberałowie, bo ci po ostatnim zaostrzeniu prawa nie mają żadnych szans na publiczną prezentację poglądów. Takiego zdania są coraz częściej dziennikarze, tzw. kremlowskiej puli mediów, czyli tytułów lojalnych wobec władzy. Scenariusz kremlowskiej operacji, jak dotychczas, zakłada medialną manipulację strachami Rosjan, a obecnym motywem są zagrożenia płynące z Ukrainy. W tym celu telewizja bez przerwy wzmacnia
ich postimperialne kompleksy i uprzedzenia wobec obcych, zestawiając kojarzoną z ładem putinowską rzeczywistość i destabilizację skojarzoną z wydarzeniami na Majdanie. Efektem są ksenofobiczne nastroje i zamknięcie społeczeństwa. Czemu trudno się dziwić, jeśli z 50 minut telewizyjnego dziennika, 40 zajmuje nazywanie Majdanu faszystowskim zamachem stanu.
Zwolennicy federalizacji Ukrainy są przedstawiani, jako internacjonaliści i demokraci, a zwłaszcza ludzie myślący i żyjący po rosyjsku. Dlatego w oczach przeciętnego Rosjanina, Kreml nie ingeruje w wewnętrzne sprawy suwerennej Ukrainy, a broni ludzi takich jak on. Zmanipulowana i odpowiednio często powtarzana informacja staje się prawdą, a tym samym kreuje rzeczywistość. Inna sprawa, że ziarno pada na podatny grunt, bo oglądalność takich dzienników przekracza popularność programów rozrywkowych i seriali. Po co jednak Putinowi jest potrzebna taka heca?
Lecą wióry
"Niezawisimaja Gazieta" postawiła hipotezę starą jak polityka, że celem ukraińskiej strategii Kremla jest chęć utrzymania władzy przez obecne elity. Odważyła się, mimo wcześniejszych ostrzeżeń prokuratury, że podobne publikacje skończą się zamknięciem tytułu. Istota tkwi w złej sytuacji gospodarczej Rosji, która grozi społecznym krachem. Fakty są następujące, mimo stabilnego strumienia petrorubli, rosyjska gospodarka jest w stagnacji, a sektor finansowy ogarnia otwarty kryzys, wywołany zadłużeniem rosyjskich regionów i społeczeństwa oraz korupcyjnym wyprowadzaniem aktywów. Zmniejsza się ilość regionów, płatników budżetu federalnego, który i tak nie wytrzymuje rozdętych wydatków wojskowych, a przede wszystkim zobowiązań socjalnych, wynikających z kontraktu władzy ze społeczeństwem. Jego naruszenie grozi załamaniem putinowskiego ładu i utratą władzy przez obecnych beneficjentów, na czele z Putinem.
Ale na każdą chorobę znajdzie się recepta. Lekarstwem był dodruk brakujących środków, które pokryły budżetowe zobowiązania. Niestety pojawił się skutek uboczny, czyli wzrastająca inflacja, która zjada dochody przeciętnych Rosjan i obniża poziom ich życia. Zdaniem socjologów (i zapewne FSB), uwaga społeczna zaczęła niebezpiecznie koncentrować się wokół tego zagadnienia. Kremlowi potrzebny był specjalny projekt, który myślenie Rosjan skierowałby na inne tory, a Putinowi poprawił wskaźniki popularności. Były nim początkowo rosyjskie sukcesy na igrzyskach olimpijskich w Soczi oraz sama organizacja olimpiady. Deszcz medali i komplementy całego świata poprawiły narodowe ego i zaufanie do prezydenta, choć niestety na krótko. Szansą dłuższej manipulacji stały się wydarzenia na Majdanie i, jak twierdzi Niezawisimka, jeśli nie byłoby rewolucji ukraińskiej, to Kreml musiałby ją wymyślić.
Dzięki koncentracji Rosjan na zewnętrznych zagrożeniach, kreowanych w rosyjskiej telewizji przez kremlowskich technologów politycznych, Putin osiąga kilka celów. Zamyka Rosję przed obcymi wpływami, ubranymi w agresję Zachodu. Dzięki międzynarodowym sankcjom można wmówić narodowi, że winowajcą kłopotów gospodarczych jest wrogi Zachód, a wyższa konieczność, czyli obrona Rosji, nakazuje zacisnąć pasa. Jednak przede wszystkim Putin zyskuje akceptację większości Rosjan dla stałego ograniczania wolności obywatelskich oraz praw człowieka.
Otwartym pozostaje pytanie, jak długo Kreml będzie wykorzystywał Ukrainę dla realizacji wewnętrznej strategii społecznej i politycznej oraz, jak daleko posunie się w manipulacji współobywatelami? Innymi słowy, czym dla Rosji i Rosjan zakończy się odgórna mobilizacja społeczeństwa? Ostatnia miała miejsce w latach 30. XX w. a jej autorem był Józef Stalin.
Robert Cheda dla Wirtualnej Polski