RIP: Nizieński odstąpił od lustracji Krawczyka
Poprzedni Rzecznik Interesu Publicznego
Bogusław Nizieński nie zdecydował się na wystąpienie do Sądu
Lustracyjnego o lustrację Andrzeja Krawczyka - odwołanego już
podsekretarza stanu Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego -
poinformował zastępca Rzecznika Andrzej Ryński.
Sam Nizieński powiedział, że dziś nie pamięta już sprawy Krawczyka.
Wiadomo, że Nizieński (jego kadencja skończyła się z końcem 2004 r.) stworzył listę ok. 600 osób publicznych, podlegających lustracji, których nazwiska są w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej z zaznaczeniem, że mogły współpracować z tajnymi służbami PRL, ale brak jest wystarczających dowodów dla Sądu Lustracyjnego, by uznać ich agenturalność.
Pan Nizieński nie znalazł podstaw do wystąpienia z wnioskiem do sądu wobec pana Krawczyka - powiedział Ryński. Nie zdradził szczegółów. Dodał, że teoretycznie, jeśli znajdą się nowe materiały wobec danej osoby, do jej lustracji Rzecznik może zawsze powrócić.
Jeśli było tak jak mówi pan Ryński, czyli było tylko samo zobowiązanie do współpracy, to nie można było wystąpić z wnioskiem do sądu, bo Trybunał Konstytucyjny uznał, że podpisanie zobowiązania nie oznacza jeszcze współpracy, gdyż musiało nastąpić jej zmaterializowanie - powiedział Nizieński.
Stanowisko takie jak Krawczyka podlega obecnemu modelowi lustracji, w którym prawdziwość oświadczenia lustracyjnego bada Rzecznik. Jeśli nabierze on wątpliwości co do czyjegoś oświadczenia, kieruje sprawę do Sądu Lustracyjnego. Nigdy nie wpłynął tam żaden wniosek Rzecznika ws. Krawczyka.
Ryński ujawnił, że IPN nie odpowiedział jeszcze na zapytanie RIP o informacje nt. ponad 2,5 tys. osób podlegających lustracji. Zdaniem Ryńskiego, jest mało prawdopodobne by było wśród nich coś o Krawczyku.
IPN nie komentuje sprawy b. ministra z Kancelarii Prezydenta.
Krawczyk został odwołany przez Lecha Kaczyńskiego po złożeniu przezeń dymisji w związku z ujawnieniem, że w 1982 r. podpisał on zobowiązanie do tajnej współpracy z Wojskową Służbą Wewnętrzną, ale jej nie podjął.
Krawczyk zapowiada wniosek o autolustrację. Prawo do autolustracji ma osoba pełniąca funkcje publiczne, która została "publicznie pomówiona" o związki z tajnymi służbami PRL. W marcu wchodzi nowa ustawa lustracyjna likwidująca Sąd Lustracyjny i urząd Rzecznika (jego zadania ma przejąć pion lustracyjny IPN).
Jeśli sąd nie zdąży zająć się autolustracją Krawczyka, sprawę przejmie sąd okręgowy - pod warunkiem, że do końca lutego Sejm przyjmie ostatecznie prezydencką nowelizację lustracji. Nazwisko Krawczyka może znaleźć się zaś w katalogu, który na podstawie nowej ustawy ma przygotowywać IPN - co do tych osób, które były traktowane przez służby PRL jako agenci lub zobowiązały się do współpracy.
Krawczyk napisał w oświadczeniu, że przed kilkoma dniami służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa poinformowały prezydenta, że - w ich opinii - zachodzi uzasadnione podejrzenie, że w okresie stanu wojennego był on tajnym współpracownikiem WSW.
Zapewnił, że nigdy nie był współpracownikiem żadnej służby specjalnej. Dodał, że natychmiast złożył prezydentowi oświadczenie, że nigdy, w żadnej formie nie był tajnym współpracownikiem.
Były minister napisał, że w lutym 1982 r. był aresztowany za kolportaż ulotek. Jak tłumaczył, w warunkach pozbawienia wolności, bez kontaktu z rodziną, szantażowany groźbą trzyletniego wiezienia i uwagami typu: "twoja córka ma dwa lata, to zobaczysz ją jak będzie miała pięć", całkowicie świadomie w złej wierze, zgodził się podpisać zobowiązanie do współpracy z WSW.
Natychmiast po wypuszczeniu na wolność, podczas pierwszego i jedynego spotkania na mieście z oficerem WSW powiedziałem, że odmawiam współpracy, pomimo iż rozmówca groził mi, że "ma długie ręce" i "wojsko mnie zniszczy" - dodał. Jak podkreślił, w świetle tej historii, w zgodzie z swoim sumieniem, jak i przepisami prawa, nie był tajnym współpracownikiem.