Polscy rezerwiści alarmują. "Czegoś tutaj nie rozumiem"
Za transport na szkolenie do wskazanej jednostki wojskowej polscy rezerwiści muszą obecnie płacić z własnej kieszeni. Wszystko przez lukę w ustawie "O obronie ojczyzny". MON zabrało głos w sprawie.
Major rezerwy z Podkarpacia otrzymał wezwanie na tygodniowe ćwiczenia w Centrum Szkolenia Łączności w Zegrzu. Miejscowość mieści się 400 kilometrów od jego miejsca zamieszkania.
W dokumencie nie było jednak informacji o tym, kto pokrywa koszty dojazdu do jednostki. Mężczyzna skontaktował się z Wojskowym Centrum Rekrutacji w Jaśle, by doprecyzować tę kwestię. Zapytania w tej sprawie wysłał też do Zegrza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okazało się, że za dojazd wojskowy musi zapłacić z własnej kieszeni. Zwrot środków przewidywały regulacje z 1967 roku. W nowej ustawie "O obronie ojczyzny" takiej opcji już nie uwzględniono.
W liście, który cytuje RMF FM pan Andrzej przyznał, że "nie chce się uchylać od obowiązku względem ojczyzny, jednak czegoś tutaj nie rozumie". "Nie jadę na szkolenia z własnego wyboru dla przyjemności. W sumie mogłem trafić gorzej, do Szczecina byłoby drożej" - dodał.
MON zapowiada zmiany
W rozmowie z rozgłośnią MON zapowiedziało zmianę przepisów. Nowelizacja ustawy ma umożliwić zwrot kosztów podróży rezerwistom.
Z oświadczenia Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji wynika, że decyzję podjęto "mając na uwadze dobro powoływanych żołnierzy pasywnej rezerwy". Jednocześnie wskazano, że resort obrony podjął prace legislacyjne, które "przybrały postać propozycji przepisów modyfikujących regulacje ustawy O obronie Ojczyzny".
Instytucje wojskowe zaznaczają, że na zmianach powinno zależeć przede wszystkim polskim Siłom Zbrojnym, których obowiązkiem jest dbanie o wizerunek Wojska Polskiego i efektywność szkoleń rezerwistów.
Na chwilę obecną nie ma jednak szczegółów dot. rozwiązań, które szykuje MON.
Źródło: RMF FM