Nowe przepisy o obronności. Mocne słowa byłego ministra obrony narodowej
- To niewątpliwie ważne rzeczy, które chce rząd PiS chce wprowadzić w nowej ustawie o obronie ojczyzny, ale mam wrażenie, że zmarnowano w tej sprawie ostatnich sześć lat - mówi WP były szef MON i b. wicepremier Tomasz Siemoniak. Jego zdaniem wtorkowa konferencja i przedstawione na niej propozycje były potrzebne głównie Jarosławowi Kaczyńskiemu, który zapowiedział już wcześniej odejście z rządu, co potwierdziło się po rekonstrukcji.
26.10.2021 15:51
- To niewątpliwie uporządkowanie legislacyjne przepisów o obronności. Choć ustawa pochodzi z 1967 roku i była wielokrotnie nowelizowana, obecne działania MON w tym zakresie nie są złe. Jest jedno "ale". Prezentacji pomysłów towarzyszyło ogromne "zadęcie obrony ojczyzny" i wprowadzanie nowej jakości. W mojej opinii nie widać żadnych przełomowych decyzji albo nowych rozwiązań. To jest praca kodyfikacyjna, wymagająca bardzo dużo czasu, bo system legislacyjny dotyczący obronności obejmuje kilkaset ustaw - mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej w rządzie PO-PSL, obecnie poseł Koalicji Obywatelskiej.
Kaczyński o wzmocnieniu obronności Polski
- Mamy do czynienia z dwoma przesłankami, dla których ta ustawa jest potrzebna. Obecna ustawa jest z 1967 r., to był środek komunizmu. Najwyższy czas ją zmienić. Druga przesłanka jest dużo poważniejsza. To obecna sytuacja międzynarodowa i potrzeby obronne. Polska, państwo, które leży na granicy NATO i UE musi mieć poważną siłę odstraszającą, a w razie potrzeby możliwość skutecznej obrony i to przez dłuższy czas samodzielnie - mówił Jarosław Kaczyński.
Jak zadeklarował prezes PiS, Polska powinna być państwem militarnie silnym, należącym do najsilniejszych. - Taki jest nasz cel, on wynika z konieczności. Jest naszym świętym obowiązkiem, by to zostało zrealizowane. Tego rodzaju działania natrafiają na opory, stąd moja obecność w rządzie. Mam nadzieję, że po zrealizowaniu tego celu, stworzeniu podstaw do jego realizacji, moja misja zostanie zakończona - ujawnił prezes PiS.
Zdaniem byłego szefa MON Tomasza Siemoniaka głównym celem prezentacji nowych przepisów jest pozostawienie po sobie śladu działalności przez wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. - Można było się tego spodziewać po krytyce, jaka spadła na prezesa PiS, że nic nie robi w rządzie. Chciał zostawić swoje dzieło. Ale ta ustawa nie ma takiego ciężaru gatunkowego, żeby była jakimś wielkim dziełem czy benefisem Jarosława Kaczyńskiego - uważa Siemoniak.
Jak ujawnił we wtorek MON, nowa ustawa ma umożliwić zwiększenie liczebne Wojska Polskiego. - 250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej to minimum - mówił Mariusz Błaszczak. I jak dodał, głównymi celami nowych przepisów są: uelastycznienie zasad awansów w Siłach Zbrojnych; likwidacja "szklanego sufitu" dla szeregowych i podoficerów; wprowadzenie dodatkowych regulacji dyscyplinujących, antykorupcyjnych i antynepotycznych; uporządkowanie przepisów regulujących zasady pełnienia służby wojskowej, a także usankcjonowanie na poziomie ustawowym wojska obrony cyberprzestrzeni.
Siemoniak mówi o spóźnionym projekcie
- To niewątpliwie są ważne rzeczy, które chce wprowadzić rząd PiS. Mam jednak wrażenie, że zmarnowano sześć ostatnich lat. Najpierw za Antoniego Macierewicza odeszli oficerowie kształceni w NATO i w Stanach Zjednoczonych, a także żołnierze, którzy dowodzili misjami w Iraku i Afganistanie. Dodatkowo zahamowano modernizację armii - ocenia były szef MON Tomasz Siemoniak.
- Gdyby tą ustawę przedstawiono 4 lata temu, można by ją poważnie traktować. Teraz wygląda to na ucieczkę do przodu, na pozostawienie dziedzictwa przez Jarosława Kaczyńskiego i realizację różnych potrzeb poszczególnych departamentów MON. Duża część z nich jest oczywiście racjonalna, ale żadnej nowej jakości w tym nie ma. Kolejny strzelisty akt, który na nikim na świecie, nie zrobi wrażenia. Liczą się żołnierze, sprzęt i jakość - dodaje Siemoniak.
W jego ocenie najwięcej kontrowersji budzi sposób finansowania realizacji nowych założeń ustawy. Ma zostać wprowadzone dodatkowe źródło finansowania sił zbrojnych w postaci Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Będą się na niego składać wpływy ze skarbowych papierów wartościowych, środki z obligacji emitowanych przez BGK, wpłaty z budżetu państwa i z zysku Narodowego Banku Polskiego.
- To kolejne wychodzenie poza budżet. To powinno być niedopuszczalne. W budżecie jest część obrona narodowa i to tam powinny znaleźć się środki na realizację programu przedstawionego przez MON. To nie może być tak, że po raz kolejny coś będzie finansowane przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Z emisji obligacji czy z tworzenia nowych funduszy. To właśnie Najwyższa Izba Kontroli zarzuca rządowi, że trzyma pieniądze poza budżetem, kontrolą parlamentarną i za horyzontem podatników - kończy Siemoniak.