Rewolucja Ziobry nadchodzi. "Kierunek w resocjalizacji nieletnich się odwrócił"
W marcu w życie wejdzie zaostrzony Kodeks karny. Za najcięższe przestępstwa 14-latkowie będą sądzeni jak dorośli. Za "demoralizację" już teraz karać można 10-latków. - Z efektywnością resocjalizacji bywało różnie. Zawsze jednak patrzyliśmy na drugą osobę, jak na człowieka. Teraz kierunek się odwrócił. Do ośrodków wychowawczych będą trafiać jeszcze młodsze dzieci. A to naprawdę powinna być ostateczność - mówi w 26. odcinku "Moja, Twoja, Nasza... Podcast" dr Joanna Moleda z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.
"Moja, Twoja, Nasza... Podcast" zwraca uwagę na problemy, które na jedynkach gazet pojawiają się okazjonalnie, i które każda kolejna ekipa rządząca od momentu transformacji ustrojowej w 1989 roku traktowała po macoszemu. Mowa o sprawach, którymi żyła lub żyje młodzież. Słuchamy pomysłów, konfrontujemy je z opiniami innych, a także rozliczamy tych, którzy w przeszłości odpowiadali za kształt polskiej polityki młodzieżowej.
Gościem 26. odcinka jest dr Joanna Moleda, pedagożka resocjalizacyjna z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, wychowawczyni w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym Księży Orionistów. Rozmawiamy o ośrodkach wychowawczych i resocjalizacji nieletnich w Polsce.
Na początku grudnia prezydent Andrzej Duda podpisał kontrowersyjną nowelizację Kodeksu karnego. Powstała w Ministerstwie Sprawiedliwości. Zakres, który obejmuje nowelizacja, jest naprawdę szeroki. Opinia publiczna w dużej mierze skupiła się na małym wycinku ustawy, który dotyczy konfiskaty aut nietrzeźwym kierowcom. Tymczasem nowelizacja z 25 lat do 30 lat podwyższa karę więzienia za zabójstwo, wprowadza karę dożywocia bez możliwości wcześniejszego warunkowego zwolnienia, podwyższa kary za pedofilię i gwałty. Ustawa objęła także osoby nieletnie. W niektórych przypadkach 14-latkowie będą sądzeni jak osoby dorosłe.
Nowe przepisy wejdą w życie w połowie marca 2023 roku. - Mamy złą wiadomość dla przestępców: przestępstwo nie popłaca. Pan prezydent podpisał wielką nowelizację Kodeksu karnego. To wielki sukces ministra Zbigniewa Ziobry - mówił w grudniu wiceszef resortu sprawiedliwości Marcin Warchoł.
Bezskuteczne okazały się apele środowisk prawniczych. "Uchwalona nowelizacja może doprowadzić do nieuzasadnionego i drastycznego wzrostu populacji zakładów karnych i - w konsekwencji - do ich przeludnienia. W trosce o stabilność i aksjologiczną spójność systemu prawnego Rzeczypospolitej Polskiej apelujemy o zawetowanie szkodliwych zmian w prawie karnym" - wnioskowało 173 naukowców z wydziałów prawa w liście do prezydenta. Andrzej Duda nie przychylił się jednak do tych słów.
- Do tej pory mogliśmy szczycić się tym, że w naszym kraju nieletni byli w inny sposób traktowani i poddawani procesowi resocjalizacji. Walczyliśmy przez ostatnie lata, żeby proces resocjalizacji oraz przestrzeganie praw człowieka szły ze sobą w parze. Wiemy, że różnie było z efektywnością. Jednak zawsze patrzyliśmy na drugą osobę, jak na człowieka. Teraz kierunek się odwrócił, co naprawdę dziwi nas wszystkich - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską dr Moleda.
W lipcu 2022 roku prezydent podpisał z kolei ustawę o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich. Wśród polityków opozycji akt ten szybko okrzyknięty został "lex maluchy za kraty". W myśl nowych przepisów postępowania o demoralizację można wszcząć już wobec 10-latków, którzy będą mogli zostać umieszczeni w ośrodkach wychowawczych.
- Pomimo że ustawa weszła w życie, wciąż jest jeszcze mnóstwo znaków zapytania. Dobrym rozwiązaniem jest stworzenie okręgowych ośrodków wychowawczych, które stanowią pomost pomiędzy MOW-ami a zakładami poprawczymi. Jest jednak mnóstwo innych niejasności. Cały czas się jej uczymy - podkreśla rozmówczyni WP.
Głos w tej sprawie zabrał m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich. "Jak wskazali specjaliści z zakresu resocjalizacji, wiek ten [10 lat w sprawach o demoralizację - red.] jest zbyt niski. Przeciętny rozwój intelektualny i emocjonalny 10-latka nie pozwala bowiem na przyjęcie, by w wystarczającym stopniu mógł mieć on zinternalizowane zasady funkcjonowania w społeczeństwie, a zatem by w przypadku ich złamania można było mówić o demoralizacji" - czytamy na stronie biura RPO.
- W placówce, w której pracuję, nie ma jeszcze 10-latków, ale są już np. 12-latkowie. Są to małe dzieciaki, które wymagają innych metod i podejścia. Trafiają do nas za różne przewinienia - od niechodzenia do szkoły, przez notoryczne ucieczki z domu, po agresję wobec rodziców. Czasem są to osoby po próbach samobójczych. (...) Dużo jest w tym niedoskonałości na wcześniejszych etapach, brakuje profilaktyki w szkołach, która mogłaby uchronić dzieciaki przed umieszczaniem w placówkach resocjalizacyjnych. Najwłaściwszą drogą byłoby to, aby te osoby mogły dorastać w swoim środowisku otwartym - ocenia ekspertka.
Jak tłumaczy, przed umieszczeniem w MOW powinno się sięgać po "wachlarz wcześniejszych możliwości", które niekoniecznie zawsze są wykorzystywane. - Mowa tu o upomnieniach, zobowiązaniach do właściwego zachowania czy nadzorze konkretnych organizacji - podkreśla pedagożka resocjalizacyjna.
Do MOW-ów trafiają także nastolatkowie z cięższymi przewinieniami. - Mamy wychowanków, którzy mają na koncie kradzieże, "dilerkę" czy też oszustwa "na wnuczka" lub "na policjanta". Często zaczyna się też od wagarów, a potem dochodzi do tego np. eksperymentowanie ze środkami psychoaktywnymi - wymienia rozmówczyni WP.
Dużym problemem jest fakt, że młodsi wychowankowie mieszają się ze starszymi, często o wiele bardziej zdemoralizowanymi. - Nie da się w pełni izolować tych grup. Staramy się, żeby najmłodsze dzieci przebywały w swoich grupach, ale mimo wszystko mają kontakt z tymi 17-, 18-latkami. To jest bardzo poważny problem. (...) A teraz do ośrodków będą trafiać jeszcze młodsze dzieci. Dlatego w moim przekonaniu o wiele skuteczniejsze byłoby oddziaływanie resocjalizacyjne w środowisku otwartym. Oczywiście sytuacje w domach bywają różne. Ale tam, gdzie jest to możliwe, powinno się na miejscu naprowadzać na dobrą drogę - tłumaczy dr Moleda.
- Należałoby skupić się na działaniach i profilaktyce prowadzonej w szkole, we "wcześniejszym życiu". Trzeba zrobić wszystko, aby ten 10-latek do nas nie trafił. To naprawdę powinna być ostateczność. Rolą nauczycieli w szkołach jest to, aby uchronić dziecko przed umieszczeniem w ośrodku wychowawczym. Pomimo tego, że buzia mi się uśmiecha, jak opowiadam o życiu codziennym w mojej placówce, uważam, że młody człowiek nie powinien tu być. Cała praca terapeutyczna powinna w miarę możliwości odbywać się właśnie w jego najbliższym otoczeniu - podkreśla w rozmowie z WP.
Życie w MOW-ach. "Wychowankowie są zdziwieni"
Po trafieniu do ośrodka wychowawczego każdy z nastolatków zderza się z nową rzeczywistością. - To jest moment okropnego stresu. Są w nowym otoczeniu, w sytuacji, która jest dla nich szalenie trudna. Często są zdziwieni, bo okazuje się, że trzeba żyć z jakimiś zasadami, regulaminami. Codziennie poddawani są ocenie. Dla osób, których rodzice nie uczestniczyli w ich wychowaniu, jest to pewna nowość. Muszą chodzić do szkoły, bo sale lekcyjne są w tym samym budynku, w którym mieszkają. Nie ma możliwości nie odrobić lekcji, więc na bieżąco zaczynają nadrabiać zaległości szkolne - mówi ekspertka.
- Nowego wychowanka próbujemy poznać. Często taka osoba przychodzi zbuntowana lub niezadowolona. Dajemy jej czas na adaptację. (...) Resocjalizacja przez ostatnie lata bardzo się zmieniła. Cały czas szukamy nowych rozwiązań. Staramy się proponować coś spoza placówki, żeby pokazywać im świat, który jest na zewnątrz, za bramą, za kratami. (...) Chodzi o poszukiwanie potencjału w naszych wychowankach, czegoś, na czym możemy budować nasze relacje. To jest trochę tak, że jak wkrada się w tę codzienność nuda i bylejakość, to i o efektach możemy zapomnieć. A praca z taką młodzieżą opiera się na budowaniu marzeń i przyszłości. Pokazujemy, że mając pewne umiejętności, można je później wykorzystać - tłumaczy dr Moleda.
Jak podkreśla, zdarzają się przypadki, w których 17-, 18-latkowie mają wieloletnie opóźnienia w nauce. Po latach edukacji są nadal w szóstej czy siódmej klasie i nie mają podstawowych umiejętności szkolnych. Problem stanowi czasem nawet czytanie i pisanie. - To też jest dla mnie trudne do zrozumienia, jak te dzieciaki przeszły przez szkołę podstawową - zastanawia się rozmówczyni WP.
- W takich przypadkach szukałam wolontariuszy, którzy chcieli poświęcić swój wolny czas i pomóc. Udało mi się zaprosić do współpracy jedną ze studentek. Przez cały rok dobierała mojemu wychowankowi metody, które pomagały mu uczyć się pisania i czytania. Przyniosło to niesamowite rezultaty. Na koniec dostał od niej książkę. To była pierwsza książka, którą sam przeczytał. Miał wówczas 17 lat - wspomina ekspertka.
Resocjalizacja ma sens. Warunki sukcesu
- Staram się patrzeć na tych, którym po wyjściu z ośrodka się udaje, zakładają rodziny, mają aspiracje zawodowe i edukacyjne. Choć trzeba powiedzieć, że słaba efektywność oddziaływań resocjalizacyjnych była dość sporym problemem od zawsze. (...) Sytuacja na pewno wyglądałaby zdecydowanie lepiej, gdyby później, po opuszczeniu ośrodka, ci ludzie nie byli pozostawieni sami sobie, mogliby liczyć na pomoc w środowisku otwartym. Jeśli młodzi wracają do współpracujących z nami rodzin, którym zależy na ich synach i córkach, to się udaje. Czasem jednak jest inaczej. Potem zdarza się, że dostajemy listy od byłych wychowanków, którzy piszą z przestrogą do młodszych kolegów, aby ci wykorzystali ten czas, który mają w MOW-ach. Bo "prawdziwa resocjalizacja zaczyna się dopiero w zakładzie karnym" - tłumaczy pedagożka.
Ekspertka w rozmowie z WP zwraca również uwagę na ograniczony dostęp do specjalistów. - Wychowankom często brakuje odpowiedniej diagnostyki. Mamy ogromny problem w dostępie do psychiatrów dziecięcych. Trafia do nas coraz więcej młodzieży, która jest w trakcie leczenia psychiatrycznego, codziennie przyjmuje leki. I wiem od kolegów-praktyków z mniejszych miejscowości, że czasem trudno jest znaleźć odpowiedniego lekarza - podkreśla.
- I to jest kierunek, w którym powinny iść zmiany. Mamy coraz więcej przypadków młodzieży uzależnionej. Proces resocjalizacyjny powinien być wsparty pomocą terapeutyczną. Dostęp do lekarzy psychiatrów musi być większy. Drugą sprawą powinno być odpowiednie stosowanie środków wychowawczych przed umieszczeniem w placówce resocjalizacyjnej. Na to powinniśmy położyć nacisk. Brakuje współpracy pomiędzy szkołami, policją, ośrodkami pomocy społecznej i poradniami psychologiczno-pedagogicznymi. Gdyby ta współpraca pomiędzy instytucjami istniała, wielu wychowanków nigdy nie trafiłoby do placówek resocjalizacyjnych - podsumowuje dr Moleda w rozmowie z WP.
Rozmawiał Marek Mikołajczyk, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: marek.mikolajczyk@grupawp.pl
Całą rozmowę odsłuchasz w większości serwisów streamingowych, w tym na Open FM, Spotify, Apple Podcasts czy Google Podcasts. Wszystkie odcinki "Moja, Twoja, Nasza... Podcast" dostępne są tutaj.