Prezydenta zaliczono do "resortowych dzieci"
W rozdziale "Afera marszałkowa, Bronisław Komorowski i gra służb" opisują "operację byłych żołnierzy WSI, która miała na celu skompromitowanie członków Komisji Weryfikacyjnej WSI". Zdaniem autorów, był w nią uwikłany prezydent. Kania, Targalski i Marosz opisują jego kontakty ze służbami PRL. Chodziło o przesłuchania, jakim był poddawany jako opozycjonista. W książce znalazła się też informacja, że prezydent miał kontakt ze służbami PRL poprzez swoich teściów, którzy mieli pracować m.in. w ówczesnym MSW.
- Takie nasycenie rodzinami związanymi interesami z PRL kluczowych sfer życia powodowało lojalność wobec "dorobku" PRL, uniemożliwiając zerwanie z nim i powrót do korzeni, czyli myślenia i zachowań charakterystycznych dla wolnych Polaków - mówią Kania, Targalski i Marosz o "bohaterach" książki.
- Wystarczy, że jakiś idiota powie "resortowe dziecko" lub "kur...a" i wszyscy muszą się nim zajmować. Najpierw warto sprawdzić, kim są ludzie, którzy o tym piszą. Co zrobili dla wolnej Polski? - mówi WP Władysław Frasyniuk, działacz opozycji w PRL. - Skoro Bronisław Komorowski zagłosował przeciwko rozwiązaniu WSI i mimo ujawnienia nieprawidłowości w tej służbie nadal jej broni to zapisuje się w ten sposób do klubu "resortowych dzieci" - uważa WP prof. Andrzej Zybertowicz.
Po publikacji pierwszej książki Jacek Żakowski pozwał wydawcę, zarzucając, że ani on, ani jego rodzice nie mieli związku ze służbami PRL. Sprawę wygrał. Ugodą zakończył się proces Moniki Olejnik. Sąd nakazał Frondzie, wydawcy tytułu, przeproszenie dziennikarki za "szkalowanie jej, że nie jest patriotką".